Innpro ROW Rybnik nie miał żadnych szans w starciu z Arged Malesą Ostrów w ramach 10. kolejki Metalkas 2. Ekstraligi. Wielkopolanie na własnym torze pokonali rywali ze Śląska 62:28. Przyjezdni nie zdołali wygrać drużynowo, chociażby jednej gonitwy. Co więcej, indywidualnie zainkasowali zaledwie dwie "trójki", a ich autorem był Brady Kurtz.
Nie da się ukryć, że gospodarze byli idealnie spasowani do nawierzchni, w przeciwieństwie do gości. Jakub Jamróg po meczu przyznał, że owal był bardzo dobrze przygotowany, dzięki czemu dało się na nim ścigać. Aczkolwiek różnił się on mocno pomiędzy pierwszą i drugą fazą zawodów, co można zobaczyć po samych czasach biegów. Te od połowy meczu były ponad sekundę wolniejsze.
- To pokazuje, jak sprytnie gospodarze przygotowali tor. Chwała im za to, że tego dokonali - powiedział szczerze 33-latek w rozmowie z WP SportoweFakty. Takie działanie ostrowian mocno skomplikowało zadanie rybniczanom.
ZOBACZ WIDEO: Odpowiada prezesowi Stali Gorzów. "Poczułem, że nie chce, żebym został"
- Obserwujemy wydarzenia, ale na pewno przyjezdnym jest trudniej podejmować decyzje na obcych obiektach. Przyjeżdża się na ten stadion co roku. Sam miałem stąd dobre wspomnienia. Wziąłem podobne silniki i ustawienia. Na próbie toru czułem się super szybki, ale tak bywa. To jest gra błędów. Na tym to polega - dodał.
Jakub Jamróg był drugim najskuteczniejszym zawodnikiem Innpro ROW-u, zapisując obok swojego nazwiska osiem punktów. Ani razu nie zdołał jednakże minąć linii mety na pierwszej lokacie. Trzykrotnie robił to drugi, a dwukrotnie trzeci. Mimo wszystko w samych wyścigach wydawał się być całkiem szybki i jako jeden z niewielu ze swojego zespołu był w stanie powalczyć z zawodnikami Arged Malesy.
- W piątek i sobotę zapracowałem sobie na "dwójki", których było sporo. Na pewno brakowało mi elementu startu. Gdyby on był, mógłbym się wysforować na pierwszą pozycję i bez wątpienia bym kilka "trójek" dowiózł - opisał swój występ tarnowianin.
Ten dzień wcześniej uczestniczył w wyjazdowej potyczce z Texom Stalą Rzeszów (46:44 - dop.red.). Na Podkarpaciu także nie tryumfował w żadnym biegu. Cztery razy za to kończył gonitwę na drugim miejscu. To oznacza, że na 10 startów, aż siedmiokrotnie zapisał obok swojego nazwiska dwa "oczka". Trzy razy był z kolei trzeci.
Czytaj także:
- Żużel. Ogromne kłopoty Falubazu Zielona Góra? Miasto nie będzie udziałowcem klubu
- Żużel. H.Skrzydlewska Orzeł ma swoich bohaterów. Abramczyk Polonia znów zawiodła na wyjeździe