Żużlowy żartowniś. Dziś byłby to hit internetu

YouTube / Wizja TV / Na zdjęciu: John Cook
YouTube / Wizja TV / Na zdjęciu: John Cook

John Cook przez lata był w cieniu gwiazd amerykańskiego żużla. Jednak dzięki swojemu poczuciu humoru zapisał się w pamięci fanów. Przed laty zrobił coś, co dziś trudno sobie wyobrazić. Właśnie obchodzi 66. urodziny.

W tym artykule dowiesz się o:

John Cook przyszedł na świat 18 grudnia 1958 roku. W środę amerykański żużlowiec obchodził swoje 66. urodziny. Jego kariera przypadła na złoty okres dla amerykańskiego żużla, kiedy to triumfy święcili tacy zawodnicy jak Bruce Penhall, Kelly Moran czy Sam Ermolenko. Mimo że Cook prezentował bardzo wysoki poziom, to właśnie jego rodacy zdobywali większą popularność i osiągali większe sukcesy.

Przez lata Cook rywalizował w lidze angielskiej. Reprezentował barwy klubów Hull Vikings oraz Ipswich Witches, gdzie dorobił się przydomka "Kowboj".

Tak mnie nazwał John Berry. Sprawdziłem potem, że w Anglii "gypsy" oznacza lekkoducha lub kogoś nieco roztrzepanego. Wiem, że mogłem być mądrzejszy w tamtych czasach, ale pseudonim przypadł mi do gustu. Kowboj na żużlowym rumaku - wspominał Cook.

ZOBACZ WIDEO: Włókniarz może spaść z PGE Ekstraligi. Cieślak zaniepokoił kibiców

Był mistrzem USA i Szwecji

W 1985 roku Cook zdobył tytuł Indywidualnego Mistrza USA. Wówczas rywalizacja w amerykańskim żużlu stała na najwyższym poziomie, a miejsce w czołówce oznaczało przepustkę do jednodniowego finału. Cook zakwalifikował się dwukrotnie, a jego najlepszy występ miał miejsce w 1985 roku na Odsal Stadium w Bradford, gdzie zajął 7. miejsce. Szansę na lepszy wynik pogrzebał już w pierwszym biegu, w którym nie zdobył punktów.

To był najlepszy rok w mojej karierze. Odjechałem aż 107 zawodów, ścigając się na wszystkich angielskich torach. Byłem świetnie przygotowany, ale w finale popełniłem głupi błąd, który kosztował mnie ważne punkty. W jednym z wyścigów, po powtórce, udało mi się pokonać Knudsena, Nielsena i Castagnę. Tor na Odsal bardzo mi odpowiadał, zwłaszcza że przed finałem padało – wspominał Cook.

Z reprezentacją USA wywalczył trzy medale Drużynowych Mistrzostw Świata. Na koncie ma także tytuł Indywidualnego Mistrza Szwecji z 1992 roku.

- Mój syn Fred urodził się w Szwecji, gdzie mieszkałem, jeździłem i miałem rezydenturę. Jeździłem na licencji Svemo i wygrałem finał, pokonując Jonssona, Gustafssona i Nielsena. Dla Amerykanina to było coś wyjątkowego – tłumaczył Cook.

Żużlowy żartowniś

Przepisy ograniczające liczbę obcokrajowców sprawiły, że Cook nie miał wielu okazji do startów w Polsce. W 1993 roku wystąpił tylko raz w barwach Apatora Toruń. W 1999 roku Atlas Wrocław sprowadził go na decydujące mecze o mistrzostwo, ale Amerykanin pojawił się na torze jedynie dwukrotnie. Dopiero od 2000 roku regularnie reprezentował klub z Wrocławia, osiągając średnią 1,579 na bieg.

Jednak jego występ 21 maja 2000 roku przeszedł do historii. W meczu Atlas Wrocław z Pergo Gorzów, Cook przed ostatnim wyścigiem miał problemy z motocyklem. W desperackim geście próbował wystartować "na nogach", co zakończyło się wykluczeniem przez sędziego.

Miałem problem z gaźnikiem i zablokowaną manetkę gazu. Czas uciekał, więc pomyślałem: "dam sobie radę!”" To było szalone, ale miałem z tego ubaw. Żużel bez motocykli? Czemu nie! – wspominał Cook.

Miał bagaż trudnych doświadczeń

Choć Cook często kojarzony jest z humorystycznymi akcjami, jego kariera nie zawsze była usłana różami. Strata przyjaciela Denny'ego Pyaetta, który zmarł po wypadku na torze, była dla niego ogromnym ciosem.

Każdy młody zawodnik marzy, by być najlepszym i zakończyć karierę w jednym kawałku. Niestety, życie pisze inne scenariusze. Strata Billy'ego Sandersa była równie bolesna – mówił Cook.
W 2006 roku John Cook doznał poważnego urazu pleców i kręgosłupa. Dziś odpoczywa na swoim ranczu w Stanach Zjednoczonych, pozostając jedną z najbardziej barwnych postaci w historii żużla.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty