W 2007 roku Chris Harris bliski był wywalczenia miejsca w pierwszej ósemce Grand Prix, czyli stałego uczestnictwa w serii w 2008 roku. Szansa na zajęcie wymarzonego ósmego miejsca została jednak zaprzepaszczona. Podczas ostatniej rundy cyklu, rozgrywanej w Niemczech, Harris wywalczył jedynie cztery "oczka" i w klasyfikacji generalnej spadł na dziewiąte miejsce (Brytyjczyka wyprzedził Rune Holta i Scott Nicholls).
Od pamiętnego sezonu 2007, nowy nabytek Marmy Hadykówki Rzeszów niestety nie osiąga już tak dobrych rezultatów w Grand Prix. W 2008 roku Brytyjczyk w "generalce" cyklu był trzynasty, rok temu zajął słabe 14. miejsce. Chris Harris jest jednak zdeterminowany i chce udowodnić, że triumf w Cardiff to nie był tylko jednorazowy "wyskok". Kapitan Coventry Bees gotów jest zdobyć miejsce w Grand Prix w 2011 roku, kończąc tegoroczny cykl w pierwszej ósemce, a nie liczyć na dziką kartę od organizatorów cyklu po raz piąty z rzędu.
- W tym roku ciąży na mnie większa presja niż w latach ubiegłych. Organizatorzy serii po raz kolejny dali mi szanse jazdy w turnieju. Muszę ją wykorzystać i wywalczyć miejsce w najlepszej ósemce. Organizatorzy nie powiedzieli mi wprost, że już więcej nie otrzymam dzikiej karty, oni wiedzą, że pragnę wywalczyć uczestnictwo na torze. Nie chcę by moja jazda w Grand Prix zależała tylko i wyłącznie od dzikiej karty, chcę pokazać ludziom, że mogę się dostać do turnieju na własną rękę.
Zwycięstwo Harrisa na Millenium Stadium w 2007 roku to z pewnością jego największe osiągnięcie w karierze. Zawodnik z Wielkiej Brytanii twierdzi, że tamte wspaniałe chwile to już tylko przeszłość. - Muszę zapomnieć o sezonie 2007, o tym co się wydarzyło, co udało mi się osiągnąć. Muszę zacząć od nowa, skupić się na teraźniejszości, tamte wydarzenia to przeszłość. Przede mną nowe wyzwania. Oczywiście to był świetny czas w mojej karierze, którego nie da się do końca zapomnieć. Ale to wszystko jest już za mną i nie mam zamiaru mówić dookoła "wygrałem Cardiff! Wygrałem to, wygrałem tamto…". Dzień po Cardiff to nowy dzień, nowe wyzwania. Nie mogę żyć osiągnięciami z tamtego okresu. Jestem typem człowieka, który wie, że to wszystko jest już pewnym sensie zakończone - powiedział brytyjski żużlowiec.