Żużel. Pawlicki nie spał dwie noce. Zengota dosadnie odpowiedział na zarzuty w kierunku Kołodzieja

WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Grzegorz Zengota na czele stawki
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Grzegorz Zengota na czele stawki

Fogo Unia Leszno prowadziła z Betard Spartą Wrocław na początku spotkania, ale później straciła swoją przewagę i ostatecznie przegrała 42:48. 10 punktów w tym meczu zdobył Grzegorz Zengota. Z takim samym wynikiem zawody zakończył Piotr Pawlicki.

To był dość wyjątkowy pojedynek dla wychowanka Fogo Unii Leszno. 28-latek przecież przez wiele lat ścigał się w Wielkopolsce, jednak przed obecnym sezonem przeszedł do Betard Sparty Wrocław. W rundzie zasadniczej przez kontuzję stracił mecz w Lesznie, ale zdążył wyzdrowieć na pierwszy ćwierćfinał.

- Bardzo przeżywałem ten dzień. Zarwałem ostatnie dwie noce, ale jakoś to wszystko w  miarę dobrze poszło. Wygraliśmy spotkanie i się z tego cieszymy. Teraz jeżdżę dla Sparty i robię wszystko, żeby moja drużyna wygrała - powiedział w pomeczowej mixzonie w Canal+ Sport5 Piotr Pawlicki.

Fani z jego rodzinnego miasta okazali ogromny szacunek w kierunku swojego byłego zawodnika, oklaskując go praktycznie przez całe zawody. - Dziękuję kibicom z Leszna. Spodziewałem się, że tak będzie, ponieważ zawsze widzę od nich duże wsparcie - przyznał były indywidualny mistrz świata juniorów.

ZOBACZ WIDEO: Lebiediew nie zajmuje się wyłącznie żużlem. Jego prywatny biznes mierzy się z kryzysem

Byki w rundzie zasadniczej tryumfowali nad klubem z województwa dolnośląskiego. Wiele osób liczyło na powtórzenie tego wyczynu, jednakże wrocławianie, już w pełnym składzie, okazali się zbyt silni. Świadomość rozbudzonych apetytów miał Grzegorz Zengota, który nie ukrywał, że chciałby zobaczyć na swoim koncie jakikolwiek wygrany wyścig, ale jednak ostatecznie się to nie udało.

- Sparta nie popełniała błędów i dobrze odczytywała warunki torowe. Mimo wygranych startów być może momentami zbyt kurczowo trzymałem się krawężnika i kilka punktów potraciłem. Jednak czasami lepiej jest przegrać start, gdyż widać, co robi rywal i wtedy można obierać szybsze ścieżki. Gratuluję wrocławianom, ponieważ w tym momencie są bliżej półfinałów. Sześć punktów to nie jest mało, ale jeszcze nie składamy broni - zapewnił.

- W poprzednim spotkaniu dobrze czuliśmy się na starcie i na dystansie obieraliśmy odpowiednie ścieżki. Mieliśmy wrażenie, że udawało nam się zaskoczyć gości. Dzisiaj już wrocławianie dosyć dobrze, a momentami nawet lepiej od nas, reagowali na warunki, które im zaproponowaliśmy. Może to nie był najlepszy ruch, ale nie dzieliłbym skóry na niedźwiedziu - dodał 34-latek.

O torze w Lesznie dyskutuje się już od kilku tygodni. Wcześniej zwolniony z klubu został toromistrz Jan Choroś, a za przygotowanie nawierzchni wziął się Janusz Kołodziej. W poprzednich spotkaniach udawało mu się to bardzo dobrze, jednak tym razem leszczyńscy zawodnicy nie byli już tak spasowani, co być może było główną przyczyną porażki Byków.

- Janusz starał się odtworzyć warunki, które mieliśmy w spotkaniach ze Spartą i GKM-em. W pełni rozumiem to, co się dzisiaj wydarzyło, ponieważ nie jest łatwo odtworzyć taki tor, jaki był przed miesiącem. W tym momencie są zupełnie inne warunki pogodowe. Janusz robił wszystko, żebyśmy czuli się w tych warunkach jak najlepiej. Trzeba mu oddać, że jest prawdziwym kapitanem, ponieważ wiem, ile serca w to wkłada - zapewnił żużlowiec Unii.

Pewne różnice w nawierzchni w porównaniu z innymi sezonami zauważył także Pawlicki, który przecież ścigał się na nim ponad 10 lat. - Ten tor dzisiaj był zupełnie inny, niż w ostatnich latach, kiedy tutaj jeździłem. Uwielbiam taki leszczyński tor. W ostatnich latach zawsze był twardszy, a w niedzielę start był przyczepny, co mnie zaskoczyło - podsumował zawodnik Sparty Wrocław.

Pojawiły się również zarzuty, jakoby Kołodziej przygotowywał tor głównie pod siebie, jednak reprezentant Byków takie oskarżenia skwitował krótko. - To, że Janusz jedzie, to nie jest nic nowego. On przecież tak się spisuje cały sezon. Na pewno nie przygotowuje toru pod siebie. Wiem, że robi wszystko, żebyśmy to my czuli się jak najlepiej. Nie mam do niego żadnego żalu i żadnych pretensji. Trzeba mu podziękować za to zaangażowanie, a nie zarzucać coś, co moim zdaniem w ogóle nie ma miejsca - zakończył Grzegorz Zengota.

Czytaj także:
Żużel. Lider pokonany za trzy! Unia zdeklasowała rywala
Żużel. Mariusz Staszewski przekazał informacje o stanie zdrowia uczestników wypadku w Ostrowie

Źródło artykułu: WP SportoweFakty