Bartłomiej Czekański - Bez hamulców: Niezbadana jest dusza frajera

WP SportoweFakty / Wojciech Tarchalski
WP SportoweFakty / Wojciech Tarchalski

Przed poprzednim sezonem żużlowy ścigant Forsberg oskarżył prezesa Wybrzeża Gdańsk "Marszałka" Polnego, że prezio ów nie wypłacił mu na czas kontraktowej kasy, przez co ścigant nie mógł się przygotować do startów w lidze... angielskiej.

W tym artykule dowiesz się o:

A do tamtej pory myślałem, że szczytem bezczelności jest zapytać się powodzianina: "Jak się panu powodzi? Czy się panu nie przelewa?". To prawda, że Polska utrzymuje światowy speedway i tę nieszczęsną GP. Cwaniacy z BSI marnie płacą uczestnikom tego cyklu. Zarabiają tylko ci, co stanęli na pudle. Ścisła czołówka. Reszta dokłada do tego interesu. Zapytajcie Jagusia. Gdyby więc prezesi naszych klubów nie płacili milionów złociszy głównie swoim zagranamiczniakom (stranieri), to tych nie stać byłoby na uczestnictwo w cyklu GP. Przynajmniej nie na takim poziomie. Gdyby polskie miasta jak Bydgoszcz, Toruń, a niebawem pewnie Gorzów, czy kluby jak Unia Leszno nie licytowałyby się między sobą i nie nabijały kabzy kolesiom z BSI nieprzytomnymi pieniędzmi, to ta cała GP zbankrutowałaby. Razem z DPŚ-em. No cóż, niezbadana jest dusza frajera...

Czym się odwdzięcza BSI polskim klubom i miastom? Kręceniem nosem, nowymi żądaniami, stawianiem kolejnych, wydumanych, coraz trudniejszych warunków dotyczących organizacji turnieju GP. Czym zaś odwdzięczają się nam stranieri? Topowy sprzęt, najlepszą formę zostawiają sobie na GP, tam brylują, a dzień później mają w nosie polskich kibiców i polskie kluby. W naszej lidze po prostu odpoczywają sobie po trudach sobotniej GP. Jadą, żeby tylko odfajkować sprawę. Za taką kasę! Sztandarowymi przykładami takiej postawy są Crump i Sajfutdinow. Ale przecież nie tylko oni. Takich "pacjentów" jest więcej. I dlatego tak trudno obstawiać wyniki meczów naszej Ekstraligi na drugi dzień po GP.

Czy święty Mikołaj lubi Rudego?

Klientka supermarketu Tesco w Anglii, podczas zakupów przedświątecznych dostrzegła na jednym z regałów pocztówkę świąteczną. Był na niej rudowłosy dzieciak siedzący na kolanach świętego Mikołaja i podpis: "Mikołaj kocha wszystkie dzieci. Nawet rude". Autentyk. Po proteście klientki, pocztówka została wycofana z obiegu. A czy wrocławscy fani lubią rudego Crumpa? Jeszcze chyba tak. Jeszcze liczą na niego (kiedyś mieli z nim wojnę, topór zakopano, ale sam słyszałem jak "Crumpie" mówił, że w sumie nie jeździ dla kibiców).

Jason C. mistrzem świata jest. Jason C. walecznym żużlowcem jest. Jason C. na motocyklu fajną sylwetkę ma. To wszystko prawda. To nawet nie jest zły facet (ostatnio dojrzał), ale jego priorytety są niepokojące dla WTS-u. W ubiegłym sezonie w pierwszym meczu barażowym Atlas Wrocław Wybrzeże Gdańsk na Stadionie Olimpijskim, kiedy sprawa szła o życie i w ostatnim wyścigu trzeba było dobić gości przed rewanżem, to koleżka Crump nagle odstawił na bok swój dotąd szybki motor i zapragnął przetestować maszynę szykowaną na GP! W takim momencie! Efekt? Ostatnie miejsce w tym kluczowym biegu. Teraz zaś w sobotę w znakomitym stylu wygrał GP w Lesznie, a w niedzielę zeskrobał dla Betardu-Sparty ledwie siedem oczek. I to na swoim torze. Jak pisał znakomity red. Wojtek Koerber z Gazety Wrocławskiej: "Rudy przegrał nawet z Ruudem". W ostatnim, decydującym wyścigu na pierwszym wirażu "Crumpie" nieelegancko próbował wywieźć Golloba, ale Tomek już na następnym wirażu przejechał obok "Kangura" niczym obok jakiegoś szkółkowicza. - Hańba i kompromitacja Jasona - słusznie potem grzmiał do mediów coach Marek Cieślak.

