Chociaż w firmie "Ziajka" za dziennikarzami nie przepadają, harmonogram prac jaki przyjęto dla wrocławskiego obiektu, nie jest wielką tajemnicą. Demontaż zewnętrznej bandy okalającej tor, usunięcie betonowych podestów oraz krawężników, wykopy pod nowy drenaż, udrożnienie starych i budowa nowych studzienek, a wreszcie wywóz zalegającej warstwy gruntu - oto plany na najbliższy okres czasu. Wszystko wydaje się mieć przysłowiowe "ręce i nogi", sęk tylko w tym, że czas goni. Samo rozpoczęcie prac nastąpiło później, niż planowano, a najlepszy nawet harmonogram w starciu z rzeczywistością często nie wytrzymuje próby. W tej chwili prace powinny skupiać się już na rozbiórce starej nawierzchni toru, a tymczasem...
- Byli tu ci z "Ziajki", chyba w poniedziałek. Postawili te dwa kontenery, próbowali coś robić przy studzienkach, ale śnieg za duży i zmarznięte wszystko głęboko w dół. Mają wrócić, ale my na to nie patrzymy i robimy swoje - wyjaśniają nam trzej krzątający się po torze robotnicy z Młodzieżowego Centrum Sportu. Co takiego robią "miejscowi" z MCS-u, mającego pod swoją pieczą wrocławski obiekt? - Jak widać, niektóre bandy jeszcze stoją i pracujemy przy tym co zostało. Też możemy powiedzieć, że nam śnieg przeszkadza, ale pracujemy. Tydzień czasu na zdemontowanie bandy okalającej tor?! Nie za długo to trwa? - Jest pewien problem z wyciągnięciem pozostałych elementów, bo siedzą pół metra w zmrożonej ziemi, ale już mamy na to sposób. Śniegu też jest sporo, tak ok. 40 cm., ale spokojnie, terminu nasza ekipa dotrzyma. Nawet będzie przed terminem - obiecują sympatyczni panowie w budowlanych drelichach. A co potem? - A, to już fachowcy przyjadą.
Jak na razie jedynym widomym znakiem pobytu fachowców są wbite w płytę znaczniki przy obu łukach toru oraz dwa kontenery-barakowozy stojące przy Bramie Maratońskiej, na wysokości szczytu 1. wirażu. Czy owe znaczniki to właśnie miejsca planowanego przesunięcia łuków wrocławskiego obiektu? Jeśli tak, to rzeczywiście, tor znacznie "ucieknie" w głąb płyty. Ponoć nieoficjalnie pracownicy "Ziajki" przyznawali, że zaskoczyła ich aż taka warstwa śnieżnej pokrywy. - Ciągnik na tor wjechał, to można by ten śnieg spychaczem zepchnąć na środek płyty i spróbować robić. Ale my takiego nie mamy. Przyjadą, to na pewno coś wymyślą. Bo nie przesadzajmy, to nie jest taka straszna robota, a do kwietnia daleko, to spokojnie zdążą - uspokajają nasi rozmówcy.
Humory dopisują, bo właśnie przyszła dostawa długo oczekiwanego sprzętu, w dodatku nader w ostatnich dniach we Wrocławiu deficytowego - pięć nowych łopat do odśnieżania dumnie prezentuje się na śniegu pokrywającym pas bezpieczeństwa. Opuszczamy skrzący bielą "Olimpijski" i sympatycznych budowlańców. Na szczęście do kwietnia daleko...
Foto x 5 - Jakub Horbaczewski