Reprezentacja Czech w tegorocznym finale Drużynowych Mistrzostw Europy U23 nie była uznawana za faworyta do złotego medalu. Optymiści zakładali, że nasi południowi sąsiedzi mogą powalczyć o brązowy krążek ze Szwedami. Początek zawodów nie układał się po myśli Czechów, którzy do siódmego wyścigu zajmowali ostatnią pozycję.
We wspomnianej gonitwie wyprzedzili oni Szwedów, a dwa wyścigi później Duńczyków i rozpoczęli pogoń za Polakami. Po trzech seriach startów tracili oni do Biało-Czerwonych tylko dwa oczka.
- Stawiano nas w roli outsidera. My z kolei mocno skupialiśmy się na tych zawodach i cieszę się, że udało nam się wywalczyć drugą pozycję. Nikt tego od nas nie oczekiwał. Dziękuję również fanom, którzy wierzyli i przyjechali do Krakowa - przyznał Jan Kvech.
ZOBACZ WIDEO: "Potwierdzam". Tego zawodnika w Fogo Unii na pewno nie będzie
Czech pytany o to, czego zabrakło jego reprezentacji, by wywalczyć złoty medal, żartował, że przede wszystkim punktów. - Dobrze poszło nam w środkowej fazie, potem może już jakieś błędy się pojawiły, nie wiem, bo nie oglądałem wszystkich wyścigów. Jednak też kluczowy był start. Jak się wyjechało spod taśmy, tak się jechało, bo na dystansie niewiele się działo - dodał żużlowiec.
Czy gdyby zawody odbyły się na czeskiej ziemi, to gospodarzom udałoby się zaskoczyć Biało-Czerwonych? - Trudno powiedzieć. Zawsze nowy dzień to nowe rozdanie, tym razem po prostu wszystko nam pasowało i zdobyliśmy srebrny medal. Polacy mieli mocny skład i w każdym biegu mieliśmy trudnego rywala z ich strony - odpowiedział na pytanie WP SportoweFakty.
Uczestnik cyklu Grand Prix nie ukrywał, że warunki torowe w Krakowie były trudne, jednak dobry zawodnik musi sobie poradzić z tym, co zastaje po przybyciu na zawody.
Czytaj także:
- Będzie powrót do Włókniarza? Zawodnik zabrał głos w tej sprawie
- Jan Kvech otwarcie o swojej przyszłości w NovyHotel Falubazie