[b]
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty: Początek sezonu wcale nie zapowiadał, że Unia znajdzie się w play-offach. W ostatecznym rozrachunku jednak ta sztuka się udała i należy uczciwie powiedzieć, że pana zespół pokazał klasę w drugiej części rozgrywek. [/b]
Daniel Bałut, przewodniczący rady nadzorczej klubu Grupa Azoty Unia Tarnów: Zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby pojechać na miarę naszych dawnych sukcesów i zacząć zwyciężać mecze. Faktycznie, sam początek był trudny. Nie da się ukryć, że niektóre roszady w składzie ułatwiły nam zadanie. Poziom w drugiej lidze poszybował w górę. Widać, że z każdym rokiem jakość rośnie i jest coraz trudniej osiągać zadowalające wyniki na tym szczeblu rozgrywkowym.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Papier, a wydarzenia na torze żużlowym to wprawdzie dwie odmienne kwestie, jednak widać na nim, że siła Unii wzrośnie. Nie brakuje opinii, że ten zespół może być hegemonem rozgrywek.
Ja się nie zgadzam z takim określeniem. Sport pisze różne scenariusze i trzeba być gotowym na wszystko. Wiadomo natomiast, że jeśli mierzy się wysoko, trzeba skompletować silny zespół, który umożliwi walkę o najwyższe cele. Nie można żyć samymi nadziejami. Trzeba zminimalizować ryzyko. Faktycznie, apetyt rośnie. Trzymamy się długoterminowego planu.
Dwa lata temu odjechaliśmy sezon, w trakcie którego mieliśmy uzdrowić sytuację klubu, jego wizerunek, a także odbudować relacje z kibicami. W kolejnym chcieliśmy zacząć osiągać pewne sukcesy i lepsze wyniki. W trzecim zaś poważnie myśleć awansie. Druga liga jest ciekawa, ale już się w niej najeździliśmy i chcemy piąć się w górę.
Inne zespoły jeszcze negocjują z zawodnikami, ale patrząc na warunki drugoligowe, można odnieść wrażenie, że Unia będzie trudna do przebicia.
Kierując się samymi nazwiskami, jest jeszcze kilka ciekawych postaci na rynku transferowym. Zależało mi na tym, żeby zbudować sensowne zestawienie i zrobić to jak najszybciej. Oczywiście działając z głową, by stworzyć coś mającego rację bytu, ale nie za najwyższą cenę.
Dlatego czasami uśmiecham się, czytając przeróżne medialne doniesienia, dotyczące szczegółów kontraktów. Zawodnicy, którzy na nie natrafiają, pewnie też się łapią za głowę i zastanawiają, kto dał im takie pieniądze, bo nigdy ich nie widzieli. Dziennikarze, czy publicyści mają natomiast to do siebie, że pewne rzeczy mogą układać sami. Rzeczywistość jednak nierzadko wygląda inaczej.
ZOBACZ WIDEO: Pedersen: Znów czuję się podekscytowany. Poza PGE Ekstraligą też jest znakomicie
Mimo wszystko można założyć, że skład nie należał do najtańszych, więc budżet musi umożliwiać walkę o najwyższe cele.
Nie jest najtańszy. Ja również słynę z tego, że prowadzę twarde negocjacje z zawodnikami i z tego słynę. Fakty są takie, że jeśli osiągniemy dobry wynik sportowy, poniesiemy koszty większe o dwadzieścia kilka procent. Sport żużlowy nie jest tani i nie rozmawiamy o kwotach rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych, ale nie ma mowy również o zbyt optymistycznym oszacowaniu swoich możliwości i wydawaniu pieniędzy ponad stan.
Malkontenci zwrócą uwagę na fakt, że Unia zbudowała skład z zawodników, którzy mają za sobą nie do końca udane sezony. Ma pan jakieś obawy, czy jest przekonany, że druga liga pozwoli się odbudować niektórym żużlowcom?