Ponoć 80 procentom wrocławskich kibiców jazda Crumpa w meczu z Gorzowem nawet się podobała, a reszta nie miała na piwo. To oczywiście taki żart.

Ja nie wiem, czy Rudy nie potrafi utrzymać koncentracji przez dwie imprezy z rzędu, dzień po dniu, czy po prostu taki jest zadedykowany GP, a naszą ligę na następny dzionek ma już w du...żym poważaniu. Bo przecież nie kirzy...

Niby teraz ostro trenuje na "jaju Cieślaka", żeby się odbić od dna i zrehabilitować, ale fanów Betardu może przeprosić tylko kompletami w meczach z Unią u siebie i w Zielonce w Falubazem. Inaczej, niech spada. Na eukaliptusy. Jest jeszcze inna sprawa. Jak dotąd, widziałem ledwie może 2-3 razy jak Jason w barwach WTS-u jechał parowo ze swym partnerem, czyli z parowym właśnie. Jedzie Crump z daleka, na nikogo nie czeka!

Refleks Najwera: ograł Zagara do zera

Stal Gorzów zasłużenie, ale ledwo, ledwo wygrała u siebie z Unią Leszno i zremisowała we Wrocławiu. Tomcio Gollob zachował poprawność polityczną: - Remis jest sprawiedliwy, ale gdyby nie upadek Świderskiego, to wy wrocławianie wygralibyście ten mecz.

Po akcji trójkowej sędzia Najwer wykluczył Jeleniewskiego za potrącenie Nickiego Pedersena, który z kolei na zasadzie domina obalił "Świdra". - Jestem niewinny, to Duńczyk nawywijał - zarzekał się "Jeleń", zaś część miejscowych kiboli krzyczała: "je...ć Nickiego" i żądała od niego, żeby "wy....lał". A mnie za tych kiboli było wstyd. Przepraszam Nicki, przepraszam Staleczko!

Porażka na GP w Lesznie podziałała na Golloba jak zimny prysznic. Tak "wyszedł z nerw", że we Wrocku na nowym przecież dla niego torze porozstawiał wszystkich po kątach. Było w zasadzie twardo, więc goście czuli się jak u siebie. Czyżby Cieślakowi obrzydła już jego ksywa "Polewaczkowy"? A może się przestraszył, że ta nowa nawierzchnia jeszcze się nie związała, nie uleżała i po bronowaniu zupełnie się rozsypie? I będą leje jak po granacie? A może "Narodowemu" Cieślakowi w obliczu GP także nieco zabrakło koncentracji na ligę? Ten nowy, piękny samochodzik i darmowe tankowanie od sponsora reprezentacji zobowiązuje znakomitego coacha (najlepszego na świecie przecie) do jeszcze bardziej wytężonej i intensywnej pracy z członkami "sbornej" (czyli reprezentacji, kadry).

Zamiast walki, mieliśmy więc na nowym wrocławskim owalu nudne procesje. Nie o take żużlowe wyścigi nam chodziło. Sędzia Najwer, co to lubi sobie puścić lotny starcik, tym razem dwa razy upilnował czołgającego się pod taśmą Zagara. A więc dwa do zera dla Najwera!

Stal nie jest tak mocna jak myślałem przed sezonem, choć ma charakternych championów XV biegu, tj. Golloba i Pedersena. Chyba jednak "Komar" w tym sezonie znów nie bzyknie Ekstraligi. Zresztą, pożyjom, uwidim...

