[tag=36647]
Remigiusz Substyk[/tag] jest sędzią żużlowym od 2010 roku. W tym czasie poprowadził setki imprez. Ostatni mecz ligowy sędziował 22 kwietnia tego roku, kiedy ebebe PSŻ Poznań mierzył się na własnym torze z H.Skrzydlewska Orłem Łódź. Wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie doświadczony arbiter nie wróci na wieżyczkę.
- Pojawiło się u mnie zmęczenie materiału - mówi nam Substyk, który w rozmowie z WP SportoweFakty porusza wiele ważnych kwestii dotyczących sędziowania meczów ligowych w Polsce. Niektóre jego słowa są naprawdę szokujące, bo wynika z nich, że arbitrzy są coraz mniej niezależni. - Obecny model i zależności mogą sprawić, że wkrótce będziemy mieć sędziów na telefon - podkreśla Remigiusz Substyk.
Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Od dłuższego czasu nie sędziuje pan zawodów żużlowych. Czy to koniec pana pracy na wieżyczce?
Remigiusz Substyk, sędzia żużlowy: Nie złożę panu publicznej deklaracji, że nigdy do tego nie wrócę. Mądrzy ludzie twierdzą, że nigdy nie należy mówić nigdy. Gdybym miał to jednak jakoś ocenić, to na 95 proc. na wieżyczce już się nie pojawię.
ZOBACZ WIDEO: Dominik Kubera z medalem w Grand Prix? Menedżer nie ma wątpliwości
Dlaczego?
Przede wszystkim pojawiło się u mnie zmęczenie materiału, a dodatkowo praca sędziego zaczęła coraz bardziej kolidować z moim życiem zawodowym oraz prywatnym. Poza tym nie podoba mi się, w jakim kierunku zmierzają kwestie sędziowskie. Uważam, że mamy poważny problem systemowy. W mediach żużlowych obecnie sporo dyskutuje się o składzie nowej Głównej Komisji Sportu Żużlowego czy funkcji szefa sędziów. Z tego, co mi wiadomo, decyzje mają zapaść około 18 listopada. Zmiany z pewnością będą, bo one po części wynikają z reformy w polskim żużlu. Od dłuższego czasu, także na łamach mediów, przewijał się temat przesunięcia pierwszej ligi pod skrzydła PGE Ekstraligi. Teraz staje się to faktem. Skoro takie decyzje zapadły, to trudno przypuszczać, że ktoś nie zaplanował reformy również od strony personalnej. Wszystko jest już z pewnością ustalone, ale opinia publiczna usłyszy o tym właśnie w listopadzie. To jednak tak naprawdę tematy drugorzędne.
Drugorzędne? To chyba istotne, kto będzie szefem sędziów. W ostatnich tygodniach pojawiły się doniesienia, że tej funkcji może nie pełnić już Leszek Demski.
Tematy sędziowskie wymagają reformy, ale to nie jest kwestia personalna. W tym wszystkim nie chodzi o Leszka Demskiego, ale o to, aby osoba nadzorująca sędziów była jak najbardziej niezależna.
A do tej pory nie była?
Leszek Demski z pewnością ma wiedzę i na wiele rzeczy miał wpływ, ale zapewniam pana, że niektóre decyzje nie były podejmowane jednoosobowo przez niego. Trzeba zacząć od tego, że nazwa szef sędziów, której pan używa, powstała na potrzeby mediów. W regulaminie takiej funkcji nie ma. Leszek Demski jest członkiem Głównej Komisji Sportu Żużlowego i otrzymuje zadania, a jego praca nadzorowana jest przez przewodniczącego tego gremium. To z kolei oznacza, że sposób prowadzenia spraw sędziowskich może, ale wcale nie musi być jego autorskim pomysłem.
Po drugie, w najwyższej klasie rozgrywkowej wszystkimi obsadami sędziowskimi zajmuje się PGE Ekstraliga. To ona desygnuje arbitrów na mecze. Leszek Demski nie ma w tej sprawie nic do powiedzenia. Za chwilę to samo po reformie czeka zapewne 1. Ligę Żużlową. Ranga szefa sędziów spadnie zatem jeszcze bardziej, bo on będzie zajmować się szkoleniami, naborami, ale ciasteczka będzie rozdawać ktoś inny. To z kolei powoduje rozmywanie odpowiedzialności. Szef sędziów zawsze może powiedzieć, że to nie on, że to PGE Ekstraliga itd. No i tak samo działa to w drugą stronę.
