Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: W grudniu 2022 roku przejęliście szkolenie na gdańskim mini torze. W minioną sobotę odbył się ostatni trening na torze mieszczącym się tuż obok obiektu im. Zbigniewa Podleckiego. Jaki był to sezon dla waszej Akademii?
Krystian Plech, prezes Akademii Sportu Wybrzeże Gdańsk: Z całą pewnością trudny. Oficjalnie nasze Stowarzyszenie porozumiało się z klubem GKŻ Wybrzeże w sprawie szkolenia na mini torze w grudniu, a to było już bardzo późno na ewentualne rozmowy dotyczące wsparcia naszych działań, ponieważ wiele firm, a także programów z dotacjami zamyka swoje budżety dużo wcześniej. Na starcie więc mieliśmy mało czasu na poukładanie spraw organizacyjnych, głównie budżetowych. Mimo wszystko podjęliśmy się tego zadania wierząc, że uda się zgromadzić odpowiednie środki na zabezpieczenie tego sezonu. Zakładaliśmy konkretną liczbę jednostek treningowych oraz kosztów z nimi związanymi, co pozwoliło nam oszacować niezbędny budżet. Otrzymaliśmy część środków z programów grantowych, jednak to nie wystarczyło. Szukaliśmy wsparcia wśród sponsorów prywatnych i tutaj udało się naprawdę pozyskać grono wspaniałych ludzi, którzy zaufali naszej Akademii i dzięki nim, udało się odjechać ten sezon tak jak zaplanowaliśmy, a nawet z nawiązką.
W Polsce, w przeciwieństwie do Danii jest niewiele klubów miniżużlowych. Jakim minimalnym budżetem musi dysponować klub miniżużlowy, a w jaki celujecie w kolejnym sezonie?
Jeden trening kosztuje nas 1 200 złotych. Treningów w sezonie mamy 56. Na taką kwotę składa się wynagrodzenie trenera, zabezpieczenie medyczne, wynajem obiektu, obsługa techniczna do kosmetyki toru, paliwo do motocykli. Do tego dochodzi wiele innych kosztów. Nasz budżet to niespełna 70 tysięcy złotych, jednak nie jest to wystarczająco mając na uwadze nasze cele.
Co było najtrudniejszym wyzwaniem organizacyjnym dla nowo powstałego klubu?
Na pewno organizacja budżetu, jednak tutaj od początku wierzyłem w ten projekt i wiedziałem co chcemy zrobić. Miałem konkretny pomysł na tą Akademię, ale wiadomo uzależnione jest to od finansów. Chciałem, aby nasza Akademia była miejscem gdzie każde dziecko, będzie miało szansę spróbować swoich sił na motorze, bez względu czy jego rodziców stać na uprawianie sportu motorowego czy też nie. Dlatego pierwszym krokiem był remont warsztatu, aby mieć przestrzeń do dbania o sprzęt i stworzenie magazynu, gdzie będziemy mieli niezbędne wyposażenie dla adeptów. Tutaj dzięki wsparciu wielu firm, udało się przeprowadzić generalny remont warsztatu, który służy obecnie adeptom i ich rodzicom. Następnie poprosiłem wielu żużlowców o możliwe wsparcie nas akcesoriami. Zawodnicy czasami mają tego sporo po sezonie i na zawodowym poziomie już z nich nie skorzystają, ale dla początkujących adeptów jest to olbrzymie wsparcie, gdyż zakup kompletnego wyposażenia wiąże się z wydatkiem ok. 3500 złotych. Rodziców nie stać na taki wydatek, aby sprawdzić na jednym treningu czy ich dziecko polubi motory i czy się przypadkiem nie wystraszy. Dlatego bardzo dziękuję chłopakom za pomoc, oni to rozumieją bo wielu z nich zaczynało podobnie, tym bardziej też wspierali naszą ideę i misję.
ZOBACZ WIDEO: Pedersen: Znów czuję się podekscytowany. Poza PGE Ekstraligą też jest znakomicie
Jacy zawodnicy pomogli?
Krystian Pieszczek, który sam stawiał pierwsze kroki na gdańskim mini torze, Szymon Woźniak, Krzysztof Buczkowski, Oliver Berntzon, Frederik Jakobsen, Robert Lambert, Patryk Dudek. Naprawdę wielu się zaangażowało i to doceniam, bo to pokazuje też ich empatię dla tych dzieci i chęć pomocy.
