Przypomnijmy, że w Polsce obaj zawodnicy drugi rok z rzędu bronią wspólnie barw Orlen Oil Motoru Lublin. Holder w turnieju na Chorwacji, który rozegrano 27 kwietnia, przerwał dwuletni stan, w którym to zawsze Bartosz Zmarzlik znajdował się na szczycie klasyfikacji serii. Dwa tygodnie później zakończył on zmagania na PGE Narodowym w Warszawie na półfinale z 12 punktami na koncie.
Australijczyk, który na Wyspach Brytyjskich broni barw Sheffield Tigers, chciał odbić prowadzenie w klasyfikacji podczas SGP Niemiec, rozegranej w Landshut 18 maja. Wprawdzie znalazł się on tam w finale, w nim musiał jednak uznać wyższość Mikkela Michelsena, a w ostatniej fazie wyścigu wyprzedził go jeszcze Zmarzlik. W tej sytuacji przed czwartym turniejem w Pradze Polak ma nad nim tylko dwa punkty przewagi, co zapowiada spore emocje.
Po raz pierwszy obaj zawodnicy startowali w jednym klubie w sezonie 2020. Wtedy to w myśl regulaminu przygotowanego w czasie pandemii COVID-19 Stal Gorzów mogła korzystać z usług Australijczyka jako "gościa", a jego podstawowym zespołem był ten z Torunia. Ponownie Jack Holder i Bartosz Zmarzlik spotkali się w jednej ekipie w 2023 roku w Lublinie, gdzie pomogli Koziołkom obronić mistrzowski tytuł.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Janowski, Holloway i Cegielski
Każdy chce pokonać mistrza
Choć w polskim zespole oczywiście są oni kolegami i na torze sobie pomagają, to w cyklu Speedway Grand Prix każdy walczy osobno o jak najwyższe cele. Australijczyk cieszy się z perspektywy rywalizacji o tytuł Indywidualnego Mistrza Świata ze Zmarzlikiem, który dąży do wywalczenia go po raz piąty w karierze.
- Mam nadzieję, że on jest na to gotowy. Ja z pewnością jestem. On był w szczytowej formie przez wiele lat - nie bez powodu jest w końcu czterokrotnym mistrzem świata. Ścigałem się z nim w Indywidualnych Mistrzostwach Świata Juniorów i za każdym razem był lepszy, w Grand Prix również. Jednak dzięki niemu mój poziom się podniósł. Chcę go pokonać, każdy do tego dąży. Wygranie z nim jest celem - przyznaje Jack Holder na łamach fimspeedway.com.
Jeden z liderów Orlen Oil Motoru Lublin przyznaje, że tym razem po triumfie w pierwszym turnieju w chorwackim Gorican to na jego plecach spoczywała presja przed drugą rundą, która była zaplanowana w Warszawie.
Musi pozbyć się pewnego nawyku
- Zwycięstwo w pierwszych zawodach było niesamowite, jednak wówczas przed drugimi wszystkie oczy były skierowane na mnie. To było dla mnie prawdopodobnie najtrudniejsze Grand Prix, łącznie z tą całą presją i tym, że ludzie chcieli zobaczyć, czy to nie był przypadek. W Warszawie powinienem być w finale, jednak odpadłem w półfinale na samej mecie. To tylko dodało mi wewnętrznej motywacji - dodaje 27-letni Australijczyk.
Holder zajął trzecie miejsce w finale w Landshut, a na dystansie ścigał on prowadzącego Mikkela Michelsena. Był on jednak podminowany faktem, że w ostatniej fazie wyścigu wyprzedził go właśnie Zmarzlik, przez co spadł on na trzecią pozycję.
- Goniłem Mikkela i obserwowałem, co on robił, a tymczasem obok pojawił się Bartek. Znowu mieliśmy dobre ściganie do samej mety. Muszę pozbyć się tego nawyku - walki do ostatnich metrów. Jeśli jednak przed tym turniejem ktoś zaproponowałby mi trzecie miejsce, to z wziąłbym to w ciemno - podsumował Jack Holder.
Czytaj także:
W Częstochowie odetchnęli z ulgą. "Taki mecz był nam potrzebny"
Zainaugurowano nowe rozgrywki. Zawodnik Polonii Bydgoszcz nie dał szans rywalom