Żużel. Wielki talent Abramczyk Polonii zdradził swój sposób na sukces

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: juniorzy Abramczyk Polonii Bydgoszcz
WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: juniorzy Abramczyk Polonii Bydgoszcz
zdjęcie autora artykułu

Olivier Buszkiewicz miał nie łapać się do składu bydgoskiej drużyny, a robi furorę. - Myślę, że udowodniłem coś tym, którzy mnie skreślali - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty junior Abramczyk Polonii.

[b]

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty: Na początku bieżącego sezonu wyglądasz jak zupełnie inny zawodnik. Co okazało się przepisem na sukces?[/b]  Olivier Buszkiewicz, Abramczyk Polonia Bydgoszcz: Przygotowywaliśmy się właściwie tak samo jak zawsze, jeśli chodzi o aspekty fizyczne. Z kolei sprzętowo mamy inne możliwości, bo sponsorów przybywa, za co im dziękuję, bo mogę ulepszać swój warsztat. Wraz z Adrianem Marcelem pracujemy nad moją sylwetką i ustawieniami. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Pewne rzeczy warto jeszcze poprawić, ale jestem zadowolony. Po zakontraktowaniu przez klub Franciszka Majewskiego obawiałeś się o swoją pozycję? Większość ekspertów uważała, że to on stworzy juniorską parę z Franciszkiem Karczewskim.  Nie miałem żadnych obaw o miejsce w składzie. Prezes poinformował nas o transferze i wytłumaczył, dlaczego się na niego zdecydował. Rywalizacja działa motywująco. Jest nas czterech, ale nie zaprzątamy sobie tym głowy. Jak widać medialne doniesienia się nie sprawdziły. Myślę, że udowodniłem coś osobom, które z góry mnie skreślały. Lubię pracować w ciszy. Nas, zawodników, bronią efekty, a nie słowa i zapewnienia. Każdy chce jeździć, a miejsc w składzie tyle nie ma. Odbija się to na atmosferze ? Traktujemy się z szacunkiem i jesteśmy dla siebie serdeczni. Tworzymy zespół. Nie należę do osób, które kierują się emocjami. Gdybym wypadł ze składu, musiałbym pracować na sobą, a nie obwiniać za to kolegów. Dbamy o zdrowie na treningach. Przynajmniej z mojej strony nie ma czegoś takiego, jak jazda na siłę. Atmosfera panuje dobra. Nikt nie jest cięty, ani markotny.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Janowski, Holloway i Cegielski