Pozyskany sprzęt i baza pozwoliły zachęcić do pojawienia się w Akademii nowych adeptów?
Gdy porozumieliśmy się z klubem GKŻ Wybrzeże, przejęliśmy tych chłopców którzy wtedy trenowali już na gdańskim mini torze. Było ich tylko czterech. To oni właśnie wyszli do prezentacji na pierwszym meczu sezonu i z nimi stworzyliśmy pierwszą strefę przy mini torze, gdzie wystawiliśmy nasze motocykle, częstowaliśmy kibiców ciastem, watą cukrową i popcornem. Wtedy też ogłosiliśmy nabór do naszej Akademii i oddźwięk był dosyć spory, pojawili się pierwsi chłopcy, po kolejnych meczach kolejni i dzisiaj kończąc sezon mamy w sumie 20 dzieciaków, którzy trenują w naszych strukturach. Ta liczba robi wrażenie, jednak wymaga od nas ogromnej pracy organizacyjnej, bo jest to bardzo liczna grupa jak na polskie realia żużlowe.
Co stanowi największe wyzwanie ?
Jak wspomniałem, chcieliśmy stworzyć Akademię, gdzie każdy będzie mógł spróbować jazdy na motocyklu. Dlatego zakupiliśmy, dzięki wsparciu sponsorów dwa motocykle PitBike, po których weryfikujemy jakie są umiejętności danego adepta. Jeśli widzimy, że potrafi odpowiednio operować manetką gazu, wtedy kierujemy go na motor mini żużlowy. Jednak liczba adeptów jest duża, a motorów niestety nam brakuje. Do tego wiadomo, sprzęt czasami wymaga remontu, serwisu, a na treningu po upadku się zepsuje więc część z adeptów jest później poszkodowana.
Czy docelowo rodzice muszą sami inwestować w sprzęt? Iloma motocyklami dysponujecie?
Rodzice po kilku treningach decydują się na zakup swojego sprzętu, jednak jak wspomniałem, nie każdego stać, a szkoda by było, abyśmy przegapili dziecko, które ma predyspozycje do bycia dobrym zawodnikiem, jednak na przeszkodzie stoją możliwości finansowe jego najbliższych. Dlatego cały czas chcemy powiększyć nasz park maszyn i posiadać odpowiednią ilość sprzętu, która zabezpieczy naszą Akademię. Bardzo dziękuję sponsorom, dzięki którym udało się zakupić dwa pit bike'i oraz kibicom, którzy wspierali nasze działania i dzięki nim mamy też jeden motor żużlowy. Czeka nas długa zima, musimy nasz sprzęt serwisować i będziemy szukali możliwości zakupu nowych motocykli.
Po ogłoszeniu waszej współpracy z GKŻ Wybrzeże, informowaliście że treningi będą się odbywać przy udziale legend Wybrzeża, jednak nie prowadzili ich regularnie. Jaka jest szansa na szkolenie adeptów przez nich?
Z każdym byłym zawodnikiem klubu jestem chętny do współpracy i kiedy rozmawialiśmy po przejęciu mini toru, wyrazili chęć pomocy w momencie gdy czas i zdrowie im na to pozwoli. Obecnie jednak treningi wymagają naprawdę dobrej organizacji i komunikacji z rodzicami, zwłaszcza przy tak licznej grupie jak nasza, a do tego wiele aspektów które dochodzą między innymi w związku z dotacjami. Każdy klub młodzieżowy ubiega się o środki z różnych programów. Dla przykładu w Gdańsku otrzymujemy je z programu PROFIS, który wymaga abyśmy edukowali dzieci w naszym klubie o profilaktyce uzależnień od alkoholu i używek. Trenerzy więc muszą posiadać odpowiednie uprawnienia oraz certyfikat do tych zajęć oraz prowadzić przed treningiem zajęcia zgodnie z podręcznikiem. To też trzeba odpowiednio kontrolować, bo takie są wymogi programu. Tak więc liczba obowiązków spoczywająca na trenerach jest spora i potrzebujemy osób, które zadbają o ten aspekt.[1] Jednak w momencie gdy legendy gdańskiego Wybrzeża mają czas, to chętnie odwiedzają nasze treningi. Na jednym z nich był sam Marvyn Cox, który był do dyspozycji dzieciaków. My też przedstawiliśmy go, opowiedzieliśmy o jego sukcesach i jak wiele znaczy w historii gdańskiego klubu.
Początkowo za treningi odpowiedzialny był Kacper Gomólski, jednak w trakcie sezonu nie tylko on trenował waszych adeptów. Dlaczego?
Długo rozmawialiśmy z Kacprem zimą. Wiedzieliśmy, że priorytetem jest liga polska, jednak w trakcie tygodnia nie zanosiło się na jazdę w ligach zagranicznych, więc ten wolny czas miał chętnie spożytkować na wspieranie naszej Akademii. Niestety, ale sytuacja jaka miała miejsce w sztabie szkoleniowym w Gnieźnie i brak trenera, zmusiły klub Startu do szukania innego instruktora z licencją, a taką ma Kacper. Nie byliśmy w stanie zaoferować mu takich warunków jak gnieźnieński klub, jednak mimo wszystko w wolnych terminach Kacper się u nas zjawiał, ale nie z taką częstotliwością jaką planowaliśmy. Nie mogliśmy jednak pozwolić na organizację treningów bez nadzoru, dlatego jako zarząd zdecydowaliśmy się zaangażować kogo innego i treningi prowadził Marcel Szymko.
Czy sprawdził się on jako trener?
Marcel to absolwent AWF, trener grup młodzieżowych w judo, a także były zawodnik, ma wiele dobrych cech jako trener młodzieży. Do tego często wspierał nas Piotr Szymko, który w przeszłości prowadził treningi na mini torze, oraz Paweł Jackiewicz i ja, staraliśmy się wspierać naszych adeptów naszą wiedzą i doświadczeniem. Jesteśmy jednak po pierwszym sezonie i musimy podjąć decyzję jak powinien wyglądać sztab naszej Akademii.
Obecnie posiadacie tylko jednego zawodnika z licencją. Jest nim Antoni Jabłoński. Czy wśród adeptów są kolejni, którzy przystąpią do egzaminu?
Mamy już trzech zawodników, którzy są gotowi do rywalizacji i w naszej ocenie są gotowi do rywalizacji w zawodach. Odbyli też próbę zdania egzaminu, zdali egzamin teoretyczny, jednak nie poszło im w praktyce. Chociaż uważam, że te zasady nie są do końca fair w stosunku do tak młodych adeptów i klubów mini żużlowych, przez to naszym dwóm adeptom się nie udało.
O których zasadach mowa?
O wypadku w jeździe egzaminacyjnej. Jeśli sam egzamin traktujemy tak samo jak zawody - bieg żużlowy, to czy upadek w jednym biegu eliminuje zawodnika z kolejnego biegu? Nasi adepci - Gustaw Bazydło i Nikodem Sekuła byli w ostatni weekend na egzaminie w Rybniku. Dla naszego klubu, wysłanie zawodników na drugi koniec Polski na egzamin to wyzwanie. Odbywał się on wcześnie rano, a więc musieliśmy zapewnić im transport, nocleg, wyżywienie przez dwa dni oraz koszty samego egzaminu wyniosły kilka tysięcy złotych. Wiemy, że obaj mają wszystkie umiejętności do rywalizacji, na treningach jeździli spod taśmy, z zawodnikami z licencją, mieścili się w regulaminowych czasach, bez problemu radzili sobie również na sesjach treningowych w Rybniku. Ale na samym egzaminie obaj mieli upadki - Nikodem na kilka metrów przed rozpoczęciem czwartego kółka, Gustaw z kolei już w biegu w czterech, przez sytuację na torze. I tak skończył się dla nich egzamin.
Co dalej? Czy zmienia wam to jakkolwiek plany przed nowym sezonem związane ze zgłoszeniem zespołu do kolejnych rozgrywek?
Na pewno. Chciałbym mieć spokojną zimę i wiedzieć, że mamy skład do rozgrywek o DMP w mini żużlu. Przerwa też pozwoliłaby nam lepiej się przygotować, zabezpieczyć budżet i zaplanować cały nadchodzący sezon. Wierzę, że zdadzą egzamin, długo ostatnio rozmawialiśmy i od początku marca będziemy mocno trenowali z nimi. Jednak musimy czekać do wiosny. Uważam, że zwłaszcza w mini żużlu, komisja powinna początkowo ocenić po treningu umiejętności adepta, jeśli kilka kółek pokonuje płynnie to chyba można ocenić, że umie jechać. W jeździe na czas dochodzi już stres i emocje, więc w mojej ocenie powinno się mieć to na uwadze. A upadek nie powinien przekreślać możliwości ponownego wyjazdu i podejścia na tym samym egzaminie. Oczywiście co innego jest, jak zawodnik nie ma kontroli nad motocyklem i upada co chwilę, ale to właśnie egzaminatorzy powinni zaobserwować już na jazdach treningowych i ocenić umiejętności danego zawodnika. Trudno, będziemy trenowali z naszą trójką i podejdziemy ponownie do egzaminu.
