- Robię to dla kibiców. Nie powinno mnie tu być. Jadę wyłącznie dla fanów. Mój stan zdrowia jest jaki jest. Mam siłę tylko w trzech palcach, aby puszczać dźwignię sprzęgła. Trenowałem przed tym meczem i ręka boli mocniej niż wcześniej - powiedział przed finałowym meczem we Wrocławiu Tai Woffinden.
Te słowa Brytyjczyka wywołały spore zamieszanie. Woffinden wypowiedział się w ten sposób, że można było dojść do wniosku, że nie jest zdolny do jazdy. Taka wypowiedź nie spodobała się Andrzejowi Rusko.
- Wczoraj (w sobotę, dop. SM) jeździł na treningu i próbował blokadę. Nic nie zgłaszał. Nie było grama niebezpieczeństwa, igrania ze zdrowiem. Wydaje mi się, że Tai niepotrzebnie się tym chwali, chce wyjść na bohatera. Nie potrafię tego zrozumieć. Jeśli podejmuje decyzje, to niech się tym nie chwali. Odnoszę wrażenie, że na siłę chciał zrobić z siebie bohatera - powiedział prezes Betard Sparty w Magazynie PGE Ekstraligi w Canal+ Sport 5.
ZOBACZ WIDEO: Zmarzlik nie był sobą po Grand Prix? "Krew człowieka zalewa"
Przypomnijmy, że Woffinden urazu ręki nabawił się na początku września podczas Grand Prix w Cardiff. Od tego czasu nie oglądaliśmy go na torze - aż do finałowego meczu PGE Ekstraligi we Wrocławiu.
- Jeśli wystartowałby w Lublinie, to powiedziałbym, że to była męska decyzja. Natomiast kiedy on to robi po trzech tygodniach, to przypomnijmy sobie, w jakich momentach Tomek czy Jacek Gollob startowali po złamanych obojczykach. Mogę opowiedzieć o sytuacji Taia, ale to nie ma teraz sensu - podsumował Andrzej Rusko.
Dodajmy, że Tai Woffinden w finale zdobył 4 punkty, lecz po upadku w swoim trzecim starcie wycofał się z dalszej rywalizacji. Ostatecznie jego Betard Sparta przegrała 35:55 i musiała zadowolić się srebrnymi medalami.