Jaki to ma wpływ na pracę sędziów?
Jako sędziowie wielokrotnie byliśmy zbywani, bo nie było jednej osoby, która stała na czele i podejmowała finalnie decyzje. Poza tym arbitrzy powinni być całkowicie niezależni, a obecnie nie są, bo coraz ważniejszy staje się interes podmiotu zarządzającego. To widać zresztą po niektórych decyzjach.
Co ma pan na myśli?
Znam specyfikę tej pracy. Kiedy oglądam mecz w telewizji i obserwuję konkretne wydarzenia, to wiem, co za chwilę powinien zrobić arbiter. Każdy z nas jest pewnych zachowań nauczony i jeśli dzieje się coś dziwnego, kompletnie niespodziewanego, czego nie przewiduje nawet regulamin, to wtedy staje się dla mnie jasne, że sędzia nie podejmował tej decyzji sam. A uważam, że to dla przyszłości żużla jest bardzo niebezpieczne.
Jakieś przykłady?
Pierwszy z nich to mecz Cellfast Wilków Krosno z ebut.pl Stalą Gorzów, po którym doszło do potężnej awantury. Ten pojedynek został zaliczony po rozegraniu dziewięciu wyścigów. A prawda jest taka, że wszystko, co się wtedy wydarzyło, w ogóle nie mieści się w ramach regulaminu.
Dlaczego?
Jeśli przed zawodami tor był nieregulaminowy z winy gospodarza, a tak było, bo potwierdziło to później orzeczenie Komisji Orzekającej Ligi, to należało dać Wilkom Krosno godzinę na doprowadzenie go do właściwego stanu. Sędzia z tego narzędzia zresztą wtedy skorzystał i po pracach uznał, że tor jest regulaminowy, bo zawody się przecież rozpoczęły. Proszę jednak zauważyć, że pomiędzy rozpoczęciem meczu a biegiem dziewiątym nie doszło do zmiany warunków atmosferycznych, która mogłaby pogorszyć stan nawierzchni. Tymczasem po dziewiątym biegu sędzia znów uznał, że tor jest niebezpieczny. Skoro tak się stało, to gospodarz powinien otrzymać 30 minut na doprowadzenie go do regulaminowego stanu. Na takim etapie wyjścia są dwa. Jeśli uda się to zrobić, zawody odbywają się dalej. W przeciwnym razie mamy walkower. W Krośnie zastosowano jednak zupełnie inne rozwiązanie, którego nie przewiduje regulamin.
Rozmawialiśmy zresztą o tej sytuacji później. Poprosiłem wtedy o wyjaśnienie, jak należy postępować w takich przypadkach, bo przecież to nie było zgodne z regulaminem. Nie chodzi o to, że zarzucam coś Pawłowi Słupskiemu, bo zwyczajnie uważam, że on na to wszystko sam nie wpadł. W odpowiedzi na moje pytanie usłyszałem, że w takich sytuacjach należy konsultować się z podmiotem zarządzającym. Jeśli dochodzimy do czegoś takiego, to nie ma mowy o niezależności sędziów.
A jak skomentuje pan to, co wydarzyło się w tym roku w Ostrowie Wielkopolskim przy okazji meczu Arged Malesy z H. Skrzydlewska Orłem Łódź? Wtedy trener Marek Cieślak mówił, że sędzia "był pod wpływem poleceń, które były wydawane gdzieś wyżej".
W tym meczu wszystko teoretycznie odbyło się w ramach regulaminu, co nie oznacza, że nie ma tematu. Pojedynek w Ostrowie Wielkopolskim został zatrzymany po rozegraniu ośmiu wyścigów, choć trudno było to logicznie wyjaśnić, bo stan toru nie był gorszy wraz z upływem spotkania. Trzeba jednak pamiętać, że od pierwszego biegu nawierzchnia pozostawiała wiele do życzenia, choć nie z winy gospodarza, bo wpływ miały na to wcześniejsze opady. Jury podjęło jednak decyzję, że jest ona regulaminowa i dlatego zawody się rozpoczęły. Ich przerwanie po biegu ósmym z jednej strony mieści się w regulaminie, ale z drugiej jest trudne do wyjaśnienia, bo nie doszło do radykalnej zmiany warunków atmosferycznych. Być może chodziło jednak o to, że przed meczem została rozłożona plandeka, więc należało za wszelką cenę udowodnić jej przydatność i skuteczność. Takie miałem wrażenie jako obserwator tamtych wydarzeń.
