Po bandzie: Lojalność Zmarzlika [FELIETON]

- Pogłoski o tegorocznej zawodowej śmierci Ryszarda Kowalskiego były najwyraźniej mocno przesadzone. W sobotę na jego wyrobach zajęto całe podium w Cardiff - pisze w swoim felietonie Wojciech Koerber.

Wojciech Koerber
Wojciech Koerber
Bartosz Zmarzlik WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik
"Po bandzie" to cykl felietonów Wojciecha Koerbera, współautora książek "Pół wieku na czarno" i "Rozliczenie", laureata Złotego Pióra, odznaczonego brązowym medalem PKOl-u za zasługi dla Polskiego Ruchu Olimpijskiego.

***

Ja wiem, że dzisiejszy żużel jest wyrównany, a motocykle tak czułe, że w jednym biegu jedziesz sto metrów przed wszystkimi, a w kolejnym - sto metrów za. Że te regulacje są najważniejsze, że jeden ząbek w te czy wewte może cię pogrzebać lub wynieść na szczyty. I że we współczesnym speedwayu każdy może wygrać w każdym. Dlatego przynajmniej 80 procent to dziś motocykl, a 20 - człowiek. Wiem, bo non stop jesteśmy karmieni tymi prawidłami.

I, oczywiście, możemy mnożyć przykłady potwierdzające słuszność powyższych mądrości. Bo, niestety, jest w nich wiele prawdy. Są też jednak takie zawody jak Grand Prix Wielkiej Brytanii w Cardiff, gdzie przekonujemy się o wyższości człowieka nad maszyną. Gdzie Bartosz Zmarzlik zajmuje w kwalifikacjach odległe, dziesiąte miejsce. A potem w zawodach wysokie, trzecie. Bo, takie można odnieść wrażenie, kiedy nie może wjechać na podium siłą motocykla, to wpycha się nań siłą woli. Bo czym innym jest walka z cieniem i jazda w pojedynkę, a czym innym w full contakcie.

ZOBACZ WIDEO: Mateusz Cierniak wpuścił nas do swojego warsztatu. Ujawnił, jak upamiętnił zmarłego kolegę

Pewnie, że zanadto nie można sobie brać do serca, w kontekście zawodów, kwalifikacji i czasu uzyskanego na jedno okrążenie. Tym bardziej, że w przypadku nieudanej próby jest mnóstwo czasu, by przewrócić wszystko do góry nogami. Albo dokonać korekt, albo wręcz wymienić cały sprzęt. Coś w tym jednak jest, że znany z zadziorności Zmarzlik poprawia swoją pozycję znacząco, natomiast znany z dbałości o bezpieczeństwo Maciej Janowski zostaje na zbliżonym poziomie (dwunasty w kwalifikacjach, czternasty w zawodach).

Gołym okiem było widać, że Zmarzlik przez całe zawody poszukiwał złotych ustawień i złotej zębatki. Dość nieskutecznie. Zwracam jednak uwagę na lojalność mistrza względem swojego tunera, który, jak każdy, niespecjalnie przepada za krytyką pod swoim adresem. Otóż media cytują słowa, które zawodnik wypowiedział do kamery, a brzmiały one tak: "Generalnie miałem bardzo źle przez cały wieczór." Tak, Zmarzlik nie powie nigdy, nawet w przypływie emocji, że ma silniki do dupy lub że są wolne. Że musi porozmawiać ze swoim tunerem albo poszukać jakiejś alternatywy dla pana Rysia. Co najwyżej postawi sprawę bezosobowo, że miał źle przez cały wieczór.

Inna sprawa, że pogłoski o tegorocznej zawodowej śmierci Ryszarda Kowalskiego najwyraźniej są mocno przesadzone. No bo w sobotę na jego wyrobach zajęto przecież całe podium w Cardiff i facebookowy profil RK Racing mógł gratulować "tak walecznym sportowcom" jak Martin Vaculik, Jack Holder i Zmarzlik. Z kolei w poniedziałek mógł już gratulować Janowskiemu srebra Indywidualnych Mistrzostw Polski, a Zmarzlikowi złota i rekordu łódzkiego toru. Nawiasem mówiąc, firma Kowalskich potrafiła też odnotować, że ostatnią rundę krajowych rozgrywek wygrał Janusz Kołodziej na ASH-Techu, a to godny podkreślenia ludzki odruch w tym nie zawsze czystym sporcie.

Wracając jednak do Zmarzlika. Rekordu toru samą siłą woli raczej się nie bije. Choć umiejętność dawania motocyklowi jechać to akurat coś, co odróżnia Bartosza od całej reszty. Co sprawia, że obecny lider Grand Prix jest z innego świata, a jego konkurenci z trzeciego świata.

No, bywa, że temu motocyklowi da się pojechać aż za bardzo. Pamiętacie, jak ostatnio pod Jasną Górą Zmarzlik przeciął tor jazdy Kubery? W efekcie jego partner stracił pozycję, a Platinum Motor nie wygrał wyścigu podwójnie. Nie wiem, co się działo później w parku maszyn, natomiast nie zauważyłem, by zaraz za metą mistrz próbował się kajać i przepraszać, że ewidentnie przeszkodził koledze. Po prostu, zrobił swoje i zjechał do bazy. Bo tak mają mistrzowie - to oni są najważniejsi i głównie sobą mają się przejmować. Cechy, które na co dzień w życiu byśmy piętnowali - egoizm, pazerność, interesowność - na polu sportowej walki robią różnicę na korzyść. Obok umiejętności, rzecz jasna, i głodu zwycięstw. Bo jeden zamyka gaz i przekonuje, że motor nie idzie, a drugi po prostu gaz odkręca. To na szczęście pozostanie w speedwayu niezmienne i chociaż raz na jakiś czas będzie nam przypominało o wyższości człowieka nad maszyną.

A czy mistrz testuje sobie niekiedy, cichaczem, wyroby pochodzące nie z Cierpic pod Toruniem, lecz z innego zakładu? Możemy sobie tylko spekulować. Pewnie ma do tego prawo i ma też niemal nieograniczony budżet. No i nie lubi stać w miejscu. A do tego, jak sam powiada, w żużlu trzeba być przebiegłym.

Wojciech Koerber

Czytaj także:
Dudek dostał pytanie o ukradziony silnik Apatora
Kolejny klub ma mistrza Polski. Kolekcja Motoru się powiększa

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×