Żużel. Włókniarz zlepkiem indywidualności. "Przeliczają wszystko na pieniądze"

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Mikkel Michelsen
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Mikkel Michelsen

- To nie jest drużyna. To zlepek indywidualności, które nie tworzą atmosfery. Zawodnicy przeliczają tam wszystko na pieniądze - tak Jan Krzystyniak ocenia Krono-Plast Włókniarza Częstochowa. W niedzielę zawodnicy tej ekipy pobili się w Toruniu.

W niedzielę Krono-Plast Włókniarz Częstochowa przegrał z KS Apatorem Toruń 41:49 i powrócił z Grodu Kopernika z punktem bonusowym. "Lwy" zrealizowały plan minimum na to spotkanie, ale najwięcej mówi się o wydarzeniach, które miały miejsce tuż po ostatnim wyścigu w parku maszyn.

W boksach gości doszło do szamotaniny między Leonem Madsenem a Mikkelem Michelsenem. Dziennikarz Łukasz Benz z Canal+ Sport nazwał ją "regularną bójką z uszkodzeniami i pięściami". W poniedziałek klub wydał oświadczenie, w którym zaprzeczył, jakoby pomiędzy Duńczykami doszło do "regularnej, bokserskiej walki". Krono-Plast Włókniarz zapowiedział też wyciągnięcie konsekwencji wobec osób zamieszanych w awanturę.

- Włókniarz to zlepek indywidualności. Każdy w tej ekipie chce być liderem i w ogóle nie jestem zaskoczony tym spięciem. To była kuriozalna sytuacja. Zdarzało się, że zawodnicy przeciwnych ekip skakali sobie do gardeł, ale żeby bili się żużlowcy z jednej drużyny? Czegoś takiego nie pamiętam - mówi WP SportoweFakty Jan Krzystyniak, były trener klubu spod Jasnej Góry.

ZOBACZ WIDEO: Polska olimpijka nie lubi przyjeżdżać do Krakowa. Nie zgadniesz, dlaczego

Zdaniem naszego rozmówcy, powód niedzielnej szamotaniny w szeregach Krono-Plast Włókniarza był kuriozalny. - Nawet jeśli wziąć pod uwagę, że Madsen wywiózł Michelsena, to nie zmieniłoby to wyniku drużyny. To najlepszy dowód, że tam chodziło o sprawy prywatne, a nie o dobro zespołu. Oni przeliczają wszystko na pieniądze. Michelsen bardziej myślał o tym, że stracił kilka tysięcy złotych, niż że drużyna przegrała - dodaje Krzystyniak.

Częstochowianie w poniedziałek zapowiedzieli wyciągnięcie "dotkliwych konsekwencji" względem osoby, która wszczęła bójkę. Krzystyniak nie wierzy w to, że dojdzie chociażby do zawieszenia któregoś z żużlowców. - Przed Włókniarzem dwa kluczowe mecze w kontekście utrzymania i jazdy w play-offach, więc klub nic nie zrobi. Działacze dobrze wiedzą, że bez Madsena czy Michelsena mogą nawet spaść z elity, a kara finansowa mogłaby dać odwrotny skutek - stwierdza były szkoleniowiec.

Obecnie Krono-Plast Włókniarz Częstochowa zajmuje szóste miejsce w tabeli PGE Ekstraligi z 10 punktami na koncie. Zespół w następnej kolejce zmierzy się na własnym torze z NovyHotel Falubazem Zielona Góra i samo wywalczenie punktu bonusowego powinno dać utrzymanie "Lwom". Jednak przed sezonem w klubie zakładano jazdę o medale.

- To kolejny sezon, kiedy powraca pytanie, dlaczego Włókniarz, mając tak dobry skład na papierze, nie robi wyniku. Odpowiedź jest prosta. To nie jest drużyna. To zlepek indywidualności, które nie tworzą atmosfery. Z tego rezultatów, a tym bardziej medali, nie będzie. Działacze co roku zmieniają tam trenera, a on jest tam chłopcem do bicia. Jak nie ma wyników, to najlepiej zwolnić szkoleniowca. Przecież w Częstochowie poległ nawet najlepszy trener wszech czasów, czyli Marek Cieślak. To jest bardzo wymowne - kończy Jan Krzystyniak.

Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Włókniarz zabrał głos ws. skandalu w Toruniu
Skandal w Toruniu! Zawodnicy jednej drużyny pobili się!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty