W dalszym ciągu nie wiem na czym stoję - rozmowa z Jozsefem Tabaką

Jozsef Tabaka jest w ostatnich latach jednym z tych nielicznych węgierskich zawodników, który może powiedzieć o sobie, że mu się udało. Z powodzeniem jeździ w lidze polskiej, a całkiem niedawno podpisał swój pierwszy kontrakt w lidze angielskiej. Niestety na obecną chwilę przyszłość węgierskiego żużla nie rysuje się w kolorowych barwach, o czym w rozmowie z naszym portalem mówi sam zawodnik.

Kamil Hynek: Całkiem niedawno podpisałeś swój pierwszy kontrakt na Wyspach Brytyjskich. Będziesz się ścigał dla drużyny Premier League - Edinburgh Monarchs. Dlaczego zdecydowałeś się na taki krok i czy jesteś w ogóle na takie przedsięwzięcie odpowiednio przygotowany od strony logistycznej?

Jozsef Tabaka: Tak, z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że jestem przygotowany. Wiedziałem o tym, że w niedalekiej przyszłości i tak pojadę do Anglii uczyć się w żużlowej "szkole życia". Potrzebowałem jednak pewnej ilości czasu, aby znaleźć odpowiedni moment na ten krok. Kończę w tym sezonie wiek juniora i wydaje mi się, że nadszedł mój czas na występy w Anglii.

Pojechałeś ostatnio w Scunthorpe podczas świątecznych zawodów Christmas Cracker. Zająłeś siódme miejsce z dorobkiem ośmiu punktów więc chyba w jakiś sposób czujesz się usatysfakcjonowany takim rezultatem?

- Podzielam tą opinię. Jak na zawodnika, który nie ma większego doświadczenia w jeździe na Wyspach Brytyjskich, to ten rezultat pozwala optymistycznie patrzeć w przyszłość. Byli tam przecież świetni jeźdźcy objeżdżeni na tamtejszych torach , a jednak nie dałem plamy.

Jak będziesz godził występy w innych ligach z jazdą w Edinburghu?

- Z tym także nie będzie problemu. Mecze domowe mamy zaplanowane w piątki i będę miał odpowiednio dużo czasu na dotarcie do miejsca, w którym swój mecz będzie akurat rozgrywała moja drużyna w lidze polskiej. Mecze u was są przeważnie w niedzielne popołudnia więc "damy radę". Inaczej będzie wyglądać sprawa z zawodami figurującymi pod skrzydłami UEM czy FIM. Jeśli wejdą nam w jakiś sposób "w paradę" będę musiał się trochę pośpieszyć z jazdą, aby wszystko ogarnąć (śmiech).

Trwa obecnie okres przygotowawczy do nowych rozgrywek. Jak to wygląda u ciebie, kompletujesz już sprzęt?

- Czuję się doskonale i mam mnóstwo zapału do pracy. Jestem w trakcie zimowego treningu i organizacji następnego sezonu. Myślę, że to co robię nie odbiega jakoś specjalnie od przygotowań innych kolegów z toru. Wielu z nas ma podobne metody na spędzenie okresu pomiędzy sezonami. Mogę zapewnić, że nie zaniedbuję się (śmiech).

Wspomniałeś już o nowym wyzwaniu jakim będzie dla ciebie w tym roku liga angielska. Podejrzewam więc, że twoja baza sprzętowa ulegnie powiększeniu?

- Tak, masz rację. W sumie do swojej dyspozycji będę miał cztery kompletne motocykle. Dwa pojadą do Edinburgha, a kolejne dwa pozostawiam na ligę polską. Nie da się ukryć, że taki stan posiadania pociągnie za sobą duże koszty. Potrzebuje jeszcze kilku sponsorów ponieważ tak jak wspomniałem starty w Wielkiej Brytanii to duże wyzwanie pod każdym względem. Myślę jednak, że w tej materii wkrótce wszystko będzie w porządku.

Czy poza Polską i Wielką Brytanią planujesz występy w innych rejonach Europy?

- Na ten moment nie. Ilość startów w Wielkiej Brytanii pokryje mi wszelkie braki związane z innymi ligami.

Co ze swojej strony możesz powiedzieć o twoim trenerze klubowym w Speedway Miszkolc, Januszu Ślączce. Czy pomaga w jakiś sposób takim zawodnikom jak ty?

- Trener Ślączka bardzo mi pomagał przede wszystkim kiedy trenowaliśmy poza Miszkolcem. Jest z Polski więc ma duże rozeznanie, co do jazdy na tamtejszych obiektach. Co do dalszej współpracy, to zobaczymy jak sprawa potoczy się teraz, bo tak naprawdę nie mam jeszcze podpisanego nowego kontraktu w Miszkolcu.

Twoje słowa brzmią trochę zaskakująco, bo w Miszkolcu nikt nie wyobraża sobie drużyny bez Jozsefa Tabaki.

- Wygląda to tak, że w dalszym ciągu nie wiem na czym stoję. Rozmawiam z moim dotychczasowym klubem, ale jeśli nie osiągniemy porozumienia i nie podpiszę kontraktu na Węgrzech chciałbym mimo wszystko znaleźć zespół w pierwszej lidze. W ostateczności pozostanę na drugim froncie.

Jakie są twoje indywidualne plany na sezon 2010, w którym to skończysz wiek młodzieżowca?

- Po pierwsze i najważniejsze to chciałbym awansować do finału Indywidualnych Mistrzostw Świata juniorów. W tym sezonie te zawody będą miały bardzo fajną formułę, w której chciałbym się sprawdzić. Poza tym to nic więcej mi nie przychodzi do głowy (śmiech).

Jak wygląda obecna kondycja węgierskiego żużla, czy są jakieś perspektywy w twoim kraju na lepszą przyszłość dla tej dyscypliny sportu?

- Jesteśmy w fatalnej sytuacji. Obecnie w moim kraju są tak naprawdę dwa - trzy tory nadające się do jakiejkolwiek jazdy. Nie ma praktycznie zawodników i chętnych do uprawiania tej dyscypliny. Dodatkowo jeśli zamkną nam tor w Debreczynie, to kolejnych czterech - pięciu chłopaków będzie zmuszonych zakończyć kariery. Węgierski żużel pomału umiera i nie wiem ile mu zostało czasu na utrzymanie się przy życiu.

Komentarze (0)