Żużel. Co za słowa Artioma Łaguty. Jasna deklaracja zawodnika Betard Sparty!

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Artiom Łaguta
WP SportoweFakty / Patryk Kowalski / Na zdjęciu: Artiom Łaguta
zdjęcie autora artykułu

Betard Sparta Wrocław przegrała w niedzielę w Gorzowie Wielkopolskim z ebut.pl Stalą (35:55). Po meczu zastanawiano się z czego wynika wyjazdowa niemoc podopiecznych Dariusza Śledzia.

Tylko 35 punktów wywalczyła Betard Sparta Wrocław w hicie 13. kolejki PGE Ekstraligi, który rozegrano w Gorzowie Wielkopolskim. Dla ekipy Dariusza Śledzia była to kolejna w tym roku wyjazdowa porażka. Jak na razie w meczach poza Stadionem Olimpijskim wywalczyli oni zaledwie jeden punkt. Stało się to w 2. kolejce w Częstochowie, gdzie gospodarze na własne życzenie wypuścili z rąk zwycięstwo.

Artiom Łaguta zapytany o wyjazdową niemoc, szybko zripostował na antenie Canal+ Sport: - Spokojnie. Przyjdą play-offy i wszystko wygramy - odpowiedział Michałowi Mitrutowi.

33-latek był liderem Betard Sparty na obiekcie im. Edwarda Jancarza, choć nie ustrzegł się on błędów i zdawał sobie sprawę z tego, że 11 punktów z bonusem w sześciu startach, to nie jest wynik na miarę jego oczekiwań. - Miałem ostatnio problemy. W Zielonej Górze jakiś słaby dzień, w Grudziądzu problemy sprzętowe, w Lesznie upadek. Teraz też nie pojechałem na tyle, co chciałem, bo liczyłem na dużo więcej punktów - skomentował.

ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Pawlicki, Kowalski i Żyto

Były mistrz świata był bohaterem jednego z najciekawszych wyścigów tego sezonu w PGE Ekstralidze. Oskar Fajfer miał spore pretensje do niego o to, jak pojechał w trzynastej gonitwie meczu ebut.pl Stali z Betard Spartą. - Nie rozmawialiśmy na temat tej sytuacji. Oskar też ostatnio pojechał zbyt agresywnie z Andrzejem Lebiediewem i w sumie nikt nic nie powiedział, ani nie przeprosił. Ja to uczyniłem, bo wiedziałem, że za ostro pojechałem. Pociągnęło mnie, bo tam było przyczepnie, potem ślisko i przez to dojechałem bliżej bandy - dodał.

Bohaterem gospodarzy był natomiast Jakub Miśkowiak. Wychowanek klubu WKM Wschowa zapisał przy swoim nazwisku 11 punktów z bonusem, co było drugim rezultatem obok kompletu Andersa Thomsena (14+1). - Dużo ostatnio pracowałem. Pierwszy przyjeżdżałem na trening, a ostatni z niego wyjeżdżałem. Toromistrz chciał już robić tor, a ja jeszcze jeździłem. Dużo testowaliśmy w ostatnim tygodniu, wprowadziliśmy kilka zmian i teraz to w końcu zagrało, z czego się cieszę, że drgnęło do przodu - mówił na antenie Canal+Sport Miśkowiak.

Reprezentant ebut.pl Stali przyznał, że wierzy w to, iż w tym sezonie pokaże jeszcze dobrą oraz równą jazdę. Dlatego też nie skupia się na tym, że jego występ w meczu może się zakończyć już na jednym wyścigu i zostanie on odesłany do szatni. Zdaje sobie sprawę z tego, że trener Chomski mu ufa. Tak samo, jak wujek Robert Miśkowiak.

- Czasami jest ostro, ale zawsze po ostatnim biegu się poklepiemy i jest w porządku. W każdym teamie są przemówienia, bo tak musi być, aby było dobrze - wspomniał Miśkowiak.

Czytaj także: - Skandaliczny transparent na meczu ligi polskiej - Selekcjoner reprezentacji Polski bez ogródek - dla nich nie ma miejsca w żużlu!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty