Nie uległ pokusie i stał się bohaterem. "Na zawsze zostanie w moim sercu"

Choć Matej Ferjan nigdy nie należał do ścisłej światowej czołówki żużlowców, na zawsze zapisał się na kartach historii, nie tylko gorzowskiego, ale całego polskiego żużla. - Nie zapomnę go do końca życia - przyznaje Władysław Komornicki

Urodził się 5 stycznia 1977 roku w Lublanie. Był Słoweńcem, ale posiadał także węgierskie obywatelstwo. Na początku wydawało się, że to nie żużel, a narciarstwo będzie jego przyszłością. Odniósł jednak kontuzje i spróbował swoich sił w "czarnym sporcie".

Pierwsze sukcesy

Trzeba przyznać, że Matej Ferjan miał potencjał na zostanie wielkim żużlowcem. W 1998 roku zdobył brązowy medal Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów, pokonując, chociażby Nickiego Pedersena oraz Andreasa Jonssona, a więc przyszłe gwiazdy. Co prawda Szwed był trzy lata młodszy, ale Duńczyk to już rocznik trzeciego zawodnika tamtych zawodów.

Jeszcze tego samego roku pojawił się w polskiej lidze w barwach GKM-u Grudziądz na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce i w 14 biegach wywalczył 18 punktów oraz bonus. Dwa lata później, już poziom niżej, w zielonogórskiej drużynie zdobywał blisko dwóch oczek na jeden wyścig. Awansował również do Speedway Grand Prix, choć mistrzowskiego cyklu nigdy nie zawojował. Najlepszy wynik w pojedynczym turnieju to 12. pozycja. W 2004 roku został z kolei indywidualnym wicemistrzem Europy.

ZOBACZ WIDEO: Czy będzie 10 drużyn w PGE Ekstralidze? Istotny jeden aspekt[url=/admin/wideo/47390]

[/url]

Na naszym podwórko bronił barw aż dziewięciu zespołów. Najdłużej pozostał w Ostrowie Wielkopolskim oraz Gorzowie Wielkopolskim. W tym pierwszym trzy sezony, z roczną przerwą, a w drugim dwa. W 2001 roku ponownie zawitał w najlepszej polskiej lidze, tym razem już wraz z Włókniarzem. Znów jednak nie udało mu się zagrzać miejsca na dłużej, a w 45 gonitwach zgromadził 55 punktów oraz sześć bonusów.

W sezonie 2003 zaczęły się dla niego najlepsze lata na polskich torach. Ferjan przeniósł się do KM-u Ostrów i na najniższym szczeblu rozgrywkowym w siedmiu meczach osiągnął średnią 2,5 punktu na bieg. W kolejnym roku już ligę wyżej pojawił się w zaledwie trzech meczach. Mimo tego zdobywał ponad dwa "oczka" na jeden wyścig. Później był roczny pobyt w Krośnie, gdzie ze średnią 2,490 był wyróżniająca się postacią, choć znów pojawił się tylko w dziewięciu potyczkach.

Bohater Gorzowa Wielkopolskiego

W 2006 roku wrócił do Ostrowa Wielkopolskiego i wraz z drużyną bił się o Ekstraligę. Tym razem stawał już częściej pod taśmą i był trzecim najskuteczniejszych zawodnikiem ekipy z Wielkopolski. Mimo tego przed sezonem 2007 przeniósł się do Stali i był jeszcze skuteczniejszy. Dodatkowo to, co nie udało się wcześniej, powiodło się teraz i z gorzowską ekipą cieszył się z awansu na najwyższy szczebel.

Wszystko odbyło się jednak w cieniu ogromnego skandalu. Przed decydującym, trzecim meczem w finale 1. Ligi, w którym klub z województwa lubuskiego mierzył się z ostrowianami, zaoferowano mu 25 tysięcy euro w zamian za odpuszczenie spotkania. Okazało się, że stała za tym osoba związana z ostrowskim klubem. - Gdyby wówczas przewrócił się dwa razy, tak jak mu zaoferowali, to Gorzów byłby tam, gdzie teraz jest Rzeszów - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Władysław Komarnicki, ówczesny prezes Stali.

Słoweniec zdobył 10 punktów i dwa bonusy, a jego drużyna zwyciężyła 49:41. - Tak naprawdę to on nas uratował. Tamten czas był bardzo trudny. Pamiętam, że sam byłem już naprawdę zmęczony pracą w klubie. Złożył jasną deklarację. Awans albo moje odejście. Kiedy go wywalczyliśmy i palili moją marynarkę, to od razu poszedłem do Mateja. Dziękowałem mu ze łzami w oczach. Do końca moich dni będę jego dłużnikiem. Myślę, że to samo czują wszyscy kibice Stali Gorzów - przyznawał za to w przeszłości obecny senator Rzeczypospolitej Polskiej.

Tragiczne informacje

Ferjan pozostał w klubie, ale na wyższym poziomie sobie nie poradził. Później przez dwa lata startował jeszcze w pierwszej lidzie, a w sezonie 2011 pojawił się w czterech wyścigach w Ekstralidze w barwach Stali Rzeszów. Niestety 22 maja 2011 roku został znaleziony martwy w swoim samochodzie. Wykluczono udział osób trzecich. Potwierdzono, że do zgonu doszło z powodu ostrej niewydolności oddechowo-krążeniowej, spowodowanej przedawkowaniem środka odurzającego.

Nasz rozmówca podkreśla, że były brązowy medalista Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów był kompletnym zawodnikiem. Z opowiadań innych osób można jednakże przede wszystkim wywnioskować, że Słoweniec był bardzo ciepłym, wesołym oraz przyjaznym człowiekiem. - Zawsze bardzo go lubiłem i ceniłem. Szkoda, że odszedł tak nagle. Nie zapomnę go do końca życia i już na zawsze zostanie w moim sercu - podsumował Władysław Komarnicki.

Gdyby Matej Ferjan żył, w piątek 5 styczna 2024 roku obchodziłby 47. urodziny.

Czytaj także:
Ten ekspert Canal+ nierzadko wzbudzał kontrowersje. To jego koniec?!
Reprezentacja Polski leci na Maltę. Znane plany kadrowiczów

Komentarze (2)
avatar
Wilk303
5.01.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Piękny sezon w Krośnie. Na Ferjana i Wilka się chodziło. Wynik był drugoplanowy! 
avatar
Birdmen23
5.01.2024
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Jak zwykle pierdo..nie komarnickiego o bzdetach,a wiadomo ze tak go goszuf "wydymal" ze popłyną koles z dragami i innymi używkami ze stalo sie to co sie stalo i tyle !!! Napewno duza w tym "zas Czytaj całość