Częstochowski Klub Motocrossowy

Sajfutdinow z kolei swoją szarzyznę w meczu w Czewie (zaraz po świetnym występie w leszczyńskiej GP) tłumaczył, że jeszcze nigdy nie jeździł na tak nierównej nawierzchni, jak ta pod Jasną Górą. - Emilu, a publiczne drogi u Was w Rosiji to mniej dziur mają?

Z drugiej strony, czy CKM to nie jest Częstochowski Klub Motocrossowy? Słabsze drużyny na ogół bronią się corridą, na której goście nie będą potrafili ujechać (ale zrobić coś takiego swojemu staremu Drabolowi!?). Przerabialiśmy to już we Wrocku. Jak słyszę, meczyk w Częstochowie był dramatyczny i elektryzujący. Trup się ścielił gęsto. Były upadki, defekty, taśmy. Bydzia pechowo przegrała jednym punkcikiem. Chyba oddała potrzebującemu Włókniarzowi swojego ubiegłorocznego fuksa. Czewa ma przesympatyczną drużynę, lecz chyba jednak spadnie. Ale trzymam za nią kciuki!

Ludzie, Peter Karlsson to nie Stevie Wonder!

Złośliwi kibole uważają, że skoro stary, dobry Peter Karlsson nosi okulary, to zaraz jest jakimś Stevie Wonderem, albo Jurandem ze Spychowa. Kiedyś oskarżono go, że jest ślepy na jedno ucho, bowiem najechał na plecy Tomka Golloba, gdy ten nagle na prostej zwolnił z powodu defektu i w geście ostrzegawczym podniósł rękę do góry. A "PiKej" był tu niewinny, gdyż widok zasłaniał mu jeszcze jeden zawodnik, który jechał przed nim i w ostatnim momencie ominął Tomka. Szwed już nie zdążył.

Teraz po meczu Czewa - Bydzia kibole w internecie szydzą, że wiekowy Peter Karlsson po upadku zgubił swoje lecznicze okulary, więc wstał i poszedł się zapytać fanów jak się układa wyścig, bo mało widział. Gdy się dowiedział, że Bydzia jedzie na 5:1, to się znów położył na torze, żeby przerwać bieg. Kibole jak zwykle są złośliwi i przesadzają, a ci z Czewy od razu mają ostrą odpowiedź: - A co wcześniej zrobił Gizatullin?

W ubiegłym roku na treningu w Mariestad przesympatyczny i wciąż znakomity Peter Karlsson pokazał mi swoje żużlowe gogle, w środku których umieścił lecznicze okulary w bezpiecznej oprawie. - Na polskie pieniądze, takie lecznicze okulary do gogli kosztują ok. 300 złotych, czyli niedrogo grzecznie wyjaśnił mi "PiKej". On w tych okularach-goglach widzi bardzo dobrze, więc nie róbcie z niego złośliwcy jakiegoś niewidomego!

A przy okazji, pamiętacie ten wierszyk Tuwima:

"Biega, krzyczy pan Hilary:

Gdzie są moje okulary?"

Dla ciekawostki przyrodniczej i życzliwego uśmiechu podam teraz za internetem jak to będzie po śląsku, bo przecie Czewa leży rzut beretem od Górnego Śląska:

"Loto, tyro Pan Hilary, do dekla mu piere,

bo kaś ten boroczek stary, posioł swoje brely .

Szuko w galotach, kabot obmacuje

przewróciył szczewiki, psinco znejduje.

(…) Naroz do zdzadła zaglsdo Hilary,

aż mu po puklu przefiurgły ciary.

Patrzi na kichol, po łebie se puko,

bo znejdły se brely, ty co ich tak szukoł.

Czy to nie ma gańba, no powiedzcie sami,

mieć brely na nosie, a szukać pod ryczkami?"

Gdzie ci kibice piernikowi tacy?

