Na polskiej ziemi rozegrano dotychczas szesnaście rund o Wielką Nagrodę Polski i jedną zwaną "Final Grand Prix". W turniejach tych reprezentanci Polski czternastokrotnie zajmowali miejsca na podium. Tomasz Gollob dziewięć ze swoich szesnastu zwycięstw w Grand Prix odniósł właśnie w tych zawodach. Jednak zupełnie inaczej przedstawia się sytuacja jeśli chodzi o rywalizację w europejskim GP. Tylko dwukrotnie w dziewięcioletniej historii Grand Prix Europy polski zawodnik, wśród rodzimych kibiców i na świetnie znanych sobie obiektach, potrafił wskoczyć na podium.
Pierwsze zawody o Wielką Nagrodę Europy odbyły się na stadionie przy ulicy Sportowej w Bydgoszczy w 2000 roku. Była to zarazem ostatnia, szósta runda mistrzowskiej rozgrywki. Dwie najwyższe lokaty przypadły Amerykanom. Zwyciężył Billy Hamill przed Gregiem Hancockiem. Trzecie miejsce należało do Tony'ego Rickardssona. Najlepiej z polskich zawodników spisał się Tomasz Gollob, który przez turniej eliminacyjny i fazę główną szedł jak burza. Odpadł jednak w półfinale i ostatecznie zajął piątą lokatę. Dzielnie walczył osiemnastoletni Jarosław Hampel, który swój występ zakończył na dwunastej pozycji. Piętnasty był Rafał Dobrucki, ostatnie miejsce należało do startującego z dziką kartą Piotra Protasiewicza. Na kolejne zawody pod szyldem "Grand Prix Europy" przyszło kibicom w Polsce czekać blisko dwa lata. Jubileuszowa pięćdziesiąta runda rozegrana została w miejscu największego indywidualnego triumfu polskiego żużlowca w historii, na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Jednak tym razem śląski kolos nie okazał się zbyt przyjazny dla swoich. Najlepiej spisał się Krzysztof Cegielski, który w finale pocieszenia był drugi i w efekcie zakończył swój start na szóstej pozycji. O wiele gorzej spisali się pozostali nasi reprezentanci. Tomasz Gollob, Sebastian Ułamek i Hampel zajęli odpowiednio piętnaste, szesnaste i siedemnaste miejsce. Piotr Protasiewicz, zastępujący kontuzjowanego Grzegorza Walaska, po raz kolejny uplasował się na szarym końcu stawki. Zwyciężył Nicki Pedersen, przed Jasonem Crumpem i Mikaelem Karlssonem, startującym dzisiaj pod nazwiskiem Max.
Sezon 2003 rozpoczął się od europejskiej rundy rozegranej po raz drugi z rzędu w Chorzowie. Polscy fani mieli możliwość podziwiania w dwudziestoczteroosobowej stawce aż sześciu swoich zawodników. O awans do finału walczyło dwóch z nich. Tomasz Gollob w ostatnim biegu musiał uznać wyższość wszystkich rywali, a byli nimi Rickardsson, Nicki Pedersen i Lukas Dryml. Protasiewicza sklasyfikowano na szóstym miejscu. Dobry występ zaliczył Cegielski, który był dziesiąty. Pozostała trójka, podobnie jak to miało miejsce rok wcześniej, trzymała się razem. Tomasz Bajerski, Sebastian Ułamek i Rafał Kurmański podzielili między sobą pozycje od siedemnastej do dziewiętnastej. Jednocześnie były to ostatnie zawody w ramach IMŚ rozegrane na legendarnym obiekcie.
Dopiero za czwartym podejściem, w 2004 r. we Wrocławiu, Polakowi dane było zająć miejsce wśród trzech najlepszych. Była to najbardziej udana ze wszystkich europejskich rund dla biało-czerwonych. Do batalii o końcowy triumf stanęli Hampel i Protasiewicz, a za rywali mieli Rickardsona i Bjarne Pedersena. W końcowym rozrachunku miejsca na pudle zabrakło dla ówczesnego zawodnika toruńskich "Aniołów". Najniższy stopień zajął Szwed, Hampel był drugi, a po raz kolejny na liście zwycięzców z Chorzowa pojawiło się nazwisko Pedersen. Z tą różnicą, że tym razem nie był to Nicki. Szóstą pozycję wywalczył Grzegorz Walasek. Gollob po dwóch zwycięstwach w fazie głównej, zepsuł kolejne dwa wyścigi i zakończył swój występ na jedenastym miejscu. Wiesław Jaguś uplasował się na osiemnastej pozycji.
Od roku 2005 nastąpiły zmiany w regulaminie. Powrócono do szesnastoosobowej stawki walczącej w dwudziestu biegach fazy zasadniczej, a następnie w półfinałach. 30 kwietnia wrocławski Stadion Olimpijski był świadkiem popisu Tonego Rickardssona. Szwed wygrał wszystkie siedem biegów i za swoimi plecami zostawił dwójkę Australijczyków Leigh Adamsa i Jasona Crumpa. Dziesięć punktów w fazie zasadniczej zdobył Hampel, który jednak w półfinale musiał uznać wyższość czołowej dwójki zawodów i zajął szóstą lokatę. Dziesiąte miejsce przypadło Gollobowi, jego imiennik Tomasz Chrzanowski był czternasty. Zastępujący pierwotnie obdarowanego dziką kartą Roberta Miśkowiaka, Krzysztof Kasprzak zajął przedostatnią lokatę.
Kolejny rok we Wrocławiu należał do reprezentanta gospodarzy Crumpa. Za nim znaleźli się Greg Hancock i Matej Zagar. Awans do finałowej rozgrywki wywalczył Hampel, jednak ostatecznie zabrakło dla niego miejsca na podium. Siódma lokatę zajął Gollob, jedenasty był Kasprzak, a piętnasty Protasiewicz. W 2007 roku Grand Prix Europy po raz ostatni gościło w stolicy Dolnego Śląska. Zawodnikom przyszło toczyć walkę w bardzo trudnych, deszczowych warunkach. Niestety naszym nie bardzo one odpowiadały. Żadnemu z Polaków nie udało się awansować do grona ośmiu półfinalistów. Najlepszym z reprezentantów Polski okazał się Sebastian Ułamek, który był dziewiąty. Kolejne trzy miejsca także należały do jeźdźców z biało-czerwonymi barwami na plastronie. Hampel, Rune Holta i Jaguś zajęli pozycję od dziesiątej do dwunastej. Fatalny występ zaliczył Gollob, któremu udało się wyprzedzić tylko rezerwowego Tomasza Gapińskiego oraz Antonio Lindbaecka. Najskuteczniejszy w ciężkich warunkach okazał się Nicki Pedersen. Wiele szczęścia dopisało jego rodakowi Hansowi Andersenowi, który z zaledwie sześcioma punktami awansował do 1/2 finału. W finałowej potyczce Andersen wyprzedził Anglika Chrisa Louisa i Crumpa, ulegając tylko wcześniej wspomnianemu Pedersenowi.
Dwadzieścia cztery tysiące kibiców zagościło 10 maja 2008 roku na trybunach stadionu leszczyńskiej Unii by po raz pierwszy obserwować zmagania najlepszych zawodników świata, walczących o Wielką Nagrodę Europy. Mimo że żaden z naszych reprezentantów nie uplasował się na jednej z trzech najwyższych pozycji, to kibice miejscowych "Byków" opuszczali obiekt usatysfakcjonowani. Zwycięzcą okazał się bowiem ich ulubieniec Leigh Adams. Obok Australijczyka miejsca na pudle zajęli Hancock i Nicki Pedersen. Najbardziej nielubiana przez sportowców pozycja przypadła Jarosławowi Hampelowi. Gollob po świetnym początku wyraźnie spuścił z tonu i ostatecznie wywalczył piątą lokatę. O wiele słabiej wypadli pozostali nasi zawodnicy. Holta ukończył rywalizacje na dwunastym miejscu, oczko niżej uplasował się Kasprzak.
Aż pięciu polskich żużlowców miało szansę walki o zwycięstwo w zeszłorocznej batalii na Smoczyku. Najbliżej tego osiągnięcia był Gollob, który na finiszu zawodów uległ tylko Jasonowi Crumpowi. Obok nich na podium stanął Andreas Jonsson. Oprócz Golloba jeszcze dwójka biało-czerwonych awansowała do najlepszej ósemki zawodów. Jednak ani Hampelowi, ani Ułamkowi nie dane było wystąpić w ostatnim biegu turnieju. Pierwszy z nich został sklasyfikowany na piątej pozycji, drugi na ósmym miejscu. Holta wywalczył dziewiątą lokatę, czternasta przypadła Walaskowi.
Sobotni turniej będzie szczególny, nie tylko ze względu na jubileuszowy charakter. Dla niektórych jeźdźców będą to pierwsze poważne zawody w tym sezonie. Niektórzy z uczestników leszczyńskiego GP nie mieli jeszcze okazji wystartować w meczach ligowych, choć zwykle przed inauguracją cyklu zawodnicy są już z reguły rozjeżdżeni. W tym roku jest inaczej i ten fakt dodaje dodatkowego dreszczyku emocji. Wszystko zweryfikuje jednak tor. Oby tylko dziesiątka okazała się szczęśliwa dla Golloba, Hampela, Holty i Janusza Kołodzieja i oby sobotnia runda była tą pierwszą w historii wywalczoną przez któregoś z naszych reprezentantów. Najwyższa pora skończyć z gościnnością.