Żużel. Wyborna dyspozycja Roberta Lamberta. Zdjął klątwę i odniósł życiowy sukces w Grand Prix

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Robert Lambert
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Robert Lambert

Robert Lambert w sobotę w Vojens doczekał się wreszcie turniejowego zwycięstwa w Grand Prix. Zarazem jest już pewny końcowego podium w tegorocznym cyklu. Niewykluczone, że łupem reprezentanta Wielkiej Brytanii padnie medal koloru srebrnego.

Sezon 2024 jest zdecydowanie najlepszym w karierze tego niezwykle utalentowanego i widowiskowo jeżdżącego Brytyjczyka. Na każdym froncie, na którym przychodzi mu się ścigać, prezentuje wysoką i stabilną dyspozycję. Potwierdza to w ligach polskiej oraz szwedzkiej, potwierdził w Speedway of Nations (poprowadził narodową kadrę do złotego krążka) i przede wszystkim potwierdza w Grand Prix.

W elitarnym cyklu od samego początku Robert Lambert plasuje się w czołówce klasyfikacji generalnej (ani razu nie spadł poniżej piątego miejsca) i niemalże z powodzeniem unika wpadek. Jedyny słabszy turniej zanotował w czerwcu w Gorzowie, gdzie raz jedyny nie udało mu się awansować do półfinału. W pozostałych zawsze meldował się w ósemce, a w połowie z dotychczasowych dziesięciu rund w wielkim finale.

I te właśnie finały były tym miejscem, w którym Lambert nie potrafił postawić kropki nad "i". Tak, jak cztery razy zrobił to w ostatnich trzech sezonach jego o rok młodszy rodak, Daniel Bewley. Starszy z jeźdźców spod znaku Lwa Albionu częściej potrafi awansować do głównego wyścigu zawodów, ale dziewięć prób odniesienia premierowego zwycięstwa się nie powiodło.

Zaczęto mówić już nawet o klątwie, bo licznik występów w GP regularnie rósł, coraz częściej były podia, ale wciąż bez postawienia stopy na ich najwyższym stopniu. W sobotę w Vojens brytyjski zawodnik jechał po raz 51. w imprezie najwyższej rangi i wreszcie nastąpiło długo oczekiwane przełamanie. Lambert w finałowej gonitwie wygrał start, mając po swojej lewej stronie Bartosza Zmarzlika, po czym pognał do mety po życiowy sukces. Stał się tym samym 48. zawodnikiem z turniejową wiktorią od 1995 roku i przy tym szóstym brytyjskim po Marku Loramie, Martinie Dugardzie, Chrisie Harrisie, Tai'u Woffindenie i wspomnianym Bewleyu.

Co więcej, 26-latek na jedną rundę przed końcem rywalizacji zapewnił sobie pierwszy w karierze medal Indywidualnych Mistrzostw Świata. Jego przewaga nad trzecim Fredrikiem Lindgrenem wynosi sporo, bo 10 punktów, a przecież decydujące zmagania odbędą się 28 września na toruńskiej Motoarenie, która przed Lambertem nie ma żadnych tajemnic. Na co dzień jest on bowiem liderem miejscowego KS Apatora.

Oni najdłużej czekali na turniejowe zwycięstwo w Grand Prix:

ZawodnikKrajDebiutZwycięski turniejWygrana
Antonio Lindbaeck Szwecja Goeteborg 2004 52 Terenzano 2012
Fredrik Lindgren Szwecja Sztokholm 2004 52 Goeteborg 2012
Robert Lambert Wielka Brytania Cardiff 2018 51 Vojens 2024
Rune Holta Norwegia/Polska Linkoeping 2000 50 Goeteborg 2008
Andreas Jonsson Szwecja Sztokholm 2001 44 Malilla 2006
Matej Zagar Słowenia Krsko 2003 44 Tampere 2014
Jarosław Hampel Polska Bydgoszcz 2000 43 Kopenhaga 2010
Leigh Adams Australia Wrocław 1996 42 Goeteborg 2002

ZOBACZ WIDEO: Kurtz i Rew zawiedli Rusieckiego? Ta reakcja mówi wszystko

Źródło artykułu: WP SportoweFakty