Sport rządzi się swoimi prawami - rozmowa z Czesławem Czernickim, trenerem Stali Gorzów

Po wielu latach pracy trenerskiej Stanisława Chomskiego przed sezonem 2010 przyszedł czas na zmianę na tym stanowisku. Dotychczasowego szkoleniowca zastąpił Czesław Czernicki. Jakie były powody tej decyzji, jak wyglądają przygotowania Stali oraz jaki będzie skład na kolejny sezon opowiada nowy trener "żółto-niebieskich".

Marcin Imański: Na początek pytanie, które pewnie często Pan słyszy w ostatnim czasie. Jakie były główne powody decyzji o wyborze Stali?

Czesław Czernicki: W sporcie zawodowym nie ma sentymentów, ale mam tą świadomość, że mój dorosły żużel rozpoczął się właśnie w Gorzowie, za sprawą nieżyjącego już znakomitego człowieka, pedagoga, trenera - Ryszarda Nieścieruka. Zawdzięczam temu środowisku wszystko co najlepsze. Tutaj kończyłem Akademie Wychowania Fizycznego, tutaj widziałem wszystko to co najlepsze w sporcie żużlowym. Nie chciałbym przytaczać tutaj nazwisk, ale to tutaj była najlepsza klubowa drużyna świata. Wszyscy co interesują się żużlem wiedzą kto jeździł w tej drużynie. Miałem tutaj znakomite wzorce, można powiedzieć partnerów - w osobach Ryśka Nieścieruka i Edka Jancarza. Znakomitych ludzi, którzy nie zamykali się w sobie i dzięki którym poznałem na czym polega sport żużlowy. Wracając do czasów obecnych to było już trzecie podejście do Stali Gorzów. W ostatnim czasie miałem też inne oferty, ale patrząc na wielką determinację prezesa Komarnickiego, prezydenta miasta i sponsorów, po latach spędzonych na ciężkiej pracy w Lesznie, podjąłem decyzję o przeniesieniu się do Gorzowa i chciałbym kontynuować moją pracę tutaj, może z jeszcze lepszym skutkiem. Jak wiadomo jest to miasto wojewódzkie, stolica regionu, któremu zawdzięczam wszystko co jest najważniejsze w tej dyscyplinie. Chciałbym spłacić ten dług wdzięczności za to jak zostałem ukształtowany w mieście nad Wartą.

Jaki cel na najbliższy sezon przed gorzowską Stalą?

- Życie jest bezwzględne, a sport rządzi się swoimi prawami. Chciałbym, żeby wszyscy moi zawodnicy podjęli takie wyzwanie jakie podjąłem ja i władze klubu. Mam taką zasadę - powiedz mi jak pracujesz, a ja powiem ci jakim jesteś człowiekiem. Mam nadzieję, że wykonamy odpowiednią prace w tym okresie przed sezonem, a także już w jego trakcie, do tego trochę szczęścia i brak kontuzji, bo te niweczą wszelkie zamiary i prognozy. To wszystko pięknie wygląda w zimie, ale później wszystko niszczą kontuzje. Plan minimum to wejście do pierwszej szóstki, a później jak się wejdzie to myśli się o dalszym etapie. Będąc w pierwszej czwórce to tak naprawdę wszystko jest możliwe, a karty są rozłożone na nowo. Małe znaczenie ma kto był wyżej po rundzie zasadniczej. Ten finał z udziałem czterech drużyn rządzi się swoimi prawami i zasadami niż runda zasadnicza.

Jakie drużyny pana zdaniem będą najważniejszymi rywalami w walce o medale?

- Osobiście nic nie mówię o medalach, bo podchodzę przede wszystkim z wielką pokorą i szacunkiem do rywali. W żużlu przed taśmą może stanąć czterech najlepszych zawodników klasy Nickiego Pedersena, Jasona Crumpa czy Tomasza Golloba, a wygrywa tylko jeden i jeden przyjeżdża do mety czwarty. To jest dobry moment na dywagacje i zabawę dla kibiców w tym okresie przed sezonem. Osobiście mam nadzieję, że za rok o tej samej porze będziemy mogli cieszyć się z pracy wykonanej w Gorzowie. Nie chciałbym spekulować.

