Andrzej Matkowski: Jest to dla pana drużyny pierwszy sezon w polskiej pierwszej lidze. Bardzo solidnie przygotowywaliście się do owego sezonu, odjechaliście sparingi w Polsce. Wszystko po to, żeby rozpocząć rozgrywki od "mocnego uderzenia"?
Nikołaj Kokin: Tak, przede wszystkim nie chcieliśmy być "chłopcami do bicia". Nasi zawodnicy wcześniej startowali w drugiej lidze i chcieli pokazać, że także w pierwszej lidze mogą udanie pojechać. Jednak są to zupełnie inne drużyny, z którymi teraz przychodzi nam się spotykać, inni zawodnicy. Tym bardziej, że w tym sezonie występują w pierwszej lidze tacy żużlowcy jak Andreas Jonsson czy Emil Sajfutdinow, a z nimi bardzo trudno jest rywalizować. Każdy zawodnik jednak stara się pojechać na jak najwyższym poziomie. Mam sporą grupę żużlowców, którzy mogą dobrze wypaść - bracia Laguta, Miesiąc, Świst, Piszcz, na swoim torze także Paura, i mogę ich wymieniać w składzie. W następnym meczu na naszym torze zapewne niektórzy zawodnicy, którzy startowali w Bydgoszczy, już nie zmieszczą się w składzie - zobaczymy jak to będzie, bo na razie za wcześnie mówić.
Jaki cel został postawiony przed drużyną na ten sezon? Czy spokojne utrzymanie się w lidze, czy może awans do czołowej czwórki?
- Podstawowy cel postawiony przed zespołem to utrzymanie się w lidze, bez konieczności jazdy w barażach, np. zajęcie piątego miejsca, a to już wysoki poziom. Po pierwszych meczach - na wyjeździe w Gdańsku i u nas z Rybnikiem - wszystkim zachciało się więcej. Jednak czy uda się być wyżej, to zobaczymy później.
Na wyjazdach jeszcze trudno wam skutecznie rywalizować, ale na swoim torze sprawiliście już niejedną niespodziankę, chociażby z silnym zespołem z Ostrowa, gdzie mecz zakończył się niewysoką przegraną.
- No niestety nie udało się tego meczu wygrać, a zabrakło niewiele. Laguta i Bogdanovs wystartowali po kontuzjach, do tego słabiej pojechał Świst, który wcześniej na naszym torze jechał dobrze - nie wiem, co się stało, może wziął inny sprzęt. Gdyby każdy zawodnik zdobył po 1 punkcie więcej, byłoby wszystko w porządku.
Oprócz braci Lagutów, opieracie siłę drużyny na trzech Polakach, ale oni w tym sezonie jeżdżą "w kratkę".
- Taki jest żużel - czasami jednego dnia zawodnik jedzie dobrze, a następnego przywozi 0 punktów. Sam zawodnik nie wie dlaczego tak jest i nikt tego nie wie. Zakontraktowaliśmy takich zawodników, bo na razie nie chcieliśmy stawiać przed drużyną zbyt wysokich celów i kupować uczestników Grand Prix. Mamy solidną drużynę, której zadaniem jest w tym sezonie utrzymać pierwszą ligę, a w przyszłym roku zobaczymy, jakie będzie kolejne zadanie.
Na razie macie na koncie 4 punkty, a do zakończenia pierwszej rundy pozostał jeszcze jeden mecz. Później runda rewanżowa - jaki pan przewiduje rozwój wypadków w pierwszej lidze?
- Ciężko w tej chwili coś konkretnego powiedzieć. Na pewno wyjazdy będą dla nas ciężkie, ale będziemy się starali wypaść jak najlepiej i zdobywać chociaż punkty bonusowe.
Tor w Daugavpils jest dosyć specyficzny, szczególną trudność sprawia drużynom, które tam wcześniej nie jeździły. Czy tym chcecie zaskoczyć waszych gości, przygotować dla nich jakieś niespodzianki?
- Nie, nikt nie zamierza szykować żadnych niespodzianek. Praktycznie 70 proc. zawodników występujących w pierwszej lidze, startowało już na naszym torze. Organizowaliśmy dużo międzynarodowych zawodów, eliminacji do Mistrzostw Świata i Europy, i praktycznie wszyscy zawodnicy Polonii jeździli już na naszym torze.
Wydaje się, że czołową trójkę pierwszej ligi stanowić będą zespoły z Bydgoszczy, Gdańska i Ostrowa, a cztery drużyny - Daugavpils, Grudziądz, Poznań i Rybnik - walczą o ostatnie miejsce w górnej czwórce. Czy akurat waszej drużynie uda się to miejsce zająć?
- Wiemy, że to miejsce zagwarantuje od razu spokojne utrzymanie się w lidze i dlatego też staramy się, żeby je wywalczyć. Jednak na razie nie mogę powiedzieć, czy tak się faktycznie stanie. Dzisiaj Grudziądz wygrał z Ostrowem i już to pokazuje, że mogą być jeszcze niespodzianki. Jeżeli uda nam się odebrać punkty zespołom z Bydgoszczy albo Gdańska, to będzie nam łatwiej wskoczyć do czwórki.