Żużel. Kubera odniósł się do zerwanej współpracy z Kowalskim. "Nie będę go oczerniał"

WP SportoweFakty / Mateusz Jaśkowiak / Na zdjęciu: Dominik Kubera
WP SportoweFakty / Mateusz Jaśkowiak / Na zdjęciu: Dominik Kubera

Dominik Kubera w ostatnim meczu w Toruniu zaprezentował się zaskakująco słabo, a tuż po meczu na antenie Canal+ zdradził, że od niedawna nie może już korzystać ze sprzętu Ryszarda Kowalskiego.

Szybko pojawiły się informacje o tym, że powodem zakończenia wieloletniej współpracy było to, że Dominik Kubera podczas Grand Prix Szwecji w Malilli testował sprzęt do innego tunera, czyli Michała Marmuszewskiego. Takie informacje jako pierwsi podali dziennikarze Eleven Sports, a chwilę później właśnie ta teoria była najczęściej powtarzaną w nieoficjalnych rozmowach.

Do plotek po raz pierwszy odniósł się sam zainteresowany. - To nie jest prawda i przyznam, że dość mocno mija się z prawdą. To nie tak, że powodem jest to, że ja testowałem silnik od innego tunera. Wolałbym jednak nie rozmawiać na ten temat, bo to wrażliwe kwestie w naszym środowisku. Szanuję swoją pracę i pracę Ryszarda Kowalskiego oraz Daniela Kowalskiego, więc to naturalne, że nie będę ich oczerniał. Nie powiem o nich złego słowa. To były świetne lata współpracy, za które bardzo im dziękuję - przyznaje żużlowiec, który na sprzęcie RK Racing ścigał się praktycznie od samego początku swojej kariery.

Dzisiaj żużlowiec musi radzić sobie w inny sposób, a wszystkie dotychczasowe silniki nie będą mogły być używane. Obecnie sprzętem uczestnika cyklu Grand Prix zajmuje się tuner Michał Marmuszewski. Sam Kubera nie jest jednak w stanie zadeklarować, że zakończenie współpracy z Kowalskim nie będzie miało wpływu na jego sytuację sprzętową.

ZOBACZ WIDEO: Dowhan o tym, kto powinien odejść z Falubazu. Zdradził, kogo widziałby w drużynie

- Będę się starał, by utrzymać poziom sportowy i znaleźć silniki, które mi na to pozwolą - dodaje żużlowiec.

Zawodnik Orlen Oil Motoru Lublin nie jest zresztą jedynym, którego w ostatnim czasie spotkała taka przykra niespodzianka. Na współpracę ze swoim dotychczasowym tunerem nie może też liczyć Max Fricke, który podpadł u Ashley'a Holloway'a tym, że testował sprzęt od Petera Johnsa.

Zmiany silników w trakcie sezonu to nie jest łatwe zadanie, bo zawodnicy mają bardzo mało czasu na poznanie nowego sprzętu i ustalenie zasad współpracy z tunerem. Zwykle dostrojenie się do nowych silników zajmuje nawet około miesiąca. Na tym etapie sezonu każdy słabszy występ może mieć bardzo poważne konsekwencje.

Zakończenie współpracy z Kowalskim, czy Holloway'em to ogromny cios dla zawodników, bo to właśnie ci specjaliści uchodzą w tym momencie za zdecydowanie najlepszych na świecie. Kilku innych próbuje im dorównać, ale wciąż nie można powiedzieć, by ich sprzęt był tak samo szybki.

Czytaj więcej:
Unia Leszno stawia na nowego tunera
Zmarzlik żegna Nowaka. "Dziękuję za wszystko"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty