Wielki mistrz wskazał niebezpieczeństwo w kontekście Zmarzlika. Podał ważny przykład

WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik, na małym zdjęciu: Hans Nielsen
WP SportoweFakty / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik, na małym zdjęciu: Hans Nielsen

Hans Nielsen opowiada o sezonie 2023 w żużlu. O tym, kto zaskoczył i zawiódł. Ocenia też przepisy i regulacje w PGE Ekstralidze. Mówi również o lekkim rozczarowaniu brakiem dzikiej karty w Grand Prix dla jednego z żużlowców.

W tym artykule dowiesz się o:

Konrad Mazur, WP SportoweFakty: Jakiś czas temu zadałem to samo pytanie Gary'emu Havelockowi i jestem ciekawy pana opinii. Kto w pana uznaniu był największą niespodzianką 2023 roku?

Hans Nielsen, 4-krotny Indywidualny Mistrz Świata, były reprezentant Danii: Jeżeli mówimy o cyklu Grand Prix, to na pewno Jack Holder. Pokazał fantastyczny i świetny żużel w tym roku. Dodałbym do tego Fredrika Lindgrena, który odjechał znakomity sezon. To warte uwagi, szczególnie po problemach, jakie miał ze swoim zdrowiem po covidzie. Sądzę, że Lublin jest naprawdę szczęśliwy jak potoczyły się ich losy, a niewiele zabrakło, a oni i Bartosz Zmarzlik zajęliby całe podium SGP. Holder i Lindgren dostali naprawdę dobre warunki do rozwoju i szybko podnieśli swoją formę.

A kto powinien był jeździć lepiej? Kto jednak zawiódł?

Myślę, że zawodnicy z Danii. Leon Madsen był przecież drugim zawodnikiem sezonu, a skończył poza podium, miał swoje problemy. Do tego Mikkel Michelsen, który miał jednak swój sukces, bo został mistrzem Europy, ale on sam od siebie oczekuje znacznie więcej. Wielka szkoda kontuzji, które odnosi Anders Thomsen. Tutaj musiał liczyć na dziką kartę, której nie dostał. Myślę, że kontuzje zrobiły dużo złego u żużlowców, nie tylko duńskich. Szkoda, że było ich aż tyle.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga planuje ważną zmianę w regulaminie. Najlepsze kluby będą miały kłopoty?

Wielokrotnie powtarza pan, że śledzi to, co się dzieje w PGE Ekstralidze. Zastanawia mnie, czy jest w pana głowie jakiś pomysł, który mógłby zostać rozważony przez zarząd ligi, który mógłby wpłynąć albo zmienić oblicze polskiego żużla?

Wiele się wydarzyło, aby żużel w Polsce był jeszcze lepszy. Ten sport bardzo się rozwinął. Wszystko prezentuje się znakomicie, zawodnicy weszli na profesjonalny poziom. Tory są bardzo dobre, a wszystko ma ogromne zainteresowanie mediów i telewizji. Na ten moment nie jestem w stanie wskazać jakiejkolwiek rzeczy, która odmieniłaby Ekstraligę. Jedyną kwestią było zastępstwo w przypadku wielu kontuzji, ale to się zmienia. Zawodnicy, kluby, zarząd i federacja robią wszystko w dobrym kierunku.

Kilka lat temu widziałem pana wypowiedź na temat KSM. Wciąż jest dyskusja na temat jego powrotu, że sprawi to, że mecze i liga będą bardziej wyrównane.

Są plusy i minusy tego rozwiązania. Z jednej strony jak popatrzysz na drużyny i chcesz ją mieć na dobrym poziomie, z ludźmi, którzy pasują do tego miejsca. Np. Lublin, gdzie zawodnicy i kibice identyfikują się z klubem. Powstaje więź, tworzy się drużyna. W przypadku KSM musieliby się pozbyć dwóch czołowych zawodników. Myślę, że nie jest fajnie, gdy tracisz kogoś przez to, że jedzie dobrze. To może mieć też wpływ na wsparcie sponsorskie. Uważam, że Polska ma dobry system, jeżeli chodzi o KSM. Pamiętajmy, że w Polsce wciąż są regulacje związane ze składem, czyli polscy juniorzy, zawodnik U-24 czy rezerwowy U-23. To nie jest wolna amerykanka przy budowaniu zespołu.

W 2024 roku w GP nie ujrzymy Andersa Thomsena. Oczywiście to nie był dla niego wspaniały sezon, ale nie dostał dzikiej karty. To już kolejny rok, w którym odnosi kontuzje. Myślę, że to go mocno stopuje i nie potrafi rozwinąć skrzydeł i pokazać w pełni swojego potencjału.

Zgadzam się. Gdy Anders wypracuje już swoją dobrą formę i wszystko idzie jak należy, to pojawia się kontuzja, niestety. Jego styl jazdy jest trochę wyjątkowy. Może w pewnym sensie nieść ryzyko odniesienia kontuzji. Jest dobrze zorganizowany i przygotowany do jazdy, to profesjonalista. Gdy znajdzie jakiś sposób, aby tych kontuzji unikać albo wyciągnie wnioski z tych urazów, to wówczas nic nie stanie mu na drodze, by walczyć o medale mistrzostw świata. Wierzę, że nadal jest głodny wygrywania i szybko wróci na dobre tory.

Czy zgodziłby się pan z tezą, że Thomsen zasłużył na stałą dziką kartę na kolejny rok?

Tutaj mamy podobny przypadek co u Janowskiego. Sytuacja była 50 na 50. Kibice w ostatnich latach narzekali, że brakuje nowych twarzy w cyklu, to otrzymali to, o co prosili, ale z drugiej strony widzimy tych, co są z tego niezadowoleni.

Anders Thomsen
Anders Thomsen

Forma Mikkela Michelsena w GP jest sporą zagadką. Radzi sobie w lidze i SEC, ale nie jest w stanie pójść do przodu i namieszać w czołówce cyklu. Pytanie, dlaczego?

Potrafi jechać na wysokim poziomie, skoro jest IME. Walczył o to, by być w gronie najlepszym i zasługuje na to miejsce. Pracuje ciężko nad tym, by być jeszcze lepszym zarówno w sprzęcie jak i nad swoją psychiką i innymi rzeczami organizacyjnymi. Potrzebuje znaleźć w sobie coś jeszcze. Nie wiem, może w kwestiach mentalnych albo sprzętowych. To nadal dobry zawodnik na Grand Prix, ale ma zbyt duże wahania formy. Decyzje o motocyklach też muszą być przemyślane. Czas na eksperymentowanie ma za sobą i czas pokazać swój potencjał. Musi skupić się nad tym, co ma najlepsze i jak to wykorzystać.

Rozmawialiśmy już nieco o tym, ale pomówmy o dzikich kartach. W cyklu znajdą się Andrzej Lebiediew, Kai Huckenbeck, Dominik Kubera i Jan Kvech. Pada wiele spostrzeżeń na ten temat. Część osób uważa, że to osłabienie cyklu, a z drugiej, że w końcu pojadą inni zawodnicy. 

Podjęto decyzję o nowych twarzach w cyklu, kosztem utrzymania najlepszych na świecie. Pojawia się problem, jeśli chcesz, by w mistrzostwach startowali najlepsi. Wolałbym, aby system eliminacji zmienił się kompletnie, gdzie każdy będzie miał okazję znaleźć się w mistrzostwach świata. Gdzie zawodnicy będą mieli szansę na pokazania się. Coś jak było we wczesnych latach GP, gdzie czołówka się kwalifikuje, a reszta bierze udział w eliminacjach, przez co mają możliwość udowodnić, że nadają się i zasługują na jazdę w następnym roku. Nieważne, jak to będzie nazwane. Chciałbym sprawiedliwego systemu, który pozwoli rywalizować tym, co są w stawce i tym, którzy się starają być w GP.

Kiedyś rozmawialiśmy na temat Dominika Kubery. Jest jedną z nowych twarzy w stawce. To może być jedno z ciekawszych nazwisk. Niektórzy mówią, że to żużlowiec podobny do Jarosława Hampela, który mocno pana podpatrywał. Jak pan widzi jego szanse w debiutanckim sezonie i czy ma pan może dla niego jakieś rady?

Śledzę jego poczynania od kilku lat i widzę, że się dobrze rozwija. Ma talent i dużo pracuje, co już udowodnił swoimi wynikami. Myślę, że jego obecność w cyklu wpisuje się w oczekiwania tych, którzy chcą nowych twarzy ale mają dobry poziom. Spełnia wymagania, jest młody, waleczny i już pewne osiągnięcia. Co do rad, to myślę, że powinien się cieszyć każdym dniem związanym w cyklu. Niech zbiera doświadczenie, które będzie bardzo ważne. Niech wyciąga wnioski z rywalizacji i staje się jeszcze lepszym. Myślę, że nawet jeśli nie osiągnie TOP-6, to pokaże się z dobrej strony i uzyska dla siebie coś ważnego, co pomoże mu na przyszłość.

Zawodnicy wchodzący do cyklu mają trudniej. Kilka lat temu Leon Madsen pokazał jednak, że wcale nie musi tak być.  Jednak więcej jest tych, którzy zapłacili cenę za start w Grand Prix.

Porównanie Leona do Dominika, to inna sprawa. Był znacznie starszy, wchodząc do cyklu, miał już tytuł IME. Wiele sezonów jazdy, w tym w PGE Ekstralidze. Kubera jest wiele młodszym, wciąż perspektywicznym i bezpiecznie jeżdżącym zawodnikiem, który ma swój wyjątkowy styl. Na pewno pomocne okażą się jego doświadczenia ze Zmarzlikiem w Lublinie. Wiedza i podpowiedzi mogą być ważne gdy jedzie się w mocnej stawce.

Rok temu pytałem pana o żużlowca, którego chciałby pan zobaczyć w cyklu Grand Prix i padło na Rasmusa Jensena. Nie otrzymał dzikiej karty na starty w 2024. Czy czuje się pan zaskoczony tą decyzją?

Na pewno. Patrząc na linię jaką kierowało się Discovery przy kandydatach do jazdy w cyklu i ocenie potencjału i możliwościach, to Rasmus by tam pasował. Ten sezon pojechał naprawdę dobrze. Szczególnie zwrócił na siebie uwagę w Drużynowym Pucharze Świata. W Polsce też prezentuje się dobrze. Podoba mi się jego podejście do sportu i życia. Jaki jest wesoły i optymistyczny. Discovery na pewno patrzyło, że Dania ma już więcej niż jednego żużlowca, przez co jego szanse zmalały. Na pewno szkoda, że Rasmusa zabraknie w stawce. Osobiście jestem troszkę zawiedziony brakiem nominacji dla niego.

W przyszłym roku zadebiutuje w PGE Ekstralidze, to szansa na to, by potwierdzić, że jest dobrym żużlowcem. Może nawet będzie niespodzianką.

Miejmy nadzieję, że będzie się podnosił ze swoim poziomem i uczył od najlepszych żużlowców świata. I pokaże w kwalifikacjach, że zasługuje na Grand Prix. Nie jest najmłodszym zawodnikiem, ale poważnie podchodzi do tematu i stopniowo się poprawia.

W 2023 roku rozegrano po kilku latach przerwy Drużynowy Puchar Świata. Dania miała szanse na końcowy sukces. Do niedawna był pan menadżerem reprezentacji swojego kraju, więc jak ocenia pan te zawody, które w opinii wielu były znakomite.

Dokładnie. Nie potrafię sobie przypomnieć tak wspaniałego i wyrównanego turnieju DPŚ gdzie wszystko decyduje się w ostatnim biegu. Skupiałem się na Danii i liczyłem, że reprezentacja wygra, ale początek wyszedł słabo i w końcówce zabrakło punktów. To co pokazał Rasmus Jensen w tym turnieju było niesamowite. Mało kto stawiał, że będzie liderem i jednym z najlepszych w całym DPŚ. Nie uważam też, że dobrą decyzją była jazda menadżera w tym turnieju. Powinien się skupić na prowadzeniu drużyny i pomaganiu jej. Osobiście dałbym szansę Nicolaiowi Klindtowi, miał przecież bardzo dobry sezon. Kto wie, czy gdyby pojechał to Dania być może świętowałaby złoto.

Hans Nielsen
Hans Nielsen

Niedawno Discovery opublikowało kalendarz IMŚ na nowy rok. Próżno szukać nowych stadionów i lokalizacji za wyjątkiem Landshut, które zastąpi nielubiane Teterow. Eksperci i kibice są zawiedzeni tym, że nadal ścigamy się tylko w Europie. A jak pan ocenia ten kalendarz? Żużel nie rośnie w siłę.

Zdecydowanie nie, zgadza się. Było dużo rozmów, nadziei i zapowiedzi na temat rozwoju żużla i jazdy na innych kontynentach. I to jest zawód. Jaka jest tego przyczyna? Naprawdę nie wiem czy to kwestia nowych osób czy polityka firmy. Wielka szkoda, że jako żużel nie idziemy do przodu. Zgadzam się z krytykami, że wygląda źle i powinniśmy iść do Australii czy USA. Nie mam informacji czy to wynika z braku chętnych do organizacji czy kwestii finansowych.

Po ogłoszeniu terminarza Grand Prix wielu straciło już nadzieję, że żużel będzie tak mocno popularny jak np. w Wielkiej Brytanii w latach 50-tych czy 60-tych. Czy wierzy pan, że Discovery mimo takiej niechęci ze strony kibiców dokona jeszcze zmiany i zacznie otwierać się na nowe miejsca?

Trudno w to wierzyć, jeżeli jeszcze tego nie wykonali. Wspomniałeś o Anglii, to jest smutna rzeczywistość. Jest co prawda Cardiff czy National Speedway Stadium w Manchesterze, było Wembley. Znikają kolejne kluby w Anglii. Wciąż gdzieś jest nadzieja, że promotor wyjdzie z nowymi pomysłami i je zrealizuje. Na pewno łatwiej by było organizować rundę GP w Australii, gdyby jakiś żużlowiec z tego kraju został mistrzem. My też mamy swoje problemy, ale jest Vojens, które jest symbolem tego sportu. Mamy dobrych żużlowców i dla dobra duńskiego żużla i całego kraju przyniosłoby to pozytywne efekty, to byłby motyw by promować bardziej ten sport.

Po zdobyciu czwartego tytułu IMŚ pogratulował pan Bartoszowi Zmarzlikowi. Staje się on prawdziwym dominatorem Grand Prix, podobnie jakim pan był w latach 80-tych. Pokonanie go należy do jednej z najtrudniejszych rzeczy obecnie. Z tym zmagają się aktualnie jeżdżący żużlowcy. Kogo z kolei pan uznawał za swojego najgroźniejszego rywala?

Wracając do rywalizacji w mistrzostwach świata, to wskażę Erika Gundersena. Napędzaliśmy się wzajemnie. Od zawsze stawiał duży opór, był szybki i trudno było z nim wygrać. Szliśmy po mistrzostwa świata krok w krok do momentu jego wypadku, co było bardzo smutnym momentem. Potem pojawił się Tony Rickardsson, którego trudno było pokonać. Na pewno Tomasz Gollob. Pamiętam jego początki, gdy jeździłem w Motorze Lublin. Spotkałem go w Polsce i pomyślałem sobie, ten facet wie czego chce i jakie miejsce mu się należy w tym sporcie. Wielokrotnie jeździł twardo i nieustępliwie. Uważam, że to taka mocna trójka, która jeździła naprawdę pewnie i zdecydowanie.

Oczywiście nie sposób zapomnieć zawodników, którzy stawali mi na drodze do sukcesów i mi je zabierali (śmiech), np. Sam Ermolenko, który bardzo dobrze walczył przez te lata, Billy Hamill czy Greg Hancock. Mieliśmy wielu wspaniałych żużlowców. Hancock był bardzo dobry, ale jednocześnie najbezpieczniejszym zawodnikiem, który obrał taktykę, że bezpieczna styl i dobre przygotowanie to droga do mistrzostwa. Później stawał się coraz twardszy i zaowocowało to wynikami. Byłem pod wrażeniem tego jak zgarnia trzy tytuły, choć ja już zdążyłem zakończyć karierę.

Nie zapominam o ludziach takich jak: Per Jonsson, Tommy Knudsen czy Leigh Adams, który bez problemu mógł zostać mistrzem, lecz jego styl był trochę podobny do Hancocka, powinien być nieco twardszy.

Bartosz Zmarzlik
Bartosz Zmarzlik

Bartosz Zmarzlik nie ma godnego rywala w cyklu. Też takie komentarz się trafiają. Niektórzy twierdzą, że to nie są np. te same czasy, gdzie jeździł Tomasz Gollob i z kim musiał się bić o medale.

Ja uważam, że Zmarzlik ma wielu dobrych przeciwników, ale Zmarzlik potwierdza, że jest lepszy od nich. Reszta jest mocna, ale nie potrafi tego udowodnić, bo Zmarzlik wciąż ma nad nimi przewagę. Zastanawia mnie jak długo utrzyma swoje pragnienie do wygrywania i głód złotych medali. Myślę, że jeśli będzie dalej szedł tą drogą, to pobije rekordy Ove Fundina (5 tytułów IMŚ - dop.red.), Ivana Maugera i Rickardssona (obaj po 6 tytułów IMŚ - dop.red.). Motywacja, ambicja i aspiracja to istotna kwestia w walce o tytuły. To pewne niebezpieczeństwo, bo bardzo łatwo to stracić. Wszyscy myśleliśmy niedawno, że na drodze do bicia rekordów jest Tai Woffinden, a teraz to Zmarzlik nadaje ton.

Inna sprawa, że nie rywalizuje już w GP dwóch mocnych żużlowców z Rosji.

To wielka strata, że ich nie ma. Na pewno wnieśliby dużo jakości i świetnych wyścigów. Wrócili do polskiej ligi i prezentują się znakomicie. Szczególnie Emil z tą formą mógłby wiele pokazać w cyklu. Oczywiście Łaguta, gdyby też jeździł dostarczyłby sporo emocji. Niestety polityka to dość trudna kwestia.

Przez tych wiele lat kariery miał pan do groma zawodów i spotkań. Ciekaw jestem czy będzie pan w stanie wybrać tory, które należą do ulubionych i te, których pan nie cierpiał.

Jeździłem 9 lat w Oxford, na którym miałem znakomite wyniki. Odpowiadała mi nawierzchnia i kształt tego toru. Cieszę się, że tam wracają do najwyższej ligi. Tak samo Birmingham. Niestety Wolverhampton znika z mapy, a ten tor dużo mi dał lekcji i doświadczenia. Najbardziej nielubiane? Myślę, że tory starego typu np. Exeter, długie proste i wąskie łuki z metalową bandą. Pojechałem tam tylko raz albo dwa zanim zamknęli ten tor. Prawie taki sam był w Halifax. Na pewno nie wskażę żadnego toru w Polsce czy Danii.

Wspominał pan o kolejnych talentach z Danii. Od początku XXI wieku pojawiali się kandydaci na wielkich żużlowców np. Michael Jepsen Jensen czy Peter Kildemand.

Nie możemy oczekiwać od każdego zawodnika, że pójdzie drogą sukcesów. Miałem styczność z tymi zawodnikami będąc menadżerem. Na swój sposób próbowałem im pomagać, ale są różne powody dla których nie poszło. Z jednej strony mamy kontuzje, które mocno przystopowały Jensena i Kildemanda. Jeżeli masz ich zbyt dużo to trudno ci wrócić na ten sam poziom. Tracisz poczucie pewności siebie i możliwości. Widziałem to po sobie. Miałem to szczęście, że urazy mnie omijały, ale gdy te się zdarzały, to zajmowało trochę czasu by znów mieć tę radość i zdecydowanie podczas jazdy.

Na pewno szkoda mi Michaela Jepsena Jensena, ogromny talent, który miał jeden z najlepszych stylów w tym sporcie i umiał mądrze czytać tor i jeździć po każdej nawierzchni. Masz wielu żużlowców, którzy są bardzo mocni, ale nie każdy będzie w stanie sobie poradzić i utrzymać z formą.

Rozmawiał Konrad Mazur, dziennikarz WP SportoweFakty

Spodobał ci się artykuł? Zajrzyj TUTAJ

Zobacz także:
Chciał zostać kulturystą, ale wybrał żużel. Jest jedną z legend Apatora

Komentarze (1)
avatar
Atito44
1.01.2024
Zgłoś do moderacji
5
0
Odpowiedz
Zmarzlik jest inny od nich wszystkich, ma zupelnie inne nawyki i zaplecze sprzetowe, ma tez zone i nie musi szukac szczescia po nocnych klubach, do tego sam studiuje i wymysla triki poprawiaja Czytaj całość