Wojciech Stępniewski: Na tym torze kolejne zawody mogłyby być dopiero w kwietniu

Było już prawie że pewne, że mecz finałowy przy W-69 się odbędzie. Decyzja o tym miała zostać podjęta po próbie toru. Nawierzchnię zielonogórskiego owalu przetestowali: Piotr Protasiewicz, Chris Holder, Rafał Dobrucki i Darcy Ward. Nie nadawała się ona jednak do jazdy i mecz został odwołany. Gospodarze bojąc się jednak poinformować o tym kibiców, którzy przybyli na to niezwykle ważne spotkanie, na murawę udali się więc w towarzystwie zawodników. Tam obecny Rafał Dobrucki wytłumaczył co było tego przyczyną. Prezes Unibaksu Toruń, Wojciech Stępniewski, uważa, że marne są szanse na odjechanie tego spotkania na torze przy Wrocławskiej. Według sternika Unibaksu błędem Falubazu było zbronowanie toru wcześniej przed opadami. Jego zdaniem przy odpowiednim przygotowaniu nawierzchni była pewna szansa na rozegranie zawodów.

- Nie ja decyduję o tym, co tu się dzieje. Od decyzji jest Komisarz Ligi i sędzia. To oni jedynie decydują o tym czy mecz się odbędzie czy nie. Tak mówi regulamin i takie jest prawo. Zawodnicy widzą, co się dzieje i jak wygląda tor. Patrząc na nawierzchnię, wygląda ona jakby wrzuciło się na nią sto ton albo i więcej gumy balonowej. Ciężko po nim chodzić, a co dopiero jeździć. Zresztą zawodnicy obu drużyn pokazali jak to wygląda. Wyjechali na tor doświadczeni jeźdźcy, którzy nie od wczoraj jeżdżą na żużlu i pokazali, że po prostu na tym nie da się pojechać - poinformował Wojciech Stępniewski, prezes Unibaksu.

Zdaniem sternika Unibaxu Falubaz popełnił błąd bronując tor przed zapowiadanymi opadami deszczu. - Moim zdaniem błędem było bronowanie toru w momencie, kiedy według zapowiedzi miał padać deszcz. Myślę o 11 października, wtedy się wszystko zaczęło. Uważam, że na tym torze kolejne zawody mogłyby być w kwietniu. Temperatura będzie spadać, o tej porze roku już się przecież nie będzie zbytnio podnosić. My nie jesteśmy w kwietniu, gdzie możemy poczekać tydzień czy dwa, aż nagle przyjdzie front, który po prostu przyprowadzi jakąś późną wiosnę. Jesteśmy prawie że na początku zimy. Już były mrozy, więc teraz przekładanie tego o tydzień czy o półtora tygodnia nic nie zmieni. Takie jest moje zdanie. Temperatury będą już minusowe w nocy, a w ciągu dnia powiedzmy, że będą wahać się od zera do może jednego stopnia. A przy takim nasączeniu nawierzchni i takiej temperaturze tor nie oddaje wody. Mogliśmy to więc odjechać 11 października.Cztery razy Falubaz miał szansę rozegrać te zawody i cztery razy tego nie zrobił. A tylko gospodarz przygotowuje przecież tor. My w Toruniu potrafiliśmy po całotygodniowych opadach w czwartek odjechać zawody, gdzie tor był też naprawdę w czasie przygotowany pod to, że będzie padać. Bo tak się postępuje w jesieni. Takie jest moje zdanie - skwitował sternik toruńskiego żużla.

Podczas rozmów zaproponowano, by najpierw mecz odbył się na toruńskiej MotoArenie. Następnie parę dni później dopiero przy ulicy Wrocławskiej w Zielonej Górze. Taka propozycja nie spodobała się jednak przyjezdnym -Z jakiej racji mecz miałby się odbyć najpierw u nas? Nie po to jechaliśmy 14 meczy w rundzie zasadniczej, żeby oddawać teraz komuś możliwość koronacji. Jeśli będzie taka potrzeba, wtedy się nad tym zastanowimy - zakończył Wojciech Stępniewski.

Oba kluby porozumiały się już w sprawie nowego terminu. Piąte podejście do finału odbędzie się w sobotę o godzinie 15.45. Tymczasem w Zielonej Górze, tak jak zapowiadały prognozy pada rzęsisty deszcz. Czy sobotni finał dojdzie więc do skutku? Czy nadal będzie to niekończąca się opowieść? O tym przekonamy się już niebawem.

Komentarze (0)