Niemiecki żużlowiec Max Dilger przeżył dramatyczne chwile podczas finału Ligue Nationale de Speedway w Morizes we Francji. 12 października, po poważnym wypadku, jego stan zdrowia diametralnie się zmienił.
"Max to mój przyjaciel, z którym dwa lata pracowałem. Jest po operacji złamanego kręgosłupa i pojawia się małe światełko w tunelu. W obu nogach pojawiło się delikatne czucie w palcach" - informował w mediach społecznościowych Kamil Antoniewicz, obecnie mechanik Leona Madsena, a w przeszłości Maxa Dilgera.
Jakiś czas temu Dilger przekazał w mediach społecznościowych, że wskutek upadku doszło do niego nie tylko do poważnego urazu kręgosłupa, ale również złamania kostki, ręki i żeber. Teraz Niemiec walczy o to, by wrócić do zdrowia, a ściganie na żużlu zeszło na dalszy plan. Jego mechanik wyszedł z inicjatywą zrzutki.
ZOBACZ WIDEO: Gollob odniósł się do zamieszania z dzikimi kartami. "Nie zawsze wszystko rozumiem"
"Potrzebuje intensywnej terapii, aby odzyskać szansę na normalność. To będzie długa i trudna droga, by wrócić do zdrowia, ale jeśli ktoś ma mieć wolę walki, to właśnie Max. Nie uda mu się jednak dokonać tego samemu. Potrzebuje naszej pomocy!" - napisał Sebastian, przyjaciel Dilgera.
Za cel obrano 30 tysięcy euro, ale już po pierwszych godzinach udało się zebrać blisko 50 procent tej kwoty. Zrzutka na leczenie niemieckiego żużlowca dostępna jest TUTAJ. Do pomocy zachęcali m.in. Martin Vaculik i Emil Sajfutdinow.
"Każda kwota, bez względu na to, czy mała, czy duża, pozwoli mu otrzymać najlepszą opiekę i przybliży go o krok do celu, jakim jest ponowne życie tak niezależne, jak to możliwe. Razem możemy zapewnić, że stanie na nogi i będzie mógł robić rzeczy, które tak wiele dla niego znaczą" - dodał Sebastian.