W poprzednim sezonie nie udało ci się rozkochać w sobie bydgoskich kibiców. W następnym wyjeżdżasz na tor w meczu inaugurującym rozgrywki i zostajesz zawodnikiem meczu. Jakie to uczucie? Pozytywne i budujące. Każdy wygrany wyścig buduje i daje trochę kolokwialnego luzu. Dzięki takim sytuacjom wierzę w siebie jeszcze bardziej. W tym sezonie regularnie przeciwstawiasz się seniorom. Udało ci się pokonać między innymi Tobiasza Musielaka. Jeśli mam być szczery, nawet nie przywiązuję do tego wielkiej wagi. Wyjeżdżam na tor zrobić, co do mnie należy. Oczywiście zawsze miło wygrać z bardziej doświadczonym kolegą z toru, ale nie jest to żaden priorytet. Każdy punkt jest tak samo ważny. Przeciwko Arged Malesie dostałem szansę w 13. i 14. biegu ze względu na kontuzje Krzysztofa Buczkowskiego. To było dobre pole, by sprawdzić swoje umiejętności. Zespół został przebudowany i zdaje się, że jest mocniejszy w porównaniu do roku ubiegłego, biorąc pod uwagę zestawienie seniorskie. Czerpiesz od starszych kolegów? Na pewno. Pytamy się. Mamy dobry team spirit. Z każdym jestem w stanie się dogadać. Nikt nie odmówił mi pomocy i dzieli się spostrzeżeniami w kwestii doboru odpowiednich ścieżek i przełożeń. Dla mnie najważniejsze, że w Abramczyk Polonii nie ma słabych punktów. Każde ogniwo zespołu jest w stanie wesprzeć drużynę i pracuje na końcowy wynik. Wyrównane zestawienie to klucz do sukcesu, a wszyscy wiemy, o co toczy się gra. Czujesz się dużo lepszym zawodnikiem niż rok temu? Czujemy progres. Coś zaskoczyło, mówiąc żużlowym żargonem i jest lepiej. Dobrze dogadujemy się w boksie. Zmieniliśmy ustawienia motocykli. Przeskok jest bardziej widoczny na torze, aniżeli sam go odczuwam. Narzekać za to nie mam zamiaru. Może to zabrzmi dosyć banalnie, ale wciąż przed nami dużo pracy w dążeniu do perfekcji. Tor przy Sportowej już nie ma przed tobą tajemnic? W ubiegłorocznych rozgrywkach bywało z tym różnie. Nawierzchnia delikatnie się zmieniła. Wraz z resztą drużyny staramy się dopasować do niej jak najlepiej i wciąż rozmawiamy. Sam trener Bajerski zapowiadał prace torowe, bo nie było do końca tak, jak byśmy chcieli. W Bydgoszczy można znowu orbitować. Krawężnik może nie jest aż tak skuteczny, ale da się go wykorzystać. W poprzednim sezonie już się czułem lepiej przy S2, a teraz sytuacja znowu uległa poprawie. Lepiej się współpracuje z trenerem Bajerskim, czy poprzednio z trenerem Woźniakiem? Znamy się z trenerem Bajerskim z Poznania. Mieliśmy okazję tworzyć tam jeden zespół, także zarys jest. Wszystko układa się dobrze. Słuchamy i wdrażamy jego wskazówki. Zresztą trener Woźniak nadal opiekuje się juniorami i także nam pomaga. Nie faworyzuję nikogo z tego duetu, doceniam wsparcie każdego z nich. Jak oceniasz początek sezonu w wykonaniu Abramczyk Polonii w skali szkolnej? To nie jest proste pytanie, ale przyznałbym nam solidną piątkę. Mamy wciąż rezerwy, gdyż mecz w Krośnie był do wygrania. Niemniej w domowych meczach raczej poszczególni żużlowcy nie zawodzą. Oby wszyscy dokładali punkty i będzie lepiej. Już nie możemy przesadnie narzekać, ale zawsze trzeba piąć się w górę. Rzadko kiedy ktoś może mówić o idealnej formie. Czy czujesz, że Polonia to najsilniejszy zespół na zapleczu PGE Ekstraligi? Drużyny są wyrównane. Wszystko zależy od dyspozycji dnia. Nie ma czegoś takiego jak w poprzednim sezonie, w którym dominował NovyHotel Falubaz. Postawiliśmy się zielonogórzanom, ale oni i tak jechali swoje i zasadniczo nie mieli konkurencji. Jesteśmy w gronie faworytów, jednak nie uważam że górujemy nad resztą. Celujecie w awans. Czy w tej chwili powiedziałbyś, że marzenia się ziszczą? Tak, o ile wszyscy dobrze pojadą. Jesteśmy w stanie to zrobić. Bardziej skłaniam się ku optymistycznemu wariantowi Ile punktów sprawia, że po meczu możesz czuć się zadowolony?

Minimum cztery, może pięć. Chcę pokonywać wszystkich juniorów rywali, ale żeby pojawił się uśmiech na twarzy, dobry występ muszę zwieńczyć pokonaniem seniora, zwłaszcza na domowym torze. Jeśli taki scenariusz będzie się powtarzał, z czystym sumieniem po ściągnięciu kevlaru będę mógł powiedzieć, że zrobiłem swoje.

Rozmawiał Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także: - W Polsce zarabia 150 tys. zł za 2 godzin - Ryzykowny eksperyment Smektały

Źródło artykułu: WP SportoweFakty