Czułem się jakbym zapadł w trans - rozmowa z Davey Wattem, australijskim żużlowcem

W rozmowie z naszym portalem Davey Watt porównuje muzykę pop z metalem. Australijczyk nie ukrywa, że preferuje ciężkie odmiany rocka, które jego zdaniem są trudniejsze w odbiorze i zarazem ciekawsze. Watt określa jako absurd popularność artystów pokroju Britney Spears.

Jan Gacek: Podobno jesteś zagorzałym fanem ciężkiej muzyki…

Davey Wat: Muzyka rockowa jest dla mnie czymś fantastycznym. Lubię różne gatunki z tego nurtu, ale w szczególności uwielbiam death metal i doom metal w wykonaniu szwedzkich zespołów. Wysoko cenię sobie Katatonię, Opeth czy In Flames. Jest także kilka polskich kapel, które z powodzeniem odnajdują się w takiej stylistyce. Fantastyczny jest choćby Vader. Pasję do takiej muzyki dzielę z Adamem Shieldsem. On ma imponującą kolekcję płyt. Wydaje mi się, że będzie tego grubo ponad 500 albumów. Adam jest bardzo koleżeński i chętnie mi je pożycza.

Jak sądzisz, dlaczego taka muzyka nie cieszy się zainteresowaniem szerokiego grona odbiorców?

- Fani death metalu i metalu w ogólności rozumieją muzykę zdecydowanie lepiej i głębiej ją przeżywają. Pop jest bardzo prosty i nie wymaga od słuchacza specjalnego zaangażowania. Metal jest bez porównania bardziej skomplikowany a grający go muzycy muszą posiadać spore umiejętności techniczne. Brak lub niewielka ilość melodii w mocnej muzyce sprawia, że takie dźwięki mogą być ciężko przyswajalne dla przypadkowego słuchacza. Death metal wydaje się wręcz odhumanizowany i monotonny, ale tak naprawdę jest w nim nieporównywalnie więcej tematów muzycznych niż w nagraniach pop, które zwykle przez cały czas trwania piosenki serwują " umca, umca, tralala…". Pop jest zwykle banalnie prosty. Dlatego wolę metal, bo naprawdę jest na czym ucho zawiesić.

Co sądzisz o kontrowersyjnym imagu wielu artystów z tego kręgu?

- Warstwa ideologiczna nigdy mnie nie frapowała. Black metal, który najczęściej odwołuje się do satanizmu nie jest akurat moim ulubionym stylem. Czasami jednak lubię posłuchać wykonawców z tego kręgu. Cenię sobie rzeczy prawdziwie ekstremalne jak Cannibal Corpse, ale to nie jest muzyka, na która często mam ochotę.

Gustujesz w klasycznym rocku?

- Oczywiście. Muzyka z tamtych czasów jest dla mnie ważna i ciągle nie mogę się z nią rozstać. Uwielbiam takie granie jakie prezentuje choćby Led Zeppelin. Przyznam jednak, że największą frajdę mam słuchając The Doors. Ten zespół jest jednym z moich ukochanych.

Ogromna większość zespołów rockowych słynie przede wszystkim ze swoich wczesnych nagrań. Jak myślisz, dlaczego w pewnym momencie muzycy tracą wenę i kopiują sami siebie?

- Takie problemy przechodzi wiele kapel. Wypalenie artystyczne dopada każdego i naprawdę wiele czynników może o tym decydować. Weźmy choćby zespół Metallica, którego pierwsze płyty są fantastyczne a późniejsze już nie dorastają do tego poziomu. Inna sprawa, że ta kapela aktualnie za bardzo stara się dotrzeć ze swoja muzyką do słuchaczy stacji radiowych i miłośników list przebojów. Wiadomo, że to jest związane z koniecznością nagrywania łatwiejszych w odbiorze piosenek niż te, które tworzyli w przeszłości. Dla mnie to już nie jest ten sam zespół co kiedyś. Zdaje sobie sprawę, ze na przestrzeni lat wiele mogło się zmienić w głowach samych muzyków, ale to co teraz prezentują nie koresponduje z pierwotnym charakterem ich twórczości. Nie potępiam ich jednak za to. Sądzę tylko, że wielu fanów jest rozczarowanych tym co teraz prezentują. Dla większości słuchaczy punktem odniesienia zawsze będą pierwsze płyty danego zespołu.

Czy któryś z koncertów rockowych, na których byłeś wywarł na tobie szczególne wrażenie?

- Myślę, że nigdy nie zapomnę koncertu Opeth. To było w zeszłym roku w Londynie. Na koncert wybrałem się razem z Adamem Shieldsem. Przeżyłem wówczas niesamowite chwile. Szczególnie imponowało mi to co wyprawiał na scenie perkusista. Ciarki przechodziły mi po plecach. Czułem się jakbym zapadł w trans, nie mogłem uwierzyć, że to co widzę i słyszę dzieje się naprawdę i że można tak cudowne rzeczy robić ze swoim instrumentem. Cieszę się, że mogłem obejrzeć taki koncert. Myślę że perkusista Opeth - Martin Axenrot - to jeden z najlepszych bębniarzy na świecie!

Sam miałem okazję posłuchać go na żywo. We wrześniu Opeth zagrał w Bydgoszczy wspólnie z Dream Theater, którego perkusista - Mike Portnoy - był jeszcze lepszy!

- O tak! Portnoy to również najwyższej klasy muzyk. Tak naprawdę jednak wśród wykonawców rockowych i metalowych jest bardzo wielu fenomenalnych artystów i instrumentalistów. Nawet nie zdajemy sobie sprawy jak wielu mało znanych pasjonatów takiej muzyki mogłoby nas zachwycić swoim talentem. Czuję się wręcz sfrustrowany tym, że niewielu z nich zarabia na miarę swych umiejętności. Wielu wspaniałych rockmanów nie może nawet liczyć na szacunek na jaki niewątpliwie zasługują. Z drugiej strony mamy "artystów" pokroju Britney Spears. Takie gwiazdeczki zarabiają ogromne sumy a w gruncie rzeczy nie mają niczego wartościowego do zaprezentowania. Czy to nie absurd…?

Życie żużlowca jest bardzo intensywne, czy znajdujesz czas, żeby realizować swoje pasje?

- Trudno jest odkryć wszystkie uroki jakie daje współczesna muzyka. Tego jest naprawdę sporo. Ciągle poznaje jakieś nowe dźwięki, które są naprawdę rewelacyjne. Jednocześnie zdaję sobie sprawę jak wielu ciekawych rzeczy nie jest w stanie poznać. Poza życiem żużlowca dochodzą przecież obowiązki rodzinne. Nie mogę jeździć na festiwale i koncerty tak często jak bym tego chciał. Wiem, ze Adam Shields wykorzystuje każdą sposobność, żeby zaliczać takie imprezy i jest dla mnie frustrującym, że nie zawsze mogę mu towarzyszyć(śmiech).

Komentarze (0)