Żużel. Martin Vaculik jest bezradny. "Nie wiem po prostu, o co chodzi"

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Martin Vaculik
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Martin Vaculik

Martin Vaculik już kolejny rok z rzędu przeciętnie rozpoczął sezon. I choć przełamanie nastąpiło w ubiegły weekend, nadal nie ma pojęcia, dlaczego te same problemy pojawiają się regularnie. - Coś musi być na rzeczy - powiedział bezradny Słowak.

Martin Vaculik przeciętnie rozpoczął sezon 2024. W trzech pierwszych meczach PGE Ekstraligi wywalczył 26 "oczek" oraz cztery bonusy. Dodatkowo zajął 10. miejsce podczas pierwszej rundy Speedway Grand Prix w Gorican. Oczywiście nie są to złe rezultaty, ale Słowak sam jest świadomy, że stać go zdecydowanie na więcej. Szczególnie że kilka razy dał się wyprzedzić na trasie.

Przełamanie nastąpiło w Zielonej Górze. Tam 34-latek zapisał obok swojego nazwiska 13 punktów, wygrywając trzy wyścigi, a więc tyle samo, ile w trzech pierwszych potyczkach razem wziętych. - Mam nadzieję, że teraz będzie już wszystko dobrze. Na pewno każdy wygrany bieg bardzo motywuje i cieszy - przyznał Vaculik w trakcie Magazyn PGE Ekstraligi.

Co ciekawe, to już kolejny sezon, w którym urodzony w Żarnowicy żużlowiec nie prezentuje swojego najwyższego poziomu w pierwszych tygodniach. Brązowy medalista Indywidualnych Mistrzostw Świata z zeszłego roku również to zauważa, ale nie jest w stanie wyjaśnić, dlaczego tak się dzieje. Sam chciałby znaleźć przyczyny i nad tym musi wraz ze swoim teamem popracować.

ZOBACZ WIDEO: Po tych słowach Dudka rozpętała się burza. "Jestem chwytliwym tematem"

- Może to jest kwestia lepszego odczytywania warunków pogodowych, które na początku są trochę inne niż na późniejszym etapie sezonu. To świadczy tylko o tym, że żużel to ciągła praca, niezależnie od doświadczenia - stwierdził.

Warto także podkreślić, że Vaculik cały czas używa sprzętu, na którym kapitalnie spisywał się pod koniec ubiegłorocznych rozgrywek w najlepszej żużlowej lidze świata oraz w cyklu Speedway Grand Prix. Co więcej, nadal jest z niego bardzo zadowolony. To może zadziwiać, gdyż we wrześniu czy październiku warunki atmosferyczne są zbliżone do tych z marca i kwietnia.

- Faktycznie na końcu sezonu pogoda jest podobna do tej z początku, ale może wpływ ma inne ciśnienie, wilgotność, rodzaj chłodu czy złożenie powietrza. Nie wiem po prostu, o co chodzi. Coś musi być na rzeczy. A być może potrzebuję więcej jazdy, aby wszystko wyczuć i później jestem już na tyle rozkręcony, że lepiej czuję sprzęt - zastanawiał się Słowak.

Mimo wszystko zachowywał spokój w ostatnich tygodniach, ponieważ wiedział, że była to wyłącznie kwestia czasu, aż ponownie będzie spisywał się lepiej na torze. Dodatkowo miał z tyłu głowy też świadomość, że te trudności powtarzają się u niego regularnie. - Oczywiście nie śmieję z tego, bo jestem sportowcem i mam ambicje, jednak akceptuję to, co jest i się nie załamuję, bo wiem, że będzie dobrze - dodał.

Już w sobotę Martin Vaculik wystąpi w drugiej rundzie Grand Prix, która zostanie zorganizowana w Warszawie. I jak otwarcie powiedział, turniej na PGE Narodowym jest dla niego niesamowitym przeżyciem. Dlatego będzie się starał o jak najlepszy wynik. Jeśli chodzi o rezultat w Gorican, to nie zwraca na niego uwagę, bo to dopiero początek, a dodatkowo zawsze radził sobie tam przeciętnie.

Czytaj także:
Żużel. Szczere słowa Miedzińskiego. "Chciałem inaczej zakończyć"
Żużel. Niekorzystna statystyka juniora Falubazu. Nad tym musi popracować

Źródło artykułu: WP SportoweFakty