Marta Półtorak kontra Krystyna Kloc - czyli licencyjny dwugłos mocnych kobiet u steru

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia - głosi stara życiowa prawda. Nie inaczej jest w tym przypadku. Rzeszowska Marma Hadykówka niespodziewanie może otrzymać szansę startu w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jest tylko jeden warunek - któryś z dwóch pozostających "w zawieszeniu" klubów musiałby licencji na rok 2010 nie otrzymać. Czy w Rzeszowie uważają, że to im należy się miejsce w elicie?

- Należności powinny być spłacone 31 października, nie później - powiedziała w niedawnej wypowiedzi dla SportoweFakty.pl prezes rzeszowian Marta Półtorak. - Moim zdaniem te kluby nie spełniły tego przepisu. Jeżeli przepis mówi, że należności muszą być spłacone na dzień 31 października, to nie może nastąpić żadne opóźnienie. Przepis dotyczący finansów jest dla mnie jasny - klarownie stawia sprawę pani prezes. Przyjmując, że podobnie kwestię widzieć będzie Zarząd Główny PZMot., a wakujące miejsce w Ekstralidze zaproponowane zostanie właśnie rzeszowianom, czy wówczas na Podkarpaciu podejmą rękawicę? - Czekamy na decyzję PZMot - przyznała sterniczka rzeszowian. Szybko dodała jednak: - Nie chcemy stanowić tylko zespołu, który chce startować wśród klubów Ekstraligi.

Wydaje się jednak, że w samym Rzeszowie nie ma jednomyślności co do ewentualnego startu w elicie. Owszem, na Hetmańskiej bardzo chętnie widziano by ponownie widowiska z udziałem Jasona Crumpa czy Nicki Pedersena, ale z drugiej strony część kibiców dowodzi, że tylko awans wywalczony w sportowy sposób da pełną satysfakcję. Nawet jeśli szansa startu w elicie pojawi się z przyczyn zupełnie od rzeszowian niezależnych. Wielu jako analogię przytacza przykład bydgoskiej Polonii sprzed dwóch lat, kiedy to kibice tego zasłużonego klubu w jasny sposób opowiedzieli się za tym, żeby ich ulubieńcy, miast skorzystać ze sposobności, spędzili kolejny sezon na zapleczu Ekstraligi. Polonia walczyła przez rok w I lidze, ale z wyjazdów do maleńkiego Rawicza nikt nie robił tragedii. Wreszcie udało się awansować, a w minionym sezonie z marszu sięgnąć po znakomite czwarte miejsce w rozgrywkach. Czy to wskazówka dla klubu z Rzeszowa?

Na razie jednak, żeby jakiekolwiek dywagacje miały sens, wielce smutna musiałaby zostać sterniczka klubu, który smak I-ligowego żużla ledwie pamięta. Prezes Krystyna Kloc, bo o niej to mowa, nie ukrywa, że degradacja Atlasu i Włókniarza w jej opinii byłaby szkodą dla polskiego żużla i ciosem dla atrakcyjności Ekstraligi w nowym sezonie. - To nie chodzi o to czy my się utrzymamy, czy Włókniarz - mówi w wypowiedzi dla SportoweFakty.pl najważniejsza działaczka we wrocławskim żużlu. - Włókniarz miał swoje problemy i przystąpił w ich wyniku do procedury licencyjnej w troszeczkę późniejszym czasie. Prezes Maślanka, z którym rozmawiałam, uregulował jednak wszystko i też nie wydaje mi się, żeby miał jakieś problemy z tą licencją. Ja nie mam żadnego interesu w tym, żeby Częstochowa nie dostała licencji. Uważam, że tych mocnych środowisk żużlowych w Polsce jest i tak bardzo niewiele i powinniśmy się starać, żeby z tej ósemki nie ubywało, a raczej, żeby do niej ewentualnie przybywało. Przynajmniej ze dwa kluby, tak, żeby ta Ekstraliga była coraz mocniejsza i coraz bardziej atrakcyjna. Nie mam żadnego interesu w spuszczaniu kogokolwiek z Ekstraligi. Trzymam kciuki za prezesa Maślankę i Włókniarza, tak samo jak i za siebie - optymistycznie zakończyła swoją wypowiedź pani prezes.

Źródło artykułu: