- "Pierwsze koty za płoty", jak mówił były premier Leszek Miller "Nie ważne jak się zaczyna, ważne jak się kończy". Zgodzę się jednak, że taki wynik jest daleki od naszych oczekiwań i nie przystoi mistrzowi Polski.
Prezes Dowhan podkreśla, że warunki może nie były dla wszystkich takie same, ale ciężko mu jednoznacznie stwierdzić, w czym upatrywać przyczyn aż tak wysokiej porażki gości. - Myślę, że po trosze we wszystkim. Mi akurat jest ciężko dyskutować w tym temacie, myślę, że to jest pytanie do trenera i zawodników. Sami państwo jednak widzieli, ciężko powiedzieć, by te warunki były jednakowe dla wszystkich. Nie można też powiedzieć, żeby gospodarze mieli atut własnego toru. Uważam wręcz, że handicapu swojego obiektu nie miała żadna strona.
To od prezesa powinien zaczynać się optymizm, dlatego też w Grodzie Bachusa po pierwszym spotkaniu nie mają zamiaru wyciągać pochopnych wniosków. - Nie do końca też był to prawdziwy speedway, na torze panowała przede wszystkim loteria. Wynik jednak jest jaki jest, trzeba się nad nim zastanowić, wyciągnąć wnioski i jechać dalej. Przed nami jeszcze cały rok i mam nadzieję, że będzie dobrze - mówi sternik zielonogórskiego zespołu.
Jednym z powodów takiego, a nie innego wyniku może być brak własnego obiektu, który ciągle znajduje się w fazie remontu. - Nie mamy do dyspozycji własnego stadionu i nie mamy możliwości trenowania. Wtedy moglibyśmy lepiej popracować nad wejściem w sezon, bo to niewątpliwie jest bardzo ważne - twierdzi prezes Falubazu.
Ile jeszcze potrwa "bezdomność" klubu z Zielonej Góry? - Tor będzie gotowy prawdopodobnie dopiero za miesiąc - wyjaśnia Dowhan.