Żużel. Trener PSŻ-u nie ma wątpliwości. "Będziemy zakładnikami tego wyniku"

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek

- Tak racjonalnie patrząc, to naszym celem będzie pierwsza czwórka, ale to bardzo trudne zadanie - wyznał w rozmowie z WP SportoweFakty Eryk Jóźwiak, trener PSŻ Poznań. Ujawnił również, co przekonało go do podjęcia współpracy z wielkopolskim klubem.

Mateusz Domański, WP SportoweFakty: Jak to się w ogóle stało, że został pan trenerem poznańskiej drużyny?

Eryk Jóźwiak, trener #OrzechowaOsada PSŻ Poznań: O to w zasadzie trzeba by spytać prezesa Jakuba Kozaczyka. Z mojej strony mogę jednak powiedzieć, że to była konkretna oferta, z konkretnymi zadaniami. Przekonał mnie ten precyzyjny plan na mnie i podjąłem się tego zadania.

Jaki konkret przede wszystkim pana przekonał do wejścia w ten projekt?

Przede wszystkim przekonało mnie to, że rozmowa była konkretna, a nie jakieś klepanie się po plecach i przekonywanie, jak to ładnie jest w Poznaniu. Usłyszałem konkretne zadania. Głównie mam się zajmować tą najmłodszą częścią: szkółką i juniorami. Oczywiście jednak pierwsza drużyna nie będzie poza mną, tam również będę się udzielać i pomagać Jackowi w trakcie meczów czy też podczas przygotowań.

ZOBACZ WIDEO: Włókniarz może spaść z PGE Ekstraligi. Cieślak zaniepokoił kibiców

W poprzednim sezonie PSŻ Poznań uzyskał solidny wynik. Poprzeczka tym samym jest zawieszona wysoko.

Teraz będziemy zakładnikami tego wyniku. Fajnie jednak, że takie rzeczy dzieją się w takich ośrodkach. Poznaniowi było to na pewno bardzo potrzebne. Poszedł pozytywny oddźwięk, więc stało się bardzo dobrze. Pozwoli to klubowi zrobić krok do przodu. My jednak będziemy musieli się nieźle nagimnastykować, by wynik przynajmniej oscylował wokół tego z minionego sezonu. Wiemy, że Metalkas 2. Ekstraliga jest coraz mocniejsza, więc zadanie łatwe nie będzie.

Trochę tych juniorów w składzie macie. Rywalizacja więc będzie, co teoretycznie powinno pozytywnie wpłynąć na ich rozwój.

Chodzi właśnie o to, by oni wspólnie się napędzali. Po metrykach widzimy, że są to młodzi chłopcy. Zamysł jest taki, żeby formacja juniorska była budowana z myślą o przyszłości. Oprócz Mateusza Affelta, wszyscy mają kontrakty długoterminowe. Jest to tak skonstruowane, by w przyszłości tworzyli oni formację młodzieżową "na poważnie". Postąpiliśmy w ten sposób, żeby nie było powtórki z tego roku - Kacper Grzelak skończył wiek juniora i powstała dziura. Zamysł jest taki, by to była formacja na lata. Czas pokaże, czy wszyscy to udźwigną.

Jeżeli jesteśmy już przy młodych zawodnikach, to nie sposób nie wspomnieć o formacji U24 - jest m.in. Norick Bloedorn. To spory talent, który miewa może wahania formy, jednak zapewne kibice mają względem niego duże oczekiwania...

To chłopak z potencjałem. Nie wiemy, jak długo jeszcze będzie ten przepis U24, ale generalnie może być to także zawodnik na lata. Jest pomysł na drużynę, nie ma przypadkowych ruchów czy planu tylko na jeden rok. Wszystko będziemy robić tak, by rozwijać projekt w dobrym kierunku.

Muszę jeszcze dopytać o Mikołaja Czaplę, który dość niespodziewanie dołączył do waszej kadry. Na niego też macie jakiś plan?

Mikołajowi potrzeba więcej spokoju. On miał na siebie jakiś plan, ale on się trochę "wykoleił" i dlatego wylądował u nas. Trzeba trzymać kciuki, by to była współpraca z obustronną korzyścią.

Czyli rozumiem, że wy mu podaliście rękę.

Można to tak nazwać. Zobaczymy, co z tego finalnie wyjdzie. Obie strony podchodzą do tego z dużymi nadziejami, ale generalnie potrzeba spokoju. Nie narzucamy Mikołajowi żadnej presji. Niech spokojnie przepracuje zimę. Na wiosnę wyjedzie na tor i zobaczymy, co dalej się będzie działo.

W przypadku Bartosza Smektały też na pewno nadzieje są spore. Jemu jednak chyba również spokoju jak najbardziej potrzeba, by mógł się w pełni odbudować.

My go bardziej traktujemy jako zawodnika, który będzie filarem, a nie jako kogoś, kto przychodzi, żeby się odbudowywać.

Z drugiej strony: duża presja chyba mogłaby mu zaszkodzić.

My zawsze mówimy, że presja przeszkadza. Ale ta presja będzie zawsze. Jest ona obecna w życiu codziennym, bo musimy udźwignąć różne trudy. Presja jest zawsze. Pytanie, czy ktoś się jej poddaje, czy ktoś ją przekuwa na to, by po prostu robić wynik. Ja mogę powiedzieć, że póki co Bartosz jest nastawiony bardzo pozytywnie i nie ma jakiejś presji, że on coś musi komuś udowadniać. Bardziej wie, że ma być tą wartością dodaną dla tej drużyny. Widziałem, że niektórzy go porównują do Aleksandra Łoktajewa, ale my tego robić nie chcemy. Po prostu Bartek ma robić swoje i zdobywać jak najwięcej punktów. Na koniec sezonu będziemy wiedzieć, czy zdoła zastąpić Łoktajewa.

Jaki wynik na koniec sezonu by pana zadowolił?

Awans! (śmiech). Tak racjonalnie patrząc, to naszym celem będzie pierwsza czwórka, ale to bardzo trudne zadanie. Tor oczywiście zweryfikuje przedsezonowe oczekiwania i potencjał poszczególnych drużyn, na pewno będą niespodzianki. Oby tą niespodzianką ponownie był PSŻ.

Czy będziecie coś zmieniać w przygotowaniu toru?

Za dużego pola manewru na ten moment nie ma. Jakieś prace są zaplanowane, ale nie wiadomo, kiedy dokładnie one się odbędą. Dopóki jednak nie zrobimy pochyleń łuków, to niewiele można wskórać. Nawet przygotowanie ciut przyczepniejszej nawierzchni wiele nie da. Na wiosnę na pewno wypracujemy z zawodnikami jakąś korzystną formę przygotowania toru. Ważne, żeby oni mieli komfort jazdy.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty