W Polsce nie ma chyba kibica sportu, który nie kojarzyłby głosu Michała Korościela. Dziennikarz od dwóch lat jest obecny w studio przed transmisjami Pucharu Świata w skokach narciarskich, w sezonie letnim komentuje z kolei najważniejsze zawody żużlowe na antenie Eleven Sports i Eurosportu. Okazuje się jednak, że nie wszędzie zamiłowanie do sportu jest atutem.
Korościel swoje sportowe pasje od lat łączy z pracą prezentera radiowego w Radio Zet i to właśnie tam zdarzało mu się mieć z tego powodu spore problemy. On sam dziś wspomina to z uśmiechem na ustach i zapewnia, że nawet skargi od przełożonych nie wpłyną na to, co mówi milionom słuchaczy.
Nie wszystkim podoba się jednak to, że podczas popołudniowych audycji radiowych tak często wspomina właśnie o sporcie.
- Faktycznie wiele razy zdarzały się skargi na to, że zbyt często mówię o sporcie. Kiedyś miałem jakieś niespodziewane zastępstwo podczas niedzielnej audycji, a że w kraju nie działo się wtedy zbyt wiele, to zeszliśmy na tematy sportowe. W żużlu odbywał się akurat finał Srebrnego Kasku. Na antenie Radia Zet zacząłem opowiadać o tych zawodach i ich zwycięzcy. Pamiętam, że po chwili odebrałem telefon od redaktora naczelnego. "Koro, błagam cię. Ja rozumiem, Tomasz Gollob, PGE Ekstraliga, ale Srebrny Kask?! Co to jest Srebrny Kask?!" - tak znany prezenter wspominał skargi swojego przełożonego w Magazynie PGE Ekstraligi na WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: Buczkowski nie przeszedł do PGE Ekstraligi. Czy obecnie jest mu zbyt wygodnie?
To nie był jedyny taki przypadek, bo podobne historie zdarzały mu się kilkukrotnie. On jednak pozostał wierny swojemu stylowi i wciąż dość często w zapowiedzi kolejnych piosenek wplata wątki sportowe.
- W takich przypadkach zawsze staram się pokazać przełożonym, że przecież mamy świetną słuchalność w Warszawie, a z jakichś powodów nieco gorsze wyniki mamy w Lesznie, Zielonej Górze, czy Toruniu. Na szczęście mam dość dużą swobodę w mojej pracy i kiedyś powiedziałem szefowi, że jak definitywnie nie pozwoli mi mówić o żużlu, czy skokach, to zabije część mnie. Zresztą fragmenty sportowe to może pięć procent tego, co mówię. Przyznaję się, że wciąż staram się przemycać wiele informacji, oczywiście na dużym stopniu ogólności - dodaje Korościel.
Dziennikarz znany jest z charakterystycznego stylu prowadzenia programów, w których często kpi z otaczającej go rzeczywistości. Podczas jednej z transmisji meczu PGE Ekstraligi Korościel przyznał się, że mało brakowało, a przed meczem dostałby mandat za przechodzenie w miejscu niedozwolonym. - W ogóle nie można łamać prawa. Dzisiaj nam to wytłumaczono. Zatrzymali nas funkcjonariusze i na całe szczęście ukarali pouczeniem. Pozdrawiamy ich za to na antenie - dowcipkował Korościel.
Jego styl wydaje się idealny do prowadzenia telewizji śniadaniowej, ale dziennikarz zapewnia, że nawet gdyby dostał taką ofertę, to szybko by odmówił.
- Po prostu nie wiem, czy umiałbym prowadzić program, w którym nie ma jednego konkretu, wokół którego można zbudować historię. W przypadku igrzysk olimpijskich, skoków narciarskich, czy żużla mówimy o czymś, co kocham i śledzę od dziecka. Wokół tego mogę zbudować aurę rozgrywkową i przemycić inne wątki - wyjaśnia popularny dziennikarz.