Początek drogi ku...
Mama Grzegorza nie chciała zgodzić się na uprawianie tej niezwykle ryzykownej dyscypliny przez syna. Ostatecznie pod naporem próśb i błagań uległa. Co ciekawe, jej syn rozpoczął treningi nieco wcześniej, wraz ze swoim serdecznym kolegą Jackiem Priebe. Podstaw żużlowego rzemiosła uczył go niepodważalny autorytet Henryk Żyto.
Grzegorz robił szybkie postępy. 18 września 1984 roku spełniło się jego wielkie marzenie. Przebrnął pozytywnie przez egzamin na licencję i mógł rozpocząć karierę, której początek zapowiadał się obiecująco...
Na debiut w zawodach ligowych czekać musiał aż do sezonu 1986, jednak debiutancki sezon był dla niego niezwykle udany.
1986
Wychowanek gnieźnieńskiego Startu wystartował we wszystkich ligowych spotkaniach drużyny będącej rewelacją ówczesnych rozgrywek. Zespół kierowany przez Mariana Kwarcińskiego stanowiący mieszankę rutyny (Leon Kujawski, Piotr Podrzycki, Kazimierz Wójcik) i młodości (Jacek Gomólski, Krzysztof Wankowski, Waldemar Cieślewicz, Grzegorz Smoliński) zrobił prawdziwą furorę i przebojem wdarł się do wyższej klasy rozgrywkowej.
Oprócz sukcesów drużynowych fani drużyny z pierwszej stolicy Polski mieli okazję radować się z sukcesów indywidualnych swoich pupili. Nas zajmą jedynie sukcesy bohatera naszej historii, który powoli aczkolwiek wyraźnie wdzierał się do krajowej czołówki juniorów.
Legitymujący się po zakończeniu sezonu średnią biegową na poziomie 1,56, 19 - latek dał o sobie znać w kilku finałach do których wywalczył awans. Na pierwszy plan wybija się oczywiście piąta lokata w toruńskim finale młodzieżowego czempionatu indywidualnego, na którą Smoliński zapracował sobie zdobywając 10 punktów.
Ponadto zasygnalizował rozwijający się talent obecnością w finałach Srebrnego (XIII pozycja) i Brązowego Kasku (VII miejsce).
Trenerzy chwalili go za starty, które miał rewelacyjne. Brakowało mu jeszcze techniki, ażeby wyprzedzać rywali podczas czterech okrążeń, ale dzięki doskonałemu refleksowi wygrywał z wieloma bardziej utytułowanymi żużlowcami.
Memoriał Marcina Rożaka i...
Sezon 1986 przyniósł mu jeszcze jeden sukces. Mianowicie Grzegorz zwyciężył IX Memoriał imienia Marcina Rożaka, młodego żużlowca, który 8 czerwca 1977 pożegnał się z życiem w wyniku obrażeń doznanych na żużlowym torze.
Nie był to jedyny sukces Smolińskiego w tego typu imprezie, gdyż sezon wcześniej, gdy dopiero nabierał niezbędnego doświadczenia, zajął w VIII roczniku Memoriału wysoką, trzecią lokatę.
Gdy 22 lipca 1986 roku schodził z podium imprezy upamiętniającej przedwcześnie zmarłego zawodnika nikt nie przypuszczał, że już za rok zawody te będą nosiły imię również Smolińskiego, a on sam widnieć będzie jako jego triumfator.
Śmierć
12 kwietnia 1987. Jedne z pierwszych zawodów rozpoczynającego się sezonu. Do Poznania zjeżdżają młodzieżowe reprezentacje RFN, Danii, Szwecji i pełniących rolę gospodarzy Polaków.
Smoliński miał pełnić w zawodach rolę rezerwowego, jednak niepełna kadra żużlowców z RFN - u sprawiła, że zajął brakujące miejsce i mógł startować w całych zawodach. Ostatnich w życiu...
W piątym wyścigu dnia nie dociążył na starcie przedniego koła. Błąd, który jeszcze zdarzało mu się popełniać dość często. Próbował się ratować. Nie udało się. Uderzył w bandę po ponad trzydziestu metrach jazdy na jednym kole. Być może udałoby mu się przeżyć, gdyby nie uderzenie kaskiem w słupek podtrzymujący siatkę...
Nie odzyskawszy przytomności pożegnał się z życiem 22 kwietnia o godzinie 3:40 rano.
Błotnik na wagę życia?
Czy miał szansę się uratować? Niektórzy sądzą, że tak. Podobno tuż przed zawodami kupił nowe błotniki, których nie chciał zniszczyć. I rzeczywiście. Motocykl został prawie nieuszkodzony. Jedynie kosmetyczne naprawy uzdatniłyby go do jazdy. Być może coś w tym jest, jeśli weźmiemy pod uwagę trudności ze sprzętem jakie mieli żużlowcy z naszego kraju w latach 80 - tych, ale czy nowe błotniki można postawić na równi z życiem? Jak było naprawdę? O tym opowie nam sam Grzegorz, gdy spotkamy się na meczu, którego wszyscy będziemy świadkami...
Bartłomiej Jejda