- Myślałem, że Grzegorz zachowa się jak prawdziwy kapitan drużyny, pierwszy usiądzie do negocjacji i zacznie konkretną dyskusję. A on tak naprawdę ani razu nie przedstawił swojego stanowiska, swoich oczekiwań od klubu. Ja zaproponowałem mu nowy kontrakt na poziomie umowy z poprzedniego sezonu. Zawodnikowi raczej nic nie pasowało, ale o konkretach nie mówił. Ja oczekiwałem jasnych odpowiedzi, a wychodziło na to, że te nasze "gadki" były w zasadzie o niczym. Wyglądało na to, że Grzegorz był już myślami gdzie indziej. Może po prostu nie pasował mu nasz klub, ludzie, którzy tu pracują, a może kibice. Nie wiem, może dlatego właśnie zdecydował się wybrać inną drogę. Trudno, każdy zawodnik ma prawo wybrać sobie klub, w którym będzie czuł się dobrze. Powiem szczerze, że wcześniej nie postawiłbym nawet złotówki na to, że Grzegorz może nas opuścić. Dlatego bardzo mi przykro, że tak się stało. Bo myślałem, że kapitan zejdzie ze statku ostatni, a on odszedł pierwszy. Statek na szczęście płynie dalej, na pewno nie dryfuje i nie grozi mu zatonięcie - powiedział Dowhan w rozmowie z Gazetą Wyborczą.
Sternik zielonogórskiego klubu poinformował, że na chwilę obecną nie wie, czy zatrudni Grega Hancocka. Możliwa jest bowiem także opcja, że Falubaz zostanie ze składem z 2009 roku, rzecz jasna bez Walaska.