Już w najbliższą niedzielę, 20 czerwca do Częstochowy zawita jeden z faworytów tegorocznych rozgrywek Caelum Stal Gorzów. Konia z rzędem temu, kto prawidłowo wytypuje wynik tego spotkania. Z jednej bowiem strony Włókniarz bardzo dobrze spisał się w Gorzowie, co pozwalałoby twierdzić, że na swoim torze musi być jeszcze lepiej. Niekoniecznie. Należy bowiem pamiętać, że dwójka zawodników Włókniarza Rune Holta i Peter Karlsson jeszcze w zeszłym sezonie była po drugiej stronie barykady i gorzowski tor mógł być im na początku maja lepiej znany niż Nickiemu Pedersenowi i Tomkowi Gapińskiemu. Teraz sytuacja może się odwrócić, gdyż jak doskonale wiadomo wymieniona dwójka do niedawna liderowała Włókniarzowi. Jeśli dodamy do tego Tomasza Golloba, stosunkowo silną drugą linię oraz bardzo dobrze spisujących się ostatnio juniorów, może się wydawać, że Częstochowianie nie mają czego w niedzielę szukać. Spore znaczenie będzie miał jednak przygotowany przez trenera Jana Krzystyniaka tor. Nie od dziś bowiem wiadomo, że najlepszy polski żużlowiec nie czuje się czasem najlepiej na ciężkich nawierzchniach. A jeśli wszystkie Lwy pokażą się z najlepszej możliwej strony, mogą pokusić się o wygraną. Za bonusa (51:39 w pierwszym meczu) trzeba się jednak będzie przejść na kolanach na Jasną Górę.
Cztery dni później pod Jasną Górę przyfruną tarnowskie Jaskółki. Tego rywala, przynajmniej teoretycznie, najłatwiej będzie pokonać. Drużyna bez wyraźnego lidera (na macierzystym torze będzie nim zapewne Sebastian Ułamek), dodatkowo osłabiona brakiem czołowego juniora Martina Vaculika zdaje się być łatwym kąskiem dla głodnych punktów Lwów. Należy jednak pamiętać, że Tarnowianie podobnie jak gospodarze czwartkowego pojedynku walczą o utrzymanie w Ekstralidze. To sprawia, że o ile Caelum Stal czy Unibax raczej bez względu na zgubione ewentualnie w Częstochowie punkty spokojnie znajdą się w pierwszej szóstce (gdzie walka zaczyna się od nowa) o tyle dla Tarnowian urwane Włókniarzowi punkty (czy choćby bonus) będzie miał kluczowe znaczenie w walce o utrzymanie. Wracający do zdrowia Jesper Monberg oraz "ulubieniec" częstochowskiej publiczności Krzysztof Kasprzak to zawodnicy, którzy mogą sporo namieszać. Drużyna tarnowska jest tak samo nieobliczalna jak gospodarze tego meczu, Jednak to Włókniarz ma więcej atutów.
Na deser Lwom zostaną toruńskie Anioły. Drużyna, która przed sezonem odzyskała Hansa Andersena oraz przekonała do jazdy w swoich barwach kolejnego innego utalentowanego Duńczyka Michaela Jepsena Jensena miała być absolutnym faworytem rozgrywek. Póki co dysponuje jednak mniejszą siłą rażenia niż Leszno czy Gorzów a najlepsze wrażenie robią o dziwo nowe nabytki Torunian. Niby już wszystko po porażce u siebie z Cealum Stalą wracało do normy, jednak potężne lanie w Lesznie znacznie popsuło nastroje kibicom w Grodzie Kopernika. Żaden z zawodników nie spisuje się tak dobrze jak w zeszłym sezonie, brakuje również lidera, który mógłby pociągnąć drużynę w słabszych chwilach. Jeśli nie idzie, to solidarnie wszystkim. Torunianie pozostają wprawdzie faworytem dwumeczu i z pewnością nie dadzą sobie wyrwać bonusa (60:30 w pierwszym meczu), lecz mogą zostać w Częstochowie pokonani. Biało-zieloni będą jednak i tym razem musieli wspiąć się na wyżyny swoich możliwości. Zapowiada się arcyciekawe ukoronowanie tygodnia z żużlem w mieście Świętej Wieży.
Trzy zbliżające się mecze będą kluczowe w kwestii utrzymania Ekstraligi w Częstochowie. Wobec powyższego oraz zdecydowanie najtańszych w najwyższej klasie rozgrywkowej biletów (60 złotych za karnet normalny i 50 złotych za ulgowy na 3 spotkania) żaden z kibiców biało-zielonych nie powinien pozostać obojętny. Wszak to nie zastrzyk gotówki a gorący doping jest teraz najbardziej potrzebny Lwom. A one już postarają się by nikt na stadionie się nie nudził...