H.Skrzydlewska Orzeł pokonał w niedzielę na gdańskim torze Energa Wybrzeże 49:41 i tym samym dopisał swoje pierwsze punkty do tabeli Metalkas 2. Ekstraligi. W tym momencie łodzianie z dwoma "oczkami" zajmują siódmą lokatę i wyprzedzają swoich ostatnich rywali.
W spotkaniu tym po raz kolejny w łódzkiej drużynie zabrakło Oskara Polisa. Z jego pozyskaniem wiązano spore nadzieje. W końcu przez ostatnia lata był czołowym jeźdźcem najniższego szczebla rozgrywkowego w Polsce. Tymczasem do tej pory odjechał zaledwie 14 wyścigów, w których zdobył 17 punktów oraz dwa bonusy, a ostatni raz pojawił się w składzie 5 maja.
- Ten pan jest naszym zawodnikiem. Pokładaliśmy w nim bardzo duże nadzieje. Teraz jest na zwolnieniu lekarskim. Czekamy, aż wyzdrowieje, bo nie wiemy, na co jest chory, ponieważ może to być coś innego niż jakieś typowe uszkodzenie u żużlowców. Nikt na nim krzyżyka nie położył - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Witold Skrzydlewski.
ZOBACZ WIDEO: Sprawdził silniki Taia Woffindena. Odkrył coś zaskakującego
27-latek zdaje się być niezadowolony ze swojej pozycji w zespole. Wyraz tego dał w komentarzu pod jednym z postów Piotra Żyto, który pochwalił zawodnika za wynik w lidze szwedzkiej. "Dzięki jeszcze raz trener. Ps. Na układy nie ma rady" - napisał wychowanek Włókniarza Częstochowa.
Zdziwiony takimi słowami jest prezes H.Skrzydlewska Orła. - W naszym klubie na pewno nie ma układów i nie wiem, dlaczego ten pan tak mówi. Wiadomo, że jadą ci, którzy reprezentują jakąś tam formę. Do tej pory była ona kiepska - przyznał.
Wiele wskazuje na to, że na rozwój sytuacji Polisa trzeba będzie poczekać w następnych tygodniach. Jego koledzy z kolei zaczynają spisywać się coraz lepiej, co można było zauważyć także w przerwanej potyczce z Arged Malesą Ostrów. Nasz rozmówca zapowiedział ostatnio, że po tym sezonie kończy z zarządzaniem klubu i nie ukrywa, że chciałby zostawić drużyny na poziomie Metalkas 2. Ekstraligi. I jak zapewnia, jego decyzja jest już definitywna. - Ja już wysiadam z tego autobusu - przekonuje.
Wracając jeszcze do spotkania z Energa Wybrzeżem, do niebezpiecznego zdarzenia doszło w 14. wyścigu. W nim Adrian Gała wjechał w Tomasza Gapińskiego, który po całym zajściu był bardzo zdenerwowany na swojego przeciwnika. - Trzeba brać pod uwagę, że niektórzy są już w desperacji. U Gały to widać. Dostał szansę i chciał wszelkimi sposobami się pokazać - komentuje Skrzydlewski.
- Święty Antoni trochę nam pomógł, bo zawsze jeżdżę do niego i do mamy ze świeczkami. Dobrze, że udało się doprowadzić ten tor do ładu. W przypadku walkowera ktoś by powiedział, że Skrzydlewski sobie to załatwił. Jedyny plus byłby wówczas taki, że nie trzeba by było kasy wydawać. Zawsze powtarzam, że wygrana zdobyta w meczu jest dużo lepsza niż przy stoliku - podsumowuje działacz Orła.
Czytaj także:
> Tomasz Gapiński wściekł się na torze na Adriana Gałę. Zdradził, co mu powiedział
> Nie pozostawia suchej nitki na Woźniaku. "Powinien wygonić tego Hancocka od siebie"