Im nie potrzeba żadnej odbudowy, to już się stało. Daniel Jeleniewski to walczak. Już rok temu prowadziliśmy z nim zaawansowane rozmowy, jednak ostatecznie nie udało się go zatrudnić. Kontuzja pokrzyżowała mu szyki i to w momencie, którym prezentował się bardzo dobrze. Myślę, że to zawodnik gwarantujący wysokie zdobycze punktowe. On nigdy nie odpuszcza.
David Bellego ma krzywą zmienną jeśli chodzi o prezentowaną formę, lecz nie obawiam się o jego postawę. Wydaje mi się, że będzie spisywał się na miarę pokładanych oczekiwań. Co do Timo Lahtiego... Cóż. W Łodzi nikt nie wypadał zbyt dobrze. Nie wiem, czy to kwestia atmosfery albo innych czynników. Kibice widząc jego ostatnie starty, w lidze niemieckiej, czy innych turniejach mogą być spokojni. Oczywiście jak wspomniałem, jest to sport. Mogą być pewne niespodzianki, ale mam nadzieję, że same pozytywne.
Za to rewelacyjnie w drugiej lidze prezentował się Adrian Cyfer. Poruszaliśmy niedawno wątek medialnych doniesień, wedle nich to właśnie ten żużlowiec może liczyć na najwyższy kontakt. Widzi pan w Cyferze lidera na przyszły sezon?
Na temat szczegółów ustaleń kontraktowych nie będę się wypowiadał, ponieważ to zostaje w klubie i jest chronione tajemnicą. Jeśli chodzi o pozycje seniora polskiego, zależało nam, żeby obsadzić ją solidną postacią. Przede wszystkim taką, która znakomicie zna tory drugoligowe. Adrian spisywał się wyśmienicie dwa lata temu. Po wypożyczeniu z Poznania również jeździł świetnie. Nie będę ukrywał, że rozmawialiśmy z nim dużo wcześniej. Zależało nam, by sprowadzić go do Tarnowa.
Marko Lewiszyn z kolei miewał mecze lepsze i słabsze. Szczególnie po jego myśli nie poszedł ten w Rzeszowie.
To zawodnik, który miał bardzo dużo literek przy swoim nazwisku. Te najczęściej pojawiały się, gdy jechał na pozycji punktowanej, na przykład walcząc o pierwsze miejsce albo próbując je odzyskać. Faktycznie spotkania, w których punktował skutecznie przeplatał gorszymi. To wynikało z gorącej głowy, którą jednak udało nam się ostudzić. Krótko mówiąc, Marko ma wielki potencjał, jest walczakiem i idealnym kandydatem na pozycję U24.
Jak widać doszedł pan do wniosku, że Unia potrzebuje rewolucji, żeby powalczyć o awans.
Nie da się ukryć. To było widać już po roszadach w składzie. Brzydko mówiąc, pierwotny zespół właściwie siedział na ławce. Znając siłę drugiej ligi, musieliśmy dokonać drastycznych zmian, co rynek transferowy na szczęście umożliwił. Pomogły w tym dobre relacje z innymi klubami.
W połowie sezonu było widać, że nasi kibice są głodni żużla i dobrych wyników. Z każdym meczem coraz tłumniej stawiali się na stadionie. Duch Unii Tarnów się odradza. Mierzymy wysoko przede wszystkim ze względu na nich. Ponadto chcemy też odwdzięczyć się głównemu sponsorowi, Grupie Azoty, który trwa przy nas od wielu dziesięcioleci.
Czy na dziś Unia to główny faworyt do awansu?
To tylko sport. Trzeba maksymalizować szansę zwycięstwa, niemniej jednocześnie patrząc na wszystko realistycznie. Warto cofnąć się do sezonu, gdy spadliśmy. Przed rozpoczęciem rozgrywek nikomu nie przyszłoby to do głowy. Oczywiście ja nie chcę snuć żadnych czarnych scenariuszy. Mam nadzieję, że wyczerpaliśmy limit pecha i za rok o tej samej porze będziemy mieli wiele powodów do zadowolenia.
Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Oni skończą wiek juniora w 2024 roku
- Stal chce zawodnika Betard Sparty!