Patrick Hansen ma 25 lat. Chociaż urodził się w Danii, to świetnie mówi po polsku. To efekt dość zaskakującej decyzji. Zawodnik uznał, że skoro nasz kraj jest stolicą światowego żużla, to dla rozwoju jego kariery najlepsze będzie zamieszkanie w kraju nad Wisłą. Tutaj poznał narzeczoną Martynę i stał się liderem Innpro ROW-u Rybnik.
Wypadek zniszczył wszystko
Sielankę i plany na przyszłość zburzył wypadek, który miał miejsce w sierpniu 2023 roku w Ostrowie Wielkopolskim. To był ćwierćfinał I-ligowych rozgrywek, do których rybnickie "Rekiny" wdarły się przebojem, m.in. za sprawą świetnej postawy Hansena. Był trzeci bieg, gdy kapitan ROW-u zderzył się z klubowym kolegą w pierwszym łuku. Było ciasno, zero szans na uratowanie sytuacji.
- Może gdybym puścił motocykl trochę szybciej, to byłoby inaczej. Wszystko potoczyło się tak szybko, że nawet nie zdążyłem pomyśleć. Nikt nie był winny w tej sytuacji. Może banda nie była dobrze zamontowana, bo tam są takie paski od dołu, które mają ją trzymać. Tyle że w tym miejscu jest brama wjazdowa do parku serwisowego. Gdybym nie wylądował pod bandą, to nie byłoby tak źle ze mną - mówi Duńczyk w rozmowie z WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: Rewelacyjne informacje od Patricka Hansena. Zdradził, kiedy wsiądzie na motocykl
Od lat o zdrowie żużlowców dbają dmuchane bariery. Hansen miał jednak pecha, gdyż wpadł pod "poduszkę" i uderzył prosto w drewniany element. Pierwsze doniesienia były fatalne. Mówiły o urazie kręgosłupa i braku czucia w nogach. - Nagle czujesz, jakby wszystko zostało ci odebrane. Całe życie. Kiedy tak leżysz i nie możesz nic zrobić - dodaje Hansen w rozmowie z "DR Sporten".
Duńczyk najpierw trafił do szpitala w Ostrowie Wielkopolskim, skąd został przewieziony do Kalisza. Jego operacja trwała kilka godzin. Po jej zakończeniu Hansen odzyskał czucie w nogach. W szpitalnym łóżku spędził łącznie dziesięć dni. Były momenty, gdy nie było mu łatwo.
- Bolały mnie plecy, ale najbardziej bałem się drętwienia, które czułem w nodze. Bałem się, że nie będę w stanie normalnie chodzić, funkcjonować w życiu i jeździć na żużlu - dodaje Hansen.
- Lekarz nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy znów będę mógł się ścigać. Dlatego zapytałem ponownie. Odpowiedź była stanowcza, ale miałem wrażenie, że jeśli będę w stanie chodzić, to będę mógł też wrócić na tor - zdradza żużlowiec Innpro ROW-u Rybnik, który ledwie kilka dni przed feralnym wypadkiem podpisał z klubem nowy kontrakt na lata 2024-2025.
Wydarzył się cud
Uszkodzony nerw i złamany kręgosłup sprawiły, że Hansen stracił czucie w lewej stopie. Milimetry zadecydowały o tym, że jest w stanie poruszać się o własnych siłach. Prawa kostka była z kolei mocno połamana. Potrzeba było dziesięciu śrub i płytki, aby połączyć ją w całość. 25-latek niemal prosto z Kalisza trafił do ośrodka rehabilitacyjnego w Krakowie. Tam spędził dwa miesiące.
- Pierwsze dni rehabilitacji były najcięższe, bo czułem się zupełnie bezradny, Trudno było spać w nocy, bo pojawiały się myśli, co będę robić, jeśli nie będę w stanie wrócić do żużla. Na tym opierało się całe moje dotychczasowe życie - wyjaśnia Hansen.
Hansen poświęcał na rehabilitację kilka godzin dziennie. Efekty były widoczne gołym okiem. Z czasem mógł zacząć siadać, po sześciu tygodniach od wypadku zaczął chodzić z użyciem kul. Dlatego na początku lutego nieco zmniejszył intensywność rehabilitacji, do swojego grafiku dodał za to wizyty na siłowni. Aż 24 lutego wydarzył się cud. Duńczyk wrócił na motocykl żużlowy. W pojedynkę odbył trening na torze, który miał mu pokazać, na ile ograniczają go obecne problemy.
25-latek nie wyobraża sobie końca kariery. - Wielu przewidywało, że to mój koniec. Chciałbym pokazać wszystkim i sobie, że tak nie jest. Wielu nie wierzyło, że tak wcześnie wyjadę na tor - deklaruje.
W rozmowie z WP SportoweFakty zdradził, że na siłowni niektóre ćwiczenia jest w stanie wykonywać z większym ciężarem niż przed wypadkiem. - Siła jest, czuję się bardzo dobrze, ale kondycja jest bardzo ważna w żużlu. Denerwuje mnie, że nie mogę jeździć na żużlu, bo wszystkie inne rzeczy robię już normalnie. Chodzę trochę wolniej i muszę rezerwować więcej czasu, gdy gdzieś idę - mówi lider rybnickiej ekipy.
To jeszcze nie koniec
W prawej kostce Hansena jest obecnie dziewięć śrub. Dwie z nich zostaną wyjęte w połowie marca.
W najbliższych miesiącach Duńczyk będzie nadal obecny przy sporcie. W poniedziałek ogłoszono, że został ekspertem telewizyjnym Canal+. Nie ma wątpliwości, że świetnie poradzi sobie w tej roli, bo wcześniej już pojawiał się w studiu Eleven Sports. Jednak ma to być tylko zajęcie zastępcze, bo celem nadrzędnym jest rywalizacja w lidze.
- Powrót na tor to nie jest szalony pomysł. Nie ma co czekać, skoro zaszedłem tak daleko. Chociaż nadal nie wiem, czy wrócę do regularnego ścigania, to chociaż mogę spojrzeć w lustro i powiedzieć, że zrobiłem wszystko, co mogłem - mówi duński żużlowiec.
Bardzo ambitny cel Hansena zakłada, by pod koniec marca móc regularnie trenować na torze. Jak sam mówi, chce wrócić do tego, co robił przez całe życie i kocha. - Denerwuje mnie, że dużo ludzi ma wątpliwości, czy nadal będę w stanie się ścigać. Nie znają mojej sytuacji i nie wiedzą, czego potrzeba do jazdy na żużlu. Mam słaby lewy pośladek, ale co to przeszkadza? Umiem ruszać nogami, umiem siedzieć na motocyklu, umiem dźwignąć go na lewą stronę. Wszystko funkcjonuje. Dziwnie chodzę przez lewy pośladek, ale to nie ma wpływu na żużel - mówi Hansen w rozmowie z WP SportoweFakty.
Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także:
- Kolejny transfer w Canal+! To spore zaskoczenie
- Krzysztof Kasprzak wrócił na tor