Poza tym sam pan powiedział, że trener jednej z ekip mówił wtedy o naciskach z góry na sędziego. Miał o tym wspomnieć sam arbiter i podobno są na to świadkowie. W tym przypadku również jestem pewny, że żaden sędzia sam nie wpadłby na działania, które zostały wtedy podjęte. I znowu wracamy do niezależności sędziów od podmiotów zarządzających.
A pan odczuł kiedyś na własnej skórze, że ktokolwiek próbuje wpływać na decyzje?
Kiedyś w trakcie próby toru otrzymałem SMS od jednego z wysoko postawionych działaczy. Zawody odbywały się wtedy po opadach deszczu. Przekaz był taki, że w telewizji wygląda to nieźle, więc jedziemy. Na szczęście była to tylko sugestia, a nie nakaz, choć i tak uważam, że do takiej sytuacji nigdy nie powinno dojść. Sędzia powinien być całkowicie niezależny, więc nie powinien otrzymać takiej wiadomości. Jestem w stanie jeszcze zrozumieć komunikację z Leszkiem Demskim jako szefem arbitrów. Do tego zresztą regularnie dochodziło.
Jak przebiegała taka komunikacja z szefem sędziów?
Zostaliśmy jako sędziowie zobligowani do niezwłocznego informowania naszego szefa o problemach z przeprowadzeniem zawodów ze względu na np. stan toru lub warunki atmosferyczne. Chcę jednak zaznaczyć, że Leszek Demski nigdy niczego mi nie sugerował, a przyjmował informacje, ewentualnie informował o możliwościach opóźnienia zawodów wynikających ze współpracy z telewizją. Pod tym względem ta komunikacja była profesjonalna.
Niestety, obecnie to wszystko zmierza jednak w bardzo niepokojącym kierunku. Kibice powinni mieć świadomość, że praca arbitra nie polega tylko na ocenie sytuacji torowych, ale także na przeprowadzeniu zawodów w bezpiecznych warunkach. To sędzia bierze za to stuprocentową odpowiedzialność i dlatego absolutnie nikt nawet w najmniejszym stopniu nie powinien wpływać na jego decyzje. Wiadomo że podmioty zarządzające rozgrywkami mają swój interes w tym, by zawody odbyły się zgodnie z kalendarzem. W związku z powyższym przy obecnym układzie mogą próbować sugerować lub wpływać na decyzje sędziów.
Co w takim razie należy zrobić? Od czego należy zacząć reformę sędziowania?
Tak jak panu powiedziałem, kwestie personalne są w tej dyskusji drugorzędne. Przede wszystkim szef sędziów musi być całkowicie niezależny, także od podmiotów zarządzających. Taką osobę być może należy powoływać na kadencje. No i taki szef powinien decydować o wszystkim, także o obsadach. Być może powinien mieć do dyspozycji zaufane grono osób, bo trudno, żeby jeden człowiek ogarnął wszystkie trzy ligi. Przede wszystkim musi być jednak tak, jak z sędziami w demokratycznym społeczeństwie. Arbitrom należy zagwarantować całkowitą niezależność. Nie oznacza to jednak, że sędziowie mają być bezkarni. Należy ich w sposób merytoryczny i transparentny rozliczać z wykonywanych obowiązków. Tak samo po zakończeniu danej kadencji należy rzetelnie ocenić efekty działań szefa sędziów.
Chciałbym również zauważyć, że z tego środowiska powoli odchodzą sędziowie, którzy mieli własne zdanie i nie bali się go wypowiadać. Niestety, obawiam się, że obecny model nadzoru nad arbitrami przy tych wszystkich zależnościach, o których wspomniałem, może sprawić, że będziemy mieć wkrótce sędziów na telefon. To byłoby naprawdę fatalne dla dyscypliny, a niestety moim zdaniem zmierzamy w tym kierunku.
***
W związku z wypowiedziami Remigiusza Substyka skontaktowaliśmy się z Główną Komisją Sportu Żużlowego i poprosiliśmy o ustosunkowanie się do najważniejszych kwestii, które poruszył sędzia. Już po publikacji tekstu otrzymaliśmy informację, że komentarz zostanie nam przesłany w najbliższym czasie. Opublikujemy go natychmiast.
Zobacz także:
Ruszył okres transferowy