Nie jest tajemnicą, że Jakub Miśkowiak na brak propozycji w kontekście sezonu 2025 narzekać nie mógł. Już jakiś czas temu otrzymał pierwsze zapytania z kilku klubów, a największe zainteresowanie wzbudzał wśród działaczy z Grudziądza i Częstochowy, gdzie zachodziła potrzeba wymiany ogniw U24.
- Od początku tej układanki był to nasz cel numer jeden, bo zależało nam na tym, by zostawić czwórkę seniorów, których stać na jeszcze lepsze wyniki i brakowało Polaka na pozycję U24. Pod koniec lipca, może początek sierpnia zrobiliśmy sobie kilka wariantów składów i numerem jeden był Jakub - przyznał prezes Bayersystem GKM-u Grudziądz Marcin Murawski w rozmowie z klubową telewizją.
Wszystko wskazywało na to, że Miśkowiak zostanie w ebut.pl Stali Gorzów. Murawski przyznał, że były mistrz świata wraz ze swoim wujkiem Robertem poinformowali klub, że mimo fajnej oferty zostaną w obecnym zespole, bowiem ceną sobie współpracę ze Stanisławem Chomskim. Podkreślali to zresztą na każdym możliwym kroku, jak duży respekt mają wobec byłego już szkoleniowca.
- Nie minął może nawet tydzień, jak wyskoczyła mi informacja, że trener Chomski został zwolniony. Nie wiem, czy minęła minuta, kontakt z teamem Miśkowiaków, czy jest szansa wrócić do rozmów, bo najważniejszy argument porozumienia ze Stalą nie zostanie dotrzymany. [...] Udało się nakłonić Jakuba do powrotu do rozmów. Potem to trwało ze trzy tygodnie - dodał Murawski.
Jakiś czas temu w mediach społecznościowych można było ujrzeć zdjęcie, na którym Marcin Murawski widnieje w towarzystwie swojego nowego zawodnika oraz jego wujka. - Po jednym ze spotkań zostaliśmy przyłapani przez jakiegoś pana. Nie wiedzieliśmy, że ktoś robi nas zdjęcie, bo z tego co pamiętam, to przed urzędem mijaliśmy zaledwie jedną osobę. I od razu tak trafiło. Mówiłem, że w Grudziądzu wszyscy żyją żużlem i to się sprawdziło - mówił Murawski.
- Nie powiem, że się nie zdenerwowałem, bo to mogło zaszkodzić w rozmowach. Wtedy nie było nic ustalone, bo Jakub i Robert potrzebowali czasu do namysłu. Nie było negocjacji finansowych. Opieraliśmy się na pierwotnych ofertach - dodał działacz.