Miśkowiak dla SportoweFakty.pl: Wierzę, że zobowiązania zostaną spłacone

Miniony sezon Robert Miśkowiak może zaliczyć do udanych. Zawodnik Klubu Motorowego Ostrów był pewnym punktem swojego zespołu w Polsce i notował dobre występy w lidze angielskiej, do której wrócił w połowie sezonu.

- Wiadomo, że Klub Motorowy Ostrów przeżywał niemałe problemy. Z tego powodu miniony sezon na pewno nie był udany pod względem finansowym dla mnie i wszystkich zawodników w klubie. Jako drużyna również nie zrealizowaliśmy żadnego celu. Można powiedzieć, że wyszło zupełnie odwrotnie w stosunku do tego, co sobie zakładaliśmy przed początkiem rozgrywek. Było to związane z problemami, które dotknęły całe środowisko żużlowe i klub z Ostrowa. Jeżeli chodzi o moją jazdę, to sezon uważam za całkiem niezły. Od połowy sezonu, kiedy zacząłem startować w lidze angielskiej, spisywałem się bardzo dobrze. Można powiedzieć, że regularność i systematyczność jazdy dała mi dużą pewność siebie, co przełożyło się na zdobycze punktowe. Końcówka sezonu była w moim wykonaniu dość dobra - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Robert Miśkowiak.

Jak zawodnik KM-u zareagował na decyzję, która sprawiła, że jego polska drużyna musiała ostatecznie pożegnać się z pierwszą ligą? - Miałem wtedy spotkanie w Anglii i kiedy się o tym dowiedziałem momentalnie odechciało mi się jechać. Nie dopuszczałem w ogóle do siebie takiej myśli. Po raz kolejny potwierdziło się jednak, że w Polsce może zdarzyć się dosłownie wszystko. W Grudziądzu z powodu problemów zdrowotnych rywalizowaliśmy praktycznie w trójkę i okazaliśmy się lepsi od gospodarzy. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Cóż, okazało się jednak, że my zawodnicy możemy walczyć na torze, zmagać się z chorobą, a panowie w garniturach zmieniają wszystko jedną decyzją i cały nasz wysiłek idzie na marne. To na pewno bardzo boli i zabija ducha sportu - ocenia Miśkowiak.

Żużlowiec przyznaje, że z zaciekawieniem śledzi losy ostrowskiego żużla i ma nadzieję, że w grodzie nad Ołobokiem ta dyscyplina będzie nadal istnieć. - W pewnym sensie martwię się całą sytuacją. Wierzę jednak, że działacze wiedzą, co zrobić, aby sport żużlowy w Ostrowie Wielkopolskim nadal istniał. Gdyby było inaczej, moglibyśmy śmiało mówić o ogromnej stracie dla tego ośrodka. Na własnej skórze mogłem się przekonać, że to środowisko żyje czarnym sportem i jest zaangażowane w losy tej dyscypliny - podkreśla.

Niedawno działacze KM-u nałożyli kary na zawodników za spotkanie ze Startem Gniezno. - Sądzę, że takie sytuacje nie powinny mieć miejsca w sporcie, ale niestety rzeczywistość jest brutalna. My zawodnicy chcemy zawsze jak najlepiej dla kibiców, sponsorów, klubu. Myślę, że to, co dzieje się w dzisiejszym sporcie żużlowym, jest chore - mówi żużlowiec.

Czy Miśkowiak wierzy, że działacze KM-u uregulują zobowiązania względem zawodników? - Na razie są pewne problemy. Działacze muszą jak najszybciej zdecydować co dalej. Wierzę, że zostanie podjęta próba spłaty zobowiązań. Przecież my w trakcie sezonu jeździliśmy za swoje pieniądze. Można powiedzieć, że dokładaliśmy do sportu. Nadal liczę na porozumienie w tej sprawie. Wychodzę z założenia, że zawsze można się dogadać - wyjaśnia.

Wiele mówi się o tym, że miejsce Klubu Motorowego Ostrów w drugiej lidze miałby zając nowy twór. Czy zdaniem Miśkowiaka takie działania są próbą ucieczki od spłaty zobowiązań KM-u? - Nie wiem, czy nowy klub miałby być taką ucieczką. Powiem szczerze, że nie mnie to w tej chwili osądzać. Mamy jednak w Polsce takie ciała jak Polski Związek Motorowy i Główna Komisja Sportu Żużlowego. To one powinny wiedzieć, jakie decyzje podjąć w tej sprawie - odpowiada "Misiek".

Jak będzie wyglądać przyszłość Roberta Miśkowiaka po tym, jak KM spadł do drugiej ligi? - Przede wszystkim muszę wszystko dobrze przemyśleć. Zastanawiam się, co powinienem zrobić dalej. W tej chwili jest jednak za wcześnie na jakieś konkretne wnioski. Nie ukrywam i bardzo często to podkreślałem, że polubiłem ostrowskie środowisko, wspiera

mnie tam grono sponsorów między innymi najlepszy dealer MERCEDESA-BENZ w Polsce, co bardzo cieszy. Naprawdę leżało mi na sercu dobro żużla w tym mieście. Przez cały czas liczyłem, że uda się jednak obronić pierwszą ligę. Na pewne rzeczy my zawodnicy nie mamy jednak wpływu. Na pewno poczekam z jakimiś głębszymi przemyśleniami przez pewien czas. Przy okazji chciałbym podziękować moim sponsorom: Mercedes-Benz Jan i Andrzej Garcarek, Multimedia Polska, Natbud Zbigniew Warga, BHP Oszczęda, Gumi-serwis Ignaszak, Ursopol za okazaną pomoc w minionym sezonie. Serdecznie pozdrawiam kibiców czarnego sportu - zakończył Miśkowiak.

Komentarze (0)