Janusz Kołodziej przed kamerami Eleven Sports w piątek żartował, że praca z fizjoterapeutą pozwoliła mu zbudować "most". To nawiązanie do problemów zdrowotnych z mostkiem, jakich doświadczony żużlowiec Fogo Unii Leszno dorobił się tuż przed inauguracją PGE Ekstraligi. W starciu z Tauron Włókniarzem Częstochowa nie dało się jednak zauważyć, że 39-latek odpoczywał od żużla, a jego występ niemal do samego końca stał pod znakiem zapytania.
Kołodziej zapisał przy swoim nazwisku 13 punktów i był ojcem sukcesu, bo za takowy należy uznać pokonanie faworyzowanej ekipy z Częstochowy. Jedynym żużlowcem, który na stadionie im. Alfreda Smoczyka znalazł patent na pokonanie wychowanka tarnowskiej Unii był Leon Madsen.
Ostatecznie "Byki" wygrały tylko różnicą czterech "oczek", choć w połowie zawodów miały nad rywalem nawet dziesięciopunktową przewagę. Końcowy wynik jest najlepszym dowodem na to, że bez Kołodzieja zwycięstwo na inaugurację byłoby niemożliwe. Biorąc pod uwagę skład Fogo Unii, która w tym roku musi szukać punktów przede wszystkim na własnym torze, ewentualna porażka byłaby poważnym ciosem w plany działaczy.
ZOBACZ WIDEO: "On się pięknie uśmiechnie". Stanowcza opinia o Gregu Hancocku i jego przydatności
Kołodziej dorobił się już "mostu", a teraz swoją postawą może pracować na pomnik w Lesznie. Chociaż wywodzi się z odległego Tarnowa, to sporą część kariery spędził właśnie w klubie z Wielkopolski. O jego pozycji w drużynie może świadczyć to, że niektórzy nawet nazywają go klubowym toromistrzem. On sam niechętnie odpowiada na pytania o przygotowanie nawierzchni, ale też trzeba przyznać obiektywnie, że ta w piątek pasowała gospodarzom.
Na dziś Fogo Unia nie funkcjonuje bez Kołodzieja, który w 100 proc. wywiązuje się z obowiązków lidera, kapitana i motywatora. Gdy trzeba, to najpewniej wsiądzie na ciągnik i przygotuje tor do treningów. Człowiek-orkiestra.
Zbliżając się do 40. urodzin, Kołodziej najpewniej już nigdy nie zawojuje światowych torów w cyklu Speedway Grand Prix. Niektórzy wytykają mu też, że ściga się wyłącznie w Polsce. Z drugiej strony, skoro nie czuje potrzeby rozbijania się busem po Europie kilka dni w tygodniu, to czy powinniśmy go za to krytykować? Znalazł swoje miejsce na ziemi i jest tam szczęśliwy. To najważniejsze.
Najpewniej talent predysponował Kołodzieja do osiągnięcia większych sukcesów na żużlowych torach. Ten zdaje się o tym raczej nie myśleć i po prostu stara cieszyć się speedwayem. Natomiast kibicom Fogo Unii pozostaje trzymać kciuki za to, aby tej radości szukał jak najdłużej w Lesznie. Na ten moment trudno wyobrazić sobie ekipę "Byków" bez niego.
Czytaj także:
- Demski wytłumaczył zamieszanie z wykluczeniem Pawlickiego
- Bardzo mocne otwarcie sezonu tuzów PGE Ekstraligi