Przypomnijmy, że żużlowiec Abramczyk Polonii upadł na tor w wyścigu jedenastym, kiedy rywale jechali na podwójnym prowadzeniu. W ocenie wielu obserwatorów Niemiec powinien otrzymać wtedy czerwoną kartkę. Ostatecznie został tylko wykluczony z powtórki, w której padł już wynik 3:2 dla #OrzechowaOsada PSŻ-u.
Później Huckenbeck pojawił się na torze jeszcze w wyścigu czternastym i piętnastym. Oba biegi wygrał. Gdyby wcześniej otrzymał czerwoną kartkę, to tych trójek by nie było, więc losy dwumeczu mogły być już prawie rozstrzygnięte. Cała sytuacja budzi ogromne kontrowersje. Wyjaśnień w tej sprawie domaga się między innymi prezes Innpro ROW-u Rybnik.
- Minęły trzy dni od meczu w Poznaniu, a ja nadal nie mogę zrozumieć, czy regulamin jest taki sam dla wszystkich drużyn i czy wszyscy sędziowie posługują się nim w ten sam sposób - mówi nam Krzysztof Mrozek.
Zdaniem szefa rybnickiej ekipy sytuacja z udziałem Huckenbecka była ewidentna. - Oglądałem wcześniej spotkanie Krono-Plast Włókniarza z NovyHotel Falubazem. Wtedy w biegu piętnastym za upadek czerwoną kartkę otrzymał Rasmus Jensen. Wyścig został zaliczony. Tymczasem w Poznaniu mieliśmy bardziej ewidentną sytuację, kiedy upadł Kai Huckenbeck - zauważa Mrozek.
- Duńczyk w odróżnieniu od Niemca jechał po trudnym, mokrym torze i został ukarany, a tutaj nie wydarzyło się nic. Mamy dwie skrajnie różne interpretacje tego podobnego zachowania. Już czas, żeby ktoś powiedział głośno, który sędzia się pomylił. Nie można iść raz w prawo, a raz w lewo w przypadkach, które są do siebie łudząco podobne - podsumowuje prezes ekipy z Rybnika.
ZOBACZ WIDEO: Kibice wywiesili baner. Prezes klubu miał się tłumaczyć
Zobacz także:
Poznaliśmy dziką kartę na Grand Prix we Wrocławiu
Fogo Unia zakontraktowała nowego zawodnika