Drużyna obcego toru - czyli gdzie na wiosnę pojadą wrocławianie

Tor przy Paderewskiego prędzej czy później (choć w tym przypadku niestety najpewniej to drugie), ale w końcu do użytku zostanie oddany. To jednak w niczym nie ułatwia ekipie WTS-u tegorocznych wiosennych przygotowań do inauguracji rozgrywek. Już teraz trzeba myśleć o tym, kiedy i gdzie drużyna rozpocznie zajęcia na torze i we Wrocławiu dobrze o tym wiedzą.

A jeszcze kilka niedziel temu optymizmu, i to niekoniecznie tego urzędowego, w stolicy Dolnego Śląska było znacznie więcej. - Wierzymy, że do połowy marca będziemy mogli wyjechać na własny tor. Co nie oznacza, że nie wybierzemy się również do innych ośrodków, żeby potrenować. Gdzie konkretnie i z kim pojeździmy, to zawsze już dużo wcześniej ma ustalone trener Cieślak i nie inaczej będzie w tym przypadku - zdradził nam zapytany niedawno o wiosenne plany drużyny kierownik Betardu Paweł Kondratowicz. Czas jednak płynie nieubłaganie i o oddaniu toru przy alei Paderewskiego w ciągu najbliższych 30 dni można co najwyżej pomarzyć. Czy zatem przygotowani już do sezonu pod kątem fizycznym zawodnicy Betardu będą mieli gdzie pojeździć na wiosnę?

- Pojeździć, to pojeździmy - już na wstępie uspokaja trener Cieślak. - Korzystając z tego, że mam trochę kontaktów tu i tam, otrzymałem zapewnienie od kilku klubów, że będziemy mogli tam potrenować. Oczywiście nie z tych ekstraligowych, bo tam nas nie wpuszczą. Ale jest I i II liga, tam będziemy sobie trenowali, jeśli tylko będzie pogoda. Tam też będziemy jeździli sparingi - informuje SportoweFakty.pl trener Marek Cieślak.

Donosiliśmy w poniedziałek, wlewając sporo optymizmu w serca wrocławskich fanów, że na "Olimpijskim" wreszcie zaczęli na poważnie pracować. I bardzo dobrze, że zaczęli. Czy jednak zdążą (a przypomnijmy, że termin oddania toru upływa 30 marca), to już zupełnie inna sprawa. Poza tym któż może zagwarantować, że siarczyste mrozy jeszcze nie powrócą? - To w ogóle nie jest dobry pomysł robić tor w taki czas - nie kryje swojej opinii Cieślak. - Zresztą ja się w to nawet nie wtrącam, bo jak myślę o tym torze, to mi się przysłowiowy nóż w kieszeni otwiera. Ja tym ludziom kiedyś tłumaczyłem, że w zimie to się na nartach jeździ, a nie robi tory. Mądrzy wtedy mi tłumaczyli, że się nie znam na nowej technice. Może się nie znam, ale ja już mam 60 lat i trochę tych zim przeżyłem. Były ciepłe zimy, były mroźne zimy, ale nigdy do końca nie można było przewidzieć jakie one będą. Udowadniali mi, że teraz zima jest niegroźna. No i widzimy jak jest - gorzko zauważa "Narodowy".

Jest jak jest, ale wiosna za pasem, a na tor zawodnicy gdzieś wyjechać muszą. Summa summarum, jak trwoga to do... Gniezna i Rybnika, które gościnnie poratują znajdujący się pod ścianą Betard? - No tak, pomogą. Ale nie tylko oni. Mamy przecież tutaj blisko Rawicz. Jest też Ostrów i Poznań, bo i z Gnieznem i z Poznaniem pojeździmy. O to nie ma obaw, ale chodzi o coś innego. Ja bym chciał, żebyśmy jak najszybciej mogli się przygotowywać i rozgrywać mecze na "swoich śmieciach", bo jeździć można wszędzie, ale własny tor jest jeden - trafnie zauważa trener wrocławian.

Źródło artykułu: