Marcel Kajzer: Nie jestem w stanie w obecnej chwili postawić jednego kroku

Marcel Kajzer w niedzielę na torze w Krośnie zanotował groźnie wyglądający upadek. Trafił do szpitala, ale na szczęście junior Holdikom Ostrovii Ostrów Wielkopolski nie nabawił się poważniejszego urazu.

- Z badań przeprowadzonych na miejscu przez lekarzy wynika, że nie doznałem złamań. Mam bardzo mocno stłuczony odcinek biodra i uda. Nie jestem w stanie w obecnej chwili postawić jednego kroku. Mam zamiar jeszcze raz udać się na prześwietlenie kontrolne. Obecnie jestem w kontakcie z Tomkiem Główką odnośnie odpowiednich zabiegów - informuje 20-letni zawodnik.

Do wypadku Kajzera doszło w dziesiątej gonitwie niedzielnego, wyjazdowego pojedynku ostrowskiej drużyny z KSM-em Krosno. - Nie wygrałem startu, goniłem Knappa i Hansena. Chciałem zaatakować za kołem Hansena. Tor krośnieński jest długim torem i zawodników napędzonych na prostej wchodzących w ten drugi łuk wynosi i wjechałbym w koło Hansena. Tak jak Emil Sajfujdinow ratując się odprostowałem motocykl pod sam płot, lecz prędkość była tak duża, że nie zdążyłem skręcić i trzeba było się ewakuować. Miałem pecha, bo upadając motocykl odbił się od płotu i wylądował na mnie mocno mnie turbując - opisuje całe zdarzenie Marcel Kajzer.

W wyniku upadku ucierpiał także motocykl młodego rawiczanina. - Co do motocykla to nie wiem dokładnie jeszcze dokładnie, co się stało, ponieważ go nie widziałem. Słyszałem, tylko, że dość mocno ucierpiał i najprawdopodobniej szykuje się zakup nowej ramy. Przy okazji dziękuję osobom, dzięki którym pomocy mogę uprawiać ten sport i są ze mną. Dziękuję Zygmuntowi Mikołajczykowi za długoletnią współpracę, firmie Kaczmarek Motors, DPD Polska, Nat-Bud, oraz Mirosławowi Wodniczakowi. Dziękuję także kibicom, którzy są ze mną! - mówi 20-latek.

Jeździec Holdikomu Ostrovii w bieżącym tygodniu zaplanowane ma dwa starty. Już teraz wiadomo, że w jednej imprezie go zabraknie. - Na pewno nie wystartuję w Pucharze Macec, a pod znakiem zapytania stoi mój start w niedzielnym meczu z zespołem z Lublina - mówi Marcel Kajzer.

W niedzielnym pojedynku na torze w Krośnie groźnie wyglądający upadek zanotował także jego klubowy kolega, Zbigniew Czerwiński. Czy to wina tamtejszej nawierzchni czy też w obu przypadkach były to winy samych zawodników? - Tor po takim stanie, jaki miał miejsce podczas zalania był dobrze przygotowany. Wytworzyła się jedna koleina na wejściu w drugi łuk, ale nie zagrażała ona nikomu - wyjaśnia Kajzer.

Ostrowska drużyna w rywalizacji z "Wilkami" doznała wysokiej porażki - 36:17. Goście nie radzili sobie na krośnieńskim owalu. - Mecz w Krośnie był bardzo trudny. Żużlowa nawierzchnia nie sprzyjała mi. Miałem problemy tak jak i cała drużyna z wygraniem startu. Do tego w pierwszych moich wyścigach nie najlepiej się czułem. Kiedy upadł Zbyszek Czerwiński omijając defektującego zawodnika KSM-u zaczęło padać. Ja poczułem się lepiej, wprowadziliśmy korekty, ale niestety później zanotowałem upadek - mówi Marcel Kajzer.

- Gratuluję zawodnikom KSM-u, byli świetnie dopasowani do toru. Wygrali w pięknym stylu mecz, ale po spotkaniu miały miejsce dziwne sytuacje. Postawa kibiców KSM-u po meczu była karygodna, zaatakowali mojego mechanika i naszych zawodników. Brakowało odpowiedniej ochrony, gdyby nie interwencja i eskorta policji nie wyjechalibyśmy całymi samochodami ze stadionu - kończy żużlowiec Holdikom Ostrovii.

Komentarze (0)