Kampania wyborcza pełna żużla. Tego jeszcze nie było

Materiały prasowe / PAP (Łukasz Gągulski) / Facebook / EastNews (NewsLubuski) / Na zdjęciu: od lewej Bartłomiej Wróblewski, Jarosław Kaczyński, Michał Kołodziejczak, Łukasz Mejza
Materiały prasowe / PAP (Łukasz Gągulski) / Facebook / EastNews (NewsLubuski) / Na zdjęciu: od lewej Bartłomiej Wróblewski, Jarosław Kaczyński, Michał Kołodziejczak, Łukasz Mejza

Kampania wyborcza dobiega końca. Po raz pierwszy tak wiele można w niej było usłyszeć o nazywanym "czarnym sportem" żużlu. Były "wagony pieniędzy" dla jednego z klubów, obietnica nowego stadionu w Lublinie, a nawet silnik dla szkoły adeptów.

To była jedna z dłuższych kampanii wyborczych w historii wolnej Polski, bo tak naprawdę politycy zaczęli starać się o głosy na wiele miesięcy przed oficjalnym ogłoszeniem terminu wyborów parlamentarnych. Dobitnym przykładem może być marcowa konferencja Falubazu Zielona Góra, na której dość niespodziewanie pojawił się skompromitowany po publikacjach Wirtualnej Polski Łukasz Mejza.

O parlamentarzyście zrobiło się głośno w listopadzie 2021 roku. To efekt śledztwa dziennikarzy Wirtualnej Polski Szymona Jadczaka i Mateusza Ratajczaka. Opisali oni kontrowersyjną działalność biznesową polityka. Spółka Mejzy Vinci Neoclinic obiecywała leczenie nieuleczalnych oraz śmiertelnych chorób, oraz organizowała wyjazdy do Meksyku, na nikomu nieznaną terapię, do człowieka, który okazał się oszustem.

Mejza nie kupił kibiców "wagonami pieniędzy"

"Mejza wyp********" - takie słowa wybrzmiały w sali konferencyjnej zielonogórskiego klubu kilka minut przed startem konferencji prasowej w Zielonej Górze, na której przedstawiono Eneę jako nowego sponsora tytularnego Falubazu. Polityk wspierający PiS zapowiadał wtedy "wagony pieniędzy" dla sportu, bo "taka jest rola parlamentarzysty".

ZOBACZ WIDEO: Bartosz Zmarzlik opowiada o relacjach z RK Racing

W późniejszych miesiącach Mejza nie był już tak aktywny w świecie żużlowym. Być może wpłynął na to fakt, że kibice Falubazu nie przyjęli go najlepiej na konferencji. Poseł nie pogratulował nawet drużynie upragnionego awansu do PGE Ekstraligi na początku października. Skupił się za to zalewaniu podzielonogórskich miejscowości swoimi plakatami i wpisami, w których zapowiada "pogonienie Tuska".

- Kibice zareagowali właściwie. Na miejscu działaczy bym się zastanowiła, czy pieniądze "załatwione" przez tego pana są warte negatywnych emocji i skojarzeń, jakie się z tym wiążą. Sport powinien być wolny od takich osób - powiedziała WP SportoweFakty Marta Półtorak, była prezes Stali Rzeszów.

Łukasz Mejza musiał działać już w marcu, bo w związku z licznymi skandalami nie był pewny miejsca na listach wyborczych PiS i walczył o swoje. Gdy oficjalnie poznaliśmy kandydatów do parlamentu, kampania ruszyła pełną parą, a wraz z nią żużel coraz częściej pojawiał się w nagłówkach mediów.

Kampania wyborcza w blasku... reflektorów

Gdy w ostatnich tygodniach wyszło na jaw, że InvestHousePlus PSŻ Poznań może nie otrzymać licencji na starty w 1. Lidze Żużlowej z powodu braku oświetlenia na stadionie, do akcji wkroczył Bartłomiej Wróblewski z PiS. Ostatecznie środki na zainstalowanie tymczasowych jupiterów wyłożyć ma państwowa Enea, a poseł w mediach społecznościowych stwierdził, że "skutecznie o to zabiegał".

Przy okazji briefingu na murawie stadionu na Golęcinie podpisano tylko "list intencyjny w sprawie stworzenia warunków dla zapewnienia profesjonalnego oświetlenia stadionu żużlowego w Poznaniu". Chociaż problem braku oświetlenia znany był już przed rokiem, to poseł Wróblewski twierdzi, że wtedy o nim "nie wiedział", dlatego zainterweniował dopiero teraz.

- Odbieram to jednoznacznie jako "kupowanie" głosów przed wyborami. Tym bardziej że PiS sięga po pieniądze ze spółek skarbu państwa. Robi to nie tylko w Poznaniu, ale w całej Polsce i to na ogromną skalę - tak działania posła skomentował w "Gazecie Wyborczej" Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania.

Zainstalowanie tymczasowego oświetlenia na osiem meczów to koszt ok. 700 tys. zł.

Kowalski dba o Kolejarza, Kołodziejczak o adeptów szkółki

We wrześniu w Opolu odbyła się natomiast konferencja, na której pojawił się temat przyszłości II-ligowego OK Bedmet Kolejarza Opole. - To wspaniały klub żużlowy, wielka duma całego Opola. Ja sam byłem i jestem wielkim kibicem tego klubu - mówił wiceminister Janusz Kowalski z Suwerennej Polski, a stojący obok niego wojewoda Stanisław Kłosowski z PiS kreślił ambitne plany.

