Będę miał syna – rozmowa z Andreasem Jonssonem, zawodnikiem Polonii Bydgoszcz

W obecnym sezonie na torach I ligi kibice mają okazję oglądać kilku zawodników ze ścisłej światowej czołówki. Jednym z nich jest niewątpliwie Andreas Jonsson, reprezentujący barwy bydgoskiej Polonii. Korzystając z jego obecności w Poznaniu, poprosiłem Szweda o krótki wywiad, na który zgodził się bez wahania.

Piotr Kmieciak: Z racji tego, że mecz pomiędzy jego drużyną a Skorpionami był bardzo dobrym widowiskiem, nie można zacząć inaczej niż od refleksji na temat spotkania.

Andreas Jonsson: Spodziewałem się, że nie będzie łatwo, ale na pewno nikt nie mógł podejrzewać, że będzie czekać nas tak trudna przeprawa. Tor, co zrozumiałe, sprzyjał gospodarzom, którzy byli od początku znakomicie do niego dopasowani, czego nie mogę powiedzieć o sobie. Nigdy tutaj wcześniej nie startowałem i po obejrzeniu toru przed zawodami podjąłem niestety złe decyzje w kwestii przygotowania sprzętu. Dlatego w pierwszych dwóch biegach byłem bardzo wolny i zdobyłem zaledwie dwa punkty. Szybko jednak wprowadziliśmy zmiany w ustawieniach i dalsze starty wyglądały już znacznie lepiej. W każdym razie teraz jeśli przyszło by mi jeszcze raz startować w Poznaniu, jestem pewien, że tych błędów już nie popełnię i nie będzie już tak nerwowego początku. Jednak co najważniejsze, zawody wygraliśmy, zdobyliśmy bardzo ważne punkty, a ja cieszę się, że miałem w tym też i swój udział.

Wspomniałeś, że jesteś pierwszy raz na Golęcinie; jakie są Twoje wrażenia co do tego obiektu?

- Największą zaletą stadionu jest niewątpliwie jego lokalizacja blisko centrum miasta. Jednak nie będę ukrywał, iż dojazd był dla mnie bardzo skomplikowany, zwłaszcza że posiadam wysokiego busa. A wracając do stadionu to trochę szkoda, że nie przyszło zbyt wielu kibiców, bowiem słyszałem, że potrafi być tu ich sporo. Jednak jeśli miejscowa drużyna nadal będzie tak dobrze jeździć jak dziś, to z pewnością przyjdzie ich więcej.

Już w soborę kolejna runda Grand Prix Lesznie. Po ostatniej w Krsko, pomimo czwartego miejsca, pozostał chyba pewien niedosyt.

- Wiedziałem, że mając trzecie lub czwarte pole startowe, aby liczyć się w walce o zwycięstwo, trzeba mieć naprawdę dobry start. Cóż, niewiele brakowało abym się wstrzelił, niestety dotknąłem taśmy i tak zająłem czwartą pozycję, co nie jest złym wynikiem. Myślę, że udowodniłem, iż jestem dobrze przygotowany do tego sezonu i moją jazdą sprawię radość sobie, jak i moim sympatykom. Nie zakładam natomiast jakiegoś konkretnego miejsca, chciałbym zakończyć tegoroczne GP na wyższej pozycji niż w ubiegłym sezonie.

Kilku jeźdźców ze światowej czołówki zrezygnowało z występów w Elite League; Ty od początku sezonu startujesz w barwach Lakeside Hammers.

- Z powodu kontuzji straciłem wiele meczów w ubiegłym roku, więc w tym sezonie chciałem to w jakiś sposób nadrobić. Czuję się na siłach by jeździć w tamtejszej lidze, lecz oczywiście jest to spory wysiłek fizyczny, jak i organizacyjny. I pomimo że miałem wcześniej kilka sezonów przerwy, cały czas uważam, iż starty w Anglii to znakomita szkoła, która pozwala utrzymać się w dobrej formie. Lecz z pewnością jest to sprawa indywidualna, niektórzy zawodnicy mogą mieć inne zdanie. W ekipie Lakeside Hammers czuję się bardzo dobrze i to był też ważny powód, dlaczego nie zrezygnowałem z Elite League. W dodatku współwłaściciel klubu, Stuart Douglas, jest moim dobrym przyjacielem, a nasza drużyna ma spore szanse na odegranie głównej roli w tegorocznych rozgrywkach.

Przed sezonem władze Lakeside Hammers poinformowały o wzroście liczby sprzedanych karnetów, czy jest to zauważalne?

- Tak. Choć na początku rozgrywek pogoda była nienajlepsza i nie było to tak widoczne. Jednak podczas ostatniego meczu, kiedy było już słonecznie i ciepło, to przyszło naprawdę sporo kibiców. Szczególnie było to zauważalne na drugiej prostej, która zazwyczaj świeciła pustkami, a tym razem pojawiło się na niej sporo ludzi. Oczywiście wciąż nie ma takiej frekwencji jak w Polsce, ale ważne że jest w tej kwestii jakiś postęp.

Pozwolisz, że odejdziemy już od tematów czysto żużlowych. Jak czuje się twój długowieczny [ponad 20 lat, przyp. autora] kot?

- Z racji swojego wieku to właściwie cały czas śpi, nawet po 18 godzin dziennie. Na szczęście są jeszcze chwile, kiedy się ożywia i zaczyna się bawić, ale nie zdarza się to zbyt często. Jednak dopóki nie będzie się męczył, będę go trzymał jak najdłużej, jest on bowiem dla mnie jak członek rodziny.

Mówiąc o Twojej rodzinie, wkrótce się ona powiększy…

- Tak, nie będę ukrywał, że bardzo czekam na ten moment. Wiem już, że będę miał syna i jest to wyjątkowo ekscytujące oraz zupełnie nieznane mi wcześniej doświadczenie. Nie potrafię nawet wyrazić, jak bardzo to przeżywam. Termin porodu wyznaczono na 31 lipca, choć czasami żartuję, że chciałbym aby nastąpiło to później, bowiem mam wtedy bardzo dużo startów. Na pewno zmieni to moje życie, mam nadzieję, że nie zmieni to mojej jazdy.

Są zawodnicy, którzy twierdzą, że rodzina, dzieci sprawiają, że zaczyna się bardziej uważać na torze i uzyskują wtedy słabsze wyniki.

- Może są osoby, których to dotyczy, jednak wielu zawodników ma żony, dzieci, a ich jazda wciąż pozostała skuteczna, jak choćby Jasona Crumpa czy Tony’ego Rickardssona. Ja wierzę, że nie inaczej będzie i ze mną. A jeśli coś ma się zmienić, to tylko na lepsze.

Wobec tego trzymamy kciuki, żeby wszystko ułożyło się po Twojej myśli.

Andreas wraz z narzeczoną, Fridą, w poznańskim parkingu

Komentarze (0)