Oficjalny skład nie jest jeszcze znany, jednak już wiemy, że w Gorzowie nie będzie Thomasa Jonassona. Prezes Komarnicki przekonywał, że wybór był pomiędzy Jonassonem a Ruudem. Dlaczego wybrał Pan właśnie Davida?

- Co prawda David Ruud jest starszy od Jonassona, jednak jest to bardzo perspektywiczny zawodnik. Patrząc na jego umiejętności indywidualne myślę, że był to właściwy wybór. Patrząc na karierę Thomasa Jonassona to przez cztery sezony nie był tym zawodnikiem na którego Stal mogła by liczyć, biorąc pod uwagę numer z którym startował, czyli lidera juniorów - tzw. jokera, który w wielu przypadkach decyduje o wynikach drużyny. Patrząc też na jego występ w Gorican podjęliśmy taką decyzję żeby postawić na Davida Ruuda.

Coraz głośniej mówi się o zakontraktowaniu Pedersena w Gorzowie. Myśli Pan, że byłoby to łatwe zadanie prowadzić drużynę z Pedersenem i Gollobem, którzy w cyklu Grand Prix mieli kilka spięć.

- Nie chciałbym tutaj mówić o składzie, gdyż to prawo do informowania przysługuje prezesowi Komarnickiemu. Jednak tak naprawdę rozgrywki ligowe rządzą się swoimi prawami, a czym innym jest jazda w cyklu Grand Prix. Tam nie ma uprzejmości, tylko bezwzględna walka o tytuł najlepszego zawodnika na świecie. Na pewno Nicki Pedersen to kontrowersyjny i ambitny zawodnik, ale w życiu tacy ludzie dużo osiągają i na nich trzeba stawiać, gdyż zachodzą wysoko. Nicki jest trzykrotnym mistrzem świata i właśnie ta agresywność, można powiedzieć bezwzględność dodaje smaczku tej dyscyplinie. Patrząc, przy całym szacunku, na chociażby Scotta Nichollsa - zawodnik kompletny, jednak czegoś mu brakuje - właśnie takiej agresywności jaką ma Nicki Pedersen.

Czy już wiadomo coś odnośnie juniorów. Czy będą to tylko wychowankowie czy jest opcja wzmocnienia składu przez obcokrajowca?

- Jest opcja wzmocnienia, gdyż ja wyznaje zasadę, że jeżeli jest konkurencja to jest walka o skład i podnoszenie swojego poziomu. Nie może być tak, że juniorzy będą mieli zagwarantowany skład bo nie będzie motywacji, a bez niej nie można się rozwijać. Przypominając tutaj karierę Zenka Plecha, który zaczynał w Stali. Byli tutaj znakomici zawodnicy, a on w wieku 18 lat wywalczył to miejsce. Później kariera Jurka Rembasa czy Bogusława Nowaka - oni także wypchnęli swoich zdecydowanie starszych kolegów.

Gorzowscy juniorzy w zmaganiach juniorskich radzili sobie znacznie lepiej niż w spotkaniach ligowych. Czy zna Pan powody takiego stanu rzeczy? Może ma Pan na to jakąś receptę?

- To właśnie problem jest taki, że liga a zawody młodzieżowe rządzą się swoimi prawami. Wiadomo, że zawody ligowe to całkiem inny system rozgrywek. Duża presja, masa kibiców na trybunach. Każdy zawodnik, który wytrzyma tą presję będzie wielkim żużlowcem. Patrząc na jazdę młodych zawodników Stali - Szewczykowskiego, Zmarzlika czy Cyrana to ci chłopcy na zawodach juniorskich - typu Zachodnia Liga Młodzieżowa pokazywali bardzo dużo umiejętności i taką swobodę jazdy. W zawodach juniorskich, ale już wyższej rangi jak Brązowy Kask czy Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski było już gorzej. Byli spięci i tak jakby pięćdziesiąt procent z nich uchodziło. To w drugim pułapie, a ten trzeci już jest najwyższy, w którym jeździ się u boku najlepszych zawodników i wtedy jest znacznie trudniej. Brakowało im wiary, że posiadają duże umiejętności na tle pozostałych juniorów w kraju.