W finale MPPK w barwach Akademii wystartował gdańszczanin Dorian Biedrzycki, który reprezentuje barwy Klubu Sportowego Toruń, czy jest szansa że Dorian wróci do Gdańska i w kolejnym sezonie będzie bronił barw Wybrzeża?
Nie nam oceniać decyzję Doriana i jego rodziców. Wiadomo, zupełnie inne możliwości i perspektywy są w klubach ekstraligowych, aniżeli w klubach pierwszoligowych, czy chociażby w naszej Akademii, która jest klubem stricte mini żużlowym. Zgodnie z uchwałą zarządu naszej Akademii, każdy zawodnik o innej przynależności klubowej może trenować na naszych treningach za odpowiednią opłatą, o ile jego obecność nie wpłynie na harmonogram treningu dla członków naszej Akademii, którzy mają pierwszeństwo. W tym sezonie Dorian tak trenował i nie zamykamy się na udział zawodników innych klubów. Jednak nie będziemy też brali udziału w licytacjach na tym poziomie szkolenia i walczyli o zawodników, aby reprezentowali nasz klub w zawodach rangi PZM. Mamy sporo adeptów, którzy u nas trenują, chcą zdać egzamin w naszym klubie i nas reprezentować, dla nich jesteśmy i oni mają pierwszeństwo.
Czy nie wpłynie to negatywnie na wyniki?
Mam dosyć stanowcze zdanie na temat sukcesów i tytułów w mini żużlu. Oczywiście jest to bardzo fajne, miłe i możliwe że i motywujące dla adeptów, jednak uważam że jest to okres, który zawodnicy powinni się skupić na jak najlepszym wyszkoleniu technicznym, obyciu z motocyklem, budowania doświadczenia, które zaprocentuje na dużym torze i tam będzie czas do walki o medale. Miniżużel to etap przygotowawczy, wolałbym za kilka lat spojrzeć jak nasi adepci zdobywają ważne punkty w lidze lub sięgają po tytuły na dużym torze, podkreślając jak ważnym etapem w ich rozwoju był miniżużel, niż ciesząc się z medali zdobytych w miniżużlu, a za kilka lat dowiedzieć się, że ślad o tym zawodniku zniknął. Niestety w polskim mini żużlu mamy ciągle walkę z moim zdaniem chorą pogonią i ambicją rodziców do osiągnięcia sukcesów, kosztem drogiego sprzętu, czasami nawet świadomego przerabiania, aby tylko jego dziecko było najlepsze - najszybsze. Chciałbym jednak postawić na jakość i wiedzę w naszej Akademii.
Skoro nie chcecie na siłę celować w wyniki sportu dzieci, w jakim wieku będą przekazywani adepci na duży tor, gdzie szkoleniem od 250 cc zajmuje się GKŻ Wybrzeże?
W wieku 12-13 lat. Jeżeli będziemy widzieli, że adept może już rozpoczynać przygodę na 250, wtedy pójdzie dalej.
Jakie plany na okres zimowy ma wasza Akademia?
Na pewno pierwszym aspektem jest rozliczenie sezonu 2023, podsumowanie co trzeba usprawnić, poprawić, gdzie są nasze błędy i jak możemy lepiej funkcjonować. Następnie praca nad budżetem i poszukiwanie nowych sponsorów. A jeśli chodzi o adeptów i ich rodziców, to mamy zaplanowane wiele aktywności - zarówno sportowej jak i edukacyjnej. Myślę, że wielu z tych aspektów nie było jeszcze w klubach i z czasem kibice będą mogli się przekonać co mamy w planach, śledząc nasze portale. Na pewno dla nas nie jest to okres martwy jak w wielu innych klubach, że widzimy się dopiero w marcu na torze. Teraz będzie dla nas bardzo ważny czas przygotowań.
Czytaj także:
Opozycja kłóci się o pieniądze na Motor. PiS to wykorzystuje
Baron oficjalnie zaprezentowany