- Opolszczyzna zasługuje na to, żeby mieć mocny w Ekstralidze kwalifikowany klub żużlowy. Myślę, że niebawem dojdzie już do zakomunikowania takich pozytywnych informacji dla tego klubu - mówił Kłosowski, niejako obiecując opolanom, że firma PKP Intercity Remtrak może wesprzeć finansowo Kolejarza.

Kibicom żużla próbował przypodobać się również Michał Kołodziejczak, który kandyduje do parlamentu z list Koalicji Obywatelskiej. Lider Agrounii pojawił się na meczu w Gnieźnie i przy tej okazji ufundował tamtejszej szkółce silnik żużlowy. Odpowiedź ze środowiska była natychmiastowa. "Jeśli to ten silnik ze zdjęcia to szkoda, że jednak nie nowy" - napisał Krzysztof Cegielski, były zawodnik i szef stowarzyszenia żużlowców "Metanol". Nowa jednostka potrafi kosztować 40 tys. zł, Kołodziejczak za używaną zapewne zapłacił kilkukrotnie mniejszą kwotę.

Kaczyński zaskoczył na koniec

O efektowny koniec kampanii wyborczej w środowisku żużlowym zadbał Jarosław Kaczyński. Prezes Prawa i Sprawiedliwości zapowiedział kibicom Platinum Motoru Lublin budowę nowoczesnego stadionu. Taka obietnica może działać na wyobraźnię sympatyków "Koziołków", bo aktualny mistrz kraju dysponuje obiektem, który wygląda nieadekwatnie do obecnych standardów.

- W Lublinie jest problem stadionu żużlowego. Władze miejskie sobie z tym nie dają rady. Ja mogę powiedzieć tak: Jeśli będziemy przy władzy, to w przyszłym roku wpiszemy ten stadion do programu inwestycji strategicznych. Dofinansujemy i stadion tak bardzo potrzebny powstanie - powiedział Kaczyński w spocie wyborczym.

Prezes PiS wywołał natychmiastową reakcję władz miasta. Prezydent Krzysztof Żuk, popierany w Lublinie m.in. przez Platformę Obywatelską, przystąpił do kontrataku. "Dlaczego PiS zajął się wsparciem tej inwestycji na trzy dni przed wyborami, czyżby to klasyczne obietnice wyborcze bez pokrycia i mydlenie oczu lublinianom?" - zapytał Żuk na Facebooku.

Prezydent Lublina przypomniał, że radni PiS zagłosowali przeciwko inwestycji, a działania rządu sprawiły, że miasto straciło ponad 300 mln zł z podatków. "Te pieniądze powinny być zainwestowane tu w Lublinie, a nie zasilać budżet państwa. Za nie moglibyśmy budować szkoły, przedszkola, naprawiać drogi i realizować infrastrukturę sportową, w tym dla żużla, wszystko to, czego oczekują od nas mieszkańcy" - dodał.

- Zwróćcie odebrane Lublinowi dochody, a sami sobie ten stadion wybudujemy. Druga możliwość, jeśli chcecie się dorzucić, to proszę bardzo. Niech to nie będą puste obietnice. Ustalmy wysokość dofinansowania. 50 proc., 80 proc., 100 proc.? Jeśli mówimy o wprowadzeniu do programu inwestycji strategicznych, to podpiszmy jeszcze dziś promesę. To pokaże, że są to konkretne deklaracje - powiedział Krzysztof Żuk na zorganizowanym briefingu.

Koszt budowy nowej areny to ok. 250-300 mln zł. Problem w tym, że to... za dużo, aby inwestycja powstała w ramach rządowego programu. - Prezes Kaczyński mówi o dofinansowaniu, a nie wie, jaka będzie wartość tej inwestycji - dodał prezydent Lublina.

Czy kibice to kupią?

Niedzielne wybory parlamentarne pokażą, czy kibice żużla w danych ośrodkach kupili tę "kiełbasę wyborczą". Działaniami polityków zaskoczona nie jest Marta Półtorak. Zdaniem byłej prezes rzeszowskiej Stali, sport zawsze pojawiał się w kampanii. Obecność w niej żużla jest po prostu dowodem na to, że zyskał on na znaczeniu w ostatnich latach.

- Sport jest częścią naszego życia. Wiele osób się nim pasjonuje, więc nie ma nic złego w tym, że politycy się nim interesują. Natomiast czasami wychodzi to nienaturalnie. Aczkolwiek chyba każdy rozpozna fałsz kogoś, kto w ogóle nie zna danej dyscypliny i dzień przed wyborami sobie o niej przypomina - skomentowała była działaczka żużlowa i właścicielka kilku firm na Podkarpaciu.

Półtorak zwróciła też uwagę na to, że należy rozróżniać sytuację, w której kandydat finansuje jakikolwiek przedmiot z własnej kieszeni od tej, w której polityk angażuje do kampanii spółki Skarbu Państwa. - Być może pan Kołodziejczak wcześniej kibicował Startowi. Na pewno wolę, aby dał on nawet używany silnik za swoje pieniądze, niż gdyby rozdawał nasze pieniądze - dodała.

- Podejrzewam, że pan Kołodziejczak kupił silnik za swoje pieniądze i to się ceni. Natomiast gorzej jest, jeśli przychodzi polityk i obiecuje, że klub dostanie pięć milionów złotych, jeśli go ludzie wybiorą. To już jest przekupstwo polityczne - podsumowała Półtorak.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Świeżo upieczony mistrz 1. Ligi schodzi o szczebel niżej
Kolejarz Opole zatrzymał zawodnika. Kontrakt na dwa lata

Źródło artykułu: WP SportoweFakty