Żużel. Komarnicki wprost o kontrowersji w Częstochowie. Nie ma żadnych wątpliwości

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Dawid Lis / Na zdjęciu: Władysław Komarnicki
WP SportoweFakty / Dawid Lis / Na zdjęciu: Władysław Komarnicki
zdjęcie autora artykułu

Interesujący przebieg miał mecz 10. kolejki PGE Ekstraligi Krono-Plast Włókniarz Częstochowa - ebut.pl Stal Gorzów (41:48). Na wynik tego spotkania mocno wpłynęło to, co zadziało się w siódmym biegu. Głos w tej sprawie zabrał Władysław Komarnicki.

Po piątkowej konfrontacji w Częstochowie Władysław Komarnicki był w kapitalnym humorze. A wszystko dlatego, że jego ukochany klub zwyciężył 48:41. - Zapaliłem cygarko już dawno - oznajmił nam honorowy prezes ebut.pl Stali Gorzów na "dzień dobry".

Następnie przeszedł do oceny wyniku, a przede wszystkim tego, co działo się w siódmym wyścigu. Został on przerwany z uwagi na to, że Jakub Stojanowski ruszał się na starcie, po czym wyjechał na drugie miejsce. W konsekwencji junior Stali dostał ostrzeżenie, ale do powtórki dopuszczeni zostali wszyscy zawodnicy.

W limicie czasowym (1 minuta) nie zmieścili się obydwaj reprezentanci Krono-Plast Włókniarza: Maksym Drabik i Mikkel Michelsen. Sędzia Arkadiusz Kalwasiński ich wykluczył, a w powtórce Anders Thomsen i Jakub Stojanowski dowieźli do mety 5:0. Wydarzenia towarzyszące temu wyścigowi - przede wszystkim przez fanów Włókniarza - zostały uznane za dużą kontrowersję. A co na to Władysław Komarnicki?

- Tak szczerze mówiąc, wygraliśmy w sposób absolutnie zasłużony. Jeżeli chodzi o 5:0, które pewnie będzie długo analizowane, to - obiektywnie rzecz biorąc - sędzia zrobił wszystko zgodnie z regulaminem. Arbiter zrobił klasykę. Faktem jest, że Stojanowski na starcie się ruszył, a potem miał z tego korzyść. Gdyby przewagi nie było, to bieg by poszedł. Tak się jednak nie stało - zaznaczył w rozmowie z WP SportoweFakty.

ZOBACZ WIDEO: Ostre opinie Mirosława Jabłońskiego. Były szef o jego zachowaniu

Po czym dodał: - Ta minuta przygotowań była uzgodniona. Jeżeli dobrze pamiętam, zarząd mi mówił, że ustalono to, by dla piękna tego sportu nie robić jakichś długich przerw. Nie twierdzę, że to idealny przepis. Sędzia jednak musi się trzymać regulaminu i myślę, że nie popełnił tutaj żadnego błędu - spostrzegł.

I jednocześnie zauważył, że gdyby nie sytuacja z siódmego biegu, rezultat mógłby być zgoła odmienny. - Mamy wynik 48:41, a po odjęciu tych pięciu punktów mogło być różnie - kontynuował.

Nawiązał też do postawy Jakuba Miśkowiaka, który w czterech wyścigach zdobył 4+1 pkt, ale mecz zakończył "trójką".

- Może w końcu Miśkowiak uwierzy w to, że może wygrywać biegi. Wygranie z Woryną, który ma zdecydowanie lepszą średnią meczową, świadczy o tym, że ma potencjał. Nie wiem, co dzieje się z tym chłopakiem. Teraz będzie musiał mocno nad sobą popracować. Może ta trójka da mu jakiegoś kopa. Jeżeli na play-offach pojedzie słabo, to zostaje mu tylko pierwsza liga - stwierdził honorowy prezes Stali.

Władysław Komarnicki nie ukrywa, że wciąż widzi Stal ze srebrnym medalem na zakończenie rozgrywek. - Przed sezonem stawiałem Stal Gorzów przy srebrnym medalu. Nadal to podtrzymuję - podsumował żużlowy ekspert i wieloletni działacz.

Czytaj także: > Wejście w wielkim stylu do nowej drużyny. "Czuję się trochę jak bohater" > Kołodzieja chce pięć klubów PGE Ekstraligi. Mamy oficjalny komentarz!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty