Wcześniej wymieniona dwójka, to nie jedyni zawodnicy, których zabraknie w Indywidualnych Mistrzostwach Świata. W gronie uczestników nie ma także, chociażby Rasmusa Jensena, Max Fricke'a czy Patryka Dudka. Oczywiście Australijczyk w TAURON SEC nie wystąpi z racji swojej nacji, a Polak za to zapewnione miejsce już ma, gdyż w tym sezonie zakończył zmagania na czwartej pozycji i zapewnił sobie utrzymanie.
SEC przepustką do SGP
Wydaje się, że to może być doskonała okazja, aby dwóch Duńczyków oraz Macieja Janowskiego zaprosić do udziału w mistrzostwach Europy. Co więcej, całej trójce może nawet zależeć, aby w tym cyklu się znaleźć, gdyż jest to jedna z dróg, która może doprowadzić do Speedway Grand Prix. Przypomnijmy, że zwycięzca SEC ma zagwarantowane miejsce w IMŚ.
Jacek Frątczak w rozmowie z WP SportoweFakty stwierdził, że wcześniej wspomniani zawodnicy będą próbowali wrócić do mistrzostw świata, właśnie poprzez europejski czempionat. Zresztą jego zdaniem Mikkel Michelsen, a więc tryumfator SEC 2023, bardziej od samego tytułu, cieszył się właśnie awansem do Grand Prix, w którym przecież poradził sobie bardzo słabo.
ZOBACZ WIDEO: Emil Sajfutdinow mówi o pożyczaniu silników
Najmocniejsza obsada od lat?
W tym momencie pewni jazdy w mistrzostwach Europy, oprócz tryumfatora i Dudka, są jeszcze Leon Madsen, Janusz Kołodziej oraz Andrzej Lebiediew. Gdyby do tego grona dołączyli Janowski, Anders Thomsen oraz Rasmus Jensen czy Kim Nilsson, to może się okazać, że Speedway Euro Championship będzie miało bardzo silną obsadę.
- To już nie będzie drugi garnitur. Moim zdaniem po przyznaniu "dzikich kart" w GP, pod względem sportowym, różnice pomiędzy oboma cyklami się zmniejszą. Mistrzostwa świata nie obniżą swojego poziomu, ale mistrzostwa Europy swój podniosą - przyznał nasz rozmówca.
To może spowodować, że w przyszłoroczny będzie najmocniej obsadzonym od lat i przypominać nawet ten z lat 2013-2015, gdy w mistrzostwach Europy ścigali się tacy zawodnicy jak Martin Vaculik, Nicki Pedersen, Tai Woffinden, Tomasz Gollob, Fredrik Lindgren i Emil Sajfutdinow. Zresztą kapitan Betard Sparty Wrocław w 2013 roku już miał okazję do rywalizacji w tej imprezie.
Ekspert żużlowy zwrócił również uwagę, że już w tym roku obsada SEC była wyrównania. Ma on świadomość, że tryumfator był znany jeszcze przed ostatnią rundą, ale na to wpłynęła kontuzja Kołodzieja, przez którą opuścił jedne zawody. Jednakże, gdyby wcześniej wymienione nazwiska wzięły udział w mistrzostwach Europy i wszyscy byliby zdrowi, to o zwycięstwo powalczy większa grupa, niż o tytuł w Grand Prix, a to spowoduje, że europejska impreza będzie zdecydowanie ciekawsza.
W tym SEC ma przewagę nad SGP
Frątczak powiedział również, że na wyróżnienie zasługuje organizacja w Speedway Euro Championship. Pochwalić można, chociażby umiejętność podejmowania błyskawicznych decyzji, czego potwierdzeniem była runda w Pardubicach. Wówczas prognozy nie były najlepsze, dlatego zdecydowano się przesunąć start imprezy na wcześniejszą godzinę, a dodatkowo same zawody były rozegrane w szybkim tempie i być może, gdyby nie upadki, to udałoby się dojechać nawet do finału, o czym zresztą mówił nawet sam Kołodziej.
- Dodatkowo jest bardzo duży nacisk na widowiskowość. Tory, na których rozgrywane są rundy mistrzostw Europy, dają większe możliwości walki, niż te w Grand Prix. Tutaj nawet nie chodzi o sam dobór stadionów, ale o sposób przygotowania nawierzchni. Nawet w Pardubicach, gdzie warunki nie były najlepsze, do tego sam owal był bardzo szeroki, a kwestia mistrzostwa rozstrzygnięta, sporo działo się na torze - podsumował były menedżer.
Biorąc to wszystko pod uwagę, wydaje się, że organizatorzy SEC stoją przed szansą wzmocnienia stawki, a za tym najpewniej pójdzie zwiększenie rangi cyklu. Najpewniej wielu fanów widziałoby w mistrzostwach Europy jeszcze Artiom Łagutę oraz Emila Sajfutdinowa, lecz według naszego rozmówcy, nie ma szans na ich powrót. - Pod względem sportowym, zdecydowanie ich brakuje i zasługują na jazdę, ale jeśli podjęto jakąś decyzję, to trzeba się jej trzymać - zakończył Jacek Frątczak.