Charyzmatyczny coach Piotr Żyto jakoś pobudził do życia, do niedawna bezdomnych (u siebie mogli potrenować dopiero w tę środę - to skandal!), mistrzów Polski, czyli "Motomyszy". Maga Falubazu? "Myszka Miki" po laniu, jakie zebrała na błocku w Tarnowie, tym razem w Toruniu postawiła się miejscowym "Aniołom". Nie ugrała punktów, lecz stracha Unibaksom w pewnym momencie napędziła. Będzie bonus? Torunianie jechali bez rewelacji (też nie są tacy mocni, za jakich ich mieliśmy?), największym zaskoczeniem in minus była jednak słaba frekwencja. Drogie bilety czy przesyt żużlem? Ale przecież na jazdę Holdera, Warda, Miedziaka czy Jagusia aż się chce patrzeć! Przynajmniej mnie się chce.

Ciemne typy

A teraz moje ciemne typy na majówkową ligę:

Wrocław - Leszno. Dziś, zaraz po pochodzie pierwszomajowym. Na mieście już wyją policyjne "suki". Szykuje się zadyma? Unia L, czyli królowa żużla jest silna, lecz nowy, krótszy wrocławski tor może sprawić jej nieco problemów. Zawodnicy WTS-u z tyłu na plastronach wożą historyczną nazwę Sparta. Wypada więc, żeby goście w czasie wyścigów dobrze się wczytali w tę nazwę. Gospodarze muszą zacząć wygrywać u siebie, jeśli chcą... zostać w Ekstralidze. A przecież marzą o czymś więcej. Bez Świderskiego, z na razie przeciętnym Bjerrem, z rozbitym fizycznie i psychicznie "Jeleniem", o Crumpie już pisałem... Będzie trudno. Myślę jednak, że może dadzą radę. Ja tam idę na stadion spotkać się z moimi przyjaciółmi: Jarkiem Hampelem, Damianem Balińskim i Romkiem Jankowskim. I z dawnymi wrocławskimi Spartanami. Z tymi ostatnimi na piwie.

- Tyle się złego naczytałem na temat alkoholu - mówię Wam - że wreszcie sobie powiedziałem, iż czas raz na zawsze z tym skończyć!

- Z piciem? - zapytacie.

- Nie, z czytaniem.

Niedziela.

Tarnów - Gorzów. Chodzi mi po plecach, że Unia sprawi niespodziankę. Ryzykuję więc i stawiam na gospodarzy.

Leszno - Czewa. Wynik może być tylko jeden. Wysoko dla królowej.

Falubaz - Betard. Falubaz.

Bydzia - Toronto. Święte derby. Unibax jest lepszą drużyną, lecz u siebie Bydzia wygra! Dlaczego nie?

Ale poszedłem dziś po calaku z tymi swoimi typami, co nie? Co mi tam - do odważnych świat należy. Ktoś napisał: "Może wyglądam, jakbym nic nie robił, ale moje komórki są mocno zajęte". Tak jest i ze mną.

Jak prezes mówi, to znaczy, że mówi

Pamiętacie jak się prezes Staleczki, Komarnicki Właduchna zarzekał, że nie sięgnie po Pawlickiego? Ale sięgnął. Znaczy, że jak "Komar" coś mówi, to znaczy, że mówi. Zwłaszcza kiedy jego utalentowani, lecz jeszcze nieopierzeni, juniorzy nie jadą. Ale nie będę tu atakował prezesa Komarnickiego. Nawet mu podziękuję za to, że dał szansę Pawlickiemu. A Jozinowi z Unii Leszno mam za złe, że nie dał.

Kask na lewą stronę

Kolejny raz zmodyfikowany "Złoty Kask" znów okazał się jakąś popierdółką, gdzie w niektórych biegach, niczym w MDMP, wystąpiło tylko po dwóch ścigantów. Z całym szacunkiem dla zwycięzcy Jasia Kołodzieja. Trzeba znaleźć mocnego sponsora i zorganizować bardzo dobrze płatny turniej o "ZK" z udziałem najlepszych zawodników z naszych trzech lig pod względem średniej punktowej, ale z włączeniem w to zawodników zagranicznych. Wtedy mielibyśmy w Polandii jakby kolejny turniej GP!

Byle nie w sobotę, bo w niedzielę w lidze znów będzie kicha. Bohaterowie (uczestnicy "ZK") bowiem znowu będą zmęczeni jazdą i życiem.

Bartłomiej Czekański

Komentarze (0)