Co zrobić, by ta wiara była? Myśli Pan, że pomoc psychologa sportowego byłaby wskazana czy nie jest konieczna?

- Może poniekąd pomoc psychologa pomogłaby, ale ja wyznaje taką zasadę, że najlepszym psychologiem jest uczciwa praca. Obecnie spotykamy się codziennie i dużo na ten temat rozmawiamy. Przygotowujemy ich tak na tych treningach, że nie będzie minimalizmu. Powiedziałem im już na pierwszym spotkaniu, że mnie interesuje ciężka praca i nikt nie będzie miał miejsca u mnie w składzie jeśli będzie ten minimalizm. Potrzebna jest pełna determinacja. Są na takim etapie kariery, że także oni muszą chcieć dobrych wyników tak jak prezes czy ja. Aby był wynik potrzebna jest ciężka praca, więc muszą zrozumieć, że nie tylko klub chce żeby zdobywali punkty, ale także oni, aby być najlepszymi w Polsce i na świecie. Jeżeli tak będą do tego podchodzić to nie potrzebny będzie żaden psycholog.

Wspomina Pan o przygotowaniach. Jak dokładnie one obecnie wyglądają?

- Jestem po rozmowie z wszystkimi zawodnikami krajowymi. Do Tomasza Golloba mam pełne zaufanie, gdyż jest to profesjonalista w pełnym słowa tego znaczeniu. Ma swoją ugruntowaną osobowość i klasę. Wiem jak zaczynał swoją karierę u boku ojca Władysława - jakie miał wzorce i jak ciężko pracuje. Rozmawialiśmy bardzo długo i w piątek porozmawiamy jeszcze. Z kolei reszta krajowych zawodników ma rozpisane zajęcia od poniedziałku do niedzieli na miejscu w Gorzowie. Wprowadziliśmy nowe rzeczy, urozmaiciliśmy te treningi, gdyż nie chciałbym żeby były one monotonne. Pojawiają się tam nowości z innych dyscyplin - jak m.in. judo, gdzie ważna jest zwinność, gibkość oraz wytrzymałość. Do tego są jazdy na rowerach, zajęcia na siłowni i hali. Jest dobra pogoda to wiem, że jeżdżą także na crossie. Zajęcia na tych motocyklach w tym okresie zimowym jest to taka odnośnia i mają kontakt z motocyklem co jest ważne.

Czy planowany jest obóz zimowy jak miało to miejsce w poprzednich latach?

- Jeszcze nie podjąłem decyzji i na dzień dzisiejszy nie chciałbym o tym przesadzać, jednak nie wiem czy to jest dobry pomysł biorąc pod uwagę bardzo dobre warunki jakie mamy w Gorzowie. Jeżeli będzie taka potrzeba to może na kilka dni wyjedziemy, ale wyrzucać pieniądze tylko żeby wyjechać to nie ma sensu.

Czy już wiadomo coś na temat sparingów przed sezonem?

- Mamy już przygotowane pomysły na sparingi. Jestem po długiej rozmowie z przyjaciółmi z Zielonej Góry, Bydgoszczy i Torunia. Jeżeli w przyszłym tygodniu będziemy mieli oficjalne potwierdzenie wtedy poinformujemy kibiców.

W pierwszej kolejce sezonu 2010 Stal zmierzy się z Unią Leszno. Czy będzie to dla Pana mecz jak inne czy jednak będzie to wyjątkowe spotkanie?

- Na pewno nie będzie to spotkanie jak każde inne (uśmiech). Na pewno jest jakiś sentyment biorąc pod uwagę te lata spędzone w Lesznie, jednak w sporcie zawodowym tak naprawdę nie może być sentymentów. Podczas spotkania to wszystko odchodzi na bok i liczy się tylko to co najważniejsze dla drużyny - zwycięstwo.

Źródło artykułu: