Żużel. Jack Holder mówi, co zawdzięcza Zmarzlikowi i zapowiada walkę. "Mam nadzieję, że on jest na to gotowy"

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Jack Holder na prowadzeniu
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Jack Holder na prowadzeniu

Jack Holder wygrał tegoroczną inaugurację cyklu Speedway Grand Prix w Gorican i obecnie jest wiceliderem serii. Australijczyk przekonuje, że jest w stanie walczyć o tytuł mistrza świata z czterokrotnym czempionem Bartoszem Zmarzlikiem.

Przypomnijmy, że w Polsce obaj zawodnicy drugi rok z rzędu bronią wspólnie barw Orlen Oil Motoru Lublin. Holder w turnieju na Chorwacji, który rozegrano 27 kwietnia, przerwał dwuletni stan, w którym to zawsze Bartosz Zmarzlik znajdował się na szczycie klasyfikacji serii. Dwa tygodnie później zakończył on zmagania na PGE Narodowym w Warszawie na półfinale z 12 punktami na koncie.

Australijczyk, który na Wyspach Brytyjskich broni barw Sheffield Tigers, chciał odbić prowadzenie w klasyfikacji podczas SGP Niemiec, rozegranej w Landshut 18 maja. Wprawdzie znalazł się on tam w finale, w nim musiał jednak uznać wyższość Mikkela Michelsena, a w ostatniej fazie wyścigu wyprzedził go jeszcze Zmarzlik. W tej sytuacji przed czwartym turniejem w Pradze Polak ma nad nim tylko dwa punkty przewagi, co zapowiada spore emocje.

Po raz pierwszy obaj zawodnicy startowali w jednym klubie w sezonie 2020. Wtedy to w myśl regulaminu przygotowanego w czasie pandemii COVID-19 Stal Gorzów mogła korzystać z usług Australijczyka jako "gościa", a jego podstawowym zespołem był ten z Torunia. Ponownie Jack Holder i Bartosz Zmarzlik spotkali się w jednej ekipie w 2023 roku w Lublinie, gdzie pomogli Koziołkom obronić mistrzowski tytuł.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Janowski, Holloway i Cegielski

Każdy chce pokonać mistrza

Choć w polskim zespole oczywiście są oni kolegami i na torze sobie pomagają, to w cyklu Speedway Grand Prix każdy walczy osobno o jak najwyższe cele. Australijczyk cieszy się z perspektywy rywalizacji o tytuł Indywidualnego Mistrza Świata ze Zmarzlikiem, który dąży do wywalczenia go po raz piąty w karierze.

- Mam nadzieję, że on jest na to gotowy. Ja z pewnością jestem. On był w szczytowej formie przez wiele lat - nie bez powodu jest w końcu czterokrotnym mistrzem świata. Ścigałem się z nim w Indywidualnych Mistrzostwach Świata Juniorów i za każdym razem był lepszy, w Grand Prix również. Jednak dzięki niemu mój poziom się podniósł. Chcę go pokonać, każdy do tego dąży. Wygranie z nim jest celem - przyznaje Jack Holder na łamach fimspeedway.com.

Jack Holder przekonuje, że dzięki Bartoszowi Zmarzilowi jego poziom sportowy się podniósł
Jack Holder przekonuje, że dzięki Bartoszowi Zmarzilowi jego poziom sportowy się podniósł

Jeden z liderów Orlen Oil Motoru Lublin przyznaje, że tym razem po triumfie w pierwszym turnieju w chorwackim Gorican to na jego plecach spoczywała presja przed drugą rundą, która była zaplanowana w Warszawie.

Musi pozbyć się pewnego nawyku

- Zwycięstwo w pierwszych zawodach było niesamowite, jednak wówczas przed drugimi wszystkie oczy były skierowane na mnie. To było dla mnie prawdopodobnie najtrudniejsze Grand Prix, łącznie z tą całą presją i tym, że ludzie chcieli zobaczyć, czy to nie był przypadek. W Warszawie powinienem być w finale, jednak odpadłem w półfinale na samej mecie. To tylko dodało mi wewnętrznej motywacji - dodaje 27-letni Australijczyk.

Holder zajął trzecie miejsce w finale w Landshut, a na dystansie ścigał on prowadzącego Mikkela Michelsena. Był on jednak podminowany faktem, że w ostatniej fazie wyścigu wyprzedził go właśnie Zmarzlik, przez co spadł on na trzecią pozycję.

- Goniłem Mikkela i obserwowałem, co on robił, a tymczasem obok pojawił się Bartek. Znowu mieliśmy dobre ściganie do samej mety. Muszę pozbyć się tego nawyku - walki do ostatnich metrów. Jeśli jednak przed tym turniejem ktoś zaproponowałby mi trzecie miejsce, to z wziąłbym to w ciemno - podsumował Jack Holder.

Czytaj także:
W Częstochowie odetchnęli z ulgą. "Taki mecz był nam potrzebny"
Zainaugurowano nowe rozgrywki. Zawodnik Polonii Bydgoszcz nie dał szans rywalom

Źródło artykułu: WP SportoweFakty