Żużel. Problemy z torem w Toruniu. Gospodarze przesadzili z jednym

WP SportoweFakty / Konrad Marzec / Na zdjęciu: Motoarena im. Mariana Rosego w Toruniu
WP SportoweFakty / Konrad Marzec / Na zdjęciu: Motoarena im. Mariana Rosego w Toruniu

Kibice, którzy śledzili niedzielne spotkanie Apatora Toruń z Włókniarzem Częstochowa byli świadkami sporej liczby upadków i małej ilości mijanek. Wszystko przez niezbyt dobrze przygotowaną nawierzchnię toru.

Jak się okazuje, był to błąd w sztuce gospodarzy. Co ciekawe, jeszcze kilka godzin przed rozpoczęciem spotkania nic nie zwiastowało problemów. Te zaczęły się na około godzinę przed pierwszym biegiem. O szczegółach w Magazynie PGE Ekstraligi w Canal+ Sport 5 opowiedział Leszek Demski.

- Jeszcze przed prezentacją na torze były prowadzone prace. Rozmawiałem z sędzią i dowiedziałem się, że na cztery godziny przed zawodami tor został odebrany jako regulaminowy. Natomiast na godzinę przed meczem wlano w niego zbyt dużo wody i zaczął się on rozwarstwiać, przyklejać do kół polewaczki - przekazał szef sędziów.

- Za to grożą konsekwencje. Rozumiem, że było ciepło, ale z tą wodą też trzeba postępować ostrożnie. Każdy tor w trakcie zawodów zmienia się, ale tor w Toruniu szedł w bardzo złym kierunku. Zrobiły się dosyć głębokie koleiny czy też pasy, przez co sklejało zawodników i sprawiało im problemy - kontynuował Demski.

ZOBACZ WIDEO: Janusz Kołodziej mówi o negocjacjach z Fogo Unią Leszno

Dodajmy, że we wspomnianym spotkaniu aż pięciu zawodników zapoznawało się z torem. W tym gronie nie brakowało doświadczonych riderów, m.in. Roberta Lamberta i Pawła Przedpełskiego. Trudna nawierzchnia przerastała również najmłodszych w ekipie Tauron Włókniarza Częstochowa.

Ostatecznie obfite roszenie toru nie pomogło gospodarzom, którzy po 10. biegach prowadzili co prawda 34:26, ale po ostatnim wyścigu to goście mogli cieszyć się z minimalnego zwycięstwa (46:44).

Zobacz także:
Falubaz wciąż bez przegranej!
Sparta przepędziła Wilki z Krosna

Źródło artykułu: WP SportoweFakty