Sebastian Ułamek o meczu Włókniarz - Tauron: Nie powinno do tego dojść

Dopiero fatalny upadek w 12. gonitwie czwartkowego meczu pomiędzy Włókniarzem Częstochowa a Tauronem Azotami Tarnów zmusił sędziego do przerwania zawodów, w których tak naprawdę nie było chętnych do jazdy. W konsekwencji Borys Miturski i Jonas Davidsson zostali przetransportowani do szpitala.

Niemal tradycją stał się w Częstochowie fakt, że w dniu meczu żużlowego z nieba pada deszcz. Nie inaczej było w czwartek, kiedy to Włókniarz miał podejmować tarnowski Tauron Azoty. Bezpośrednio przed meczem, a także w jego trakcie padał delikatny deszcz, który jednak skutecznie zmoczył nawierzchnię częstochowskiego toru. Całe zawody zostały przesunięte o ponad pół godziny, wtedy też częstochowianie pod bacznym okiem arbitra Leszka Demskiego z Ostrowa Wielkopolskiego przygotowywali tor, dosypując m.in. suchej nawierzchni. Po kosmetyce wydawało się, że tor nadaje się do jazdy, dlatego też sędzia zakomunikował, że za kilkanaście minut wystartuje pierwszy wyścig. Już w pierwszej odsłonie dnia widać było, że nawierzchnia jest w fatalnym stanie, a juniorzy mają problemy z utrzymaniem się na motorze. Upadek w tym biegu zaliczył Jakub Jamróg. Jedynie Tai Woffinden wydawał się być niewzruszony złym stanem toru i przyjechał w powtórce daleko z przodu. Szymon Kiełbasa po upadku swego klubowego kolegi w bardzo obrazowy sposób pokazał sędziemu, co ten powinien zrobić, pukając się w kask.

Kolejny upadek kibice zobaczyli w wyścigu trzecim, kiedy to próbujący wjechać blisko krawężnika Jonas Davidsson nie opanował motocykla. Tym razem jedyną konsekwencją był podwójnie przegrany przez Włókniarz wyścig. Całe widowisko, które bardziej przypominało wyścigi crossowe niż żużlowe zakończyło się po biegu jedenastym. Co prawda zawodnicy wystartowali do 12. wyścigu, jednak fatalnie wyglądający upadek Borysa Miturskiego i Jonasa Davidssona oraz mocno padający deszcz zmusiły sędziego z Ostrowa Wielkopolskiego do zakończenia zawodów i zaliczenia wyniku po gonitwie 11. Pierwsze diagnozy na temat stanu zdrowia częstochowskich zawodników nie były optymistyczne. Mówiły one m.in. o złamanej ręce Miturskiego. Jak się jednak okazało, junior Włókniarza jest jedynie mocno poobijany. Lekkie wstrząśnienie mózgu ma natomiast Davidsson.

Po zawodach wychowanek Włókniarza, na co dzień reprezentujący barwy Tauronu Sebastian Ułamek kilkukrotnie powtarzał, że do meczu na tak przygotowanym torze w ogóle nie powinno dojść. - Bardzo przykro mi jest, że się tak stało. Od razu wiedziałem, że z Borysem nie jest dobrze, że stało się najgorsze i to jest przykra wiadomość. Ubolewam nad tym. Jest to rozwojowy, młody chłopak i to naprawdę było niepotrzebne. Jonas też został przewieziony do szpitala ze wstrząśnieniem mózgu. Ma też ranę na twarzy. Mam nadzieję że tylko to, chociaż to nie jest "tylko". Nie powinno do tego dojść, przed meczem rozmawiałem z Rune Holtą i innymi chłopakami. Też nie chcieli jechać, wiedzieli że ten tor będzie ciężki i dojdzie do nieszczęścia. Myślę, że jeśli już zawody poszły, to ten 8. bieg byłby satysfakcjonujący. Można było wtedy przerwać zawody i nie doszłoby do tej tragedii, gdzie moi koledzy z Częstochowy pojechali do szpitala. Jeszcze raz podkreślę, nie powinno tak być. Troszeczkę więcej rozsądku i twardości ręki sędziego, bo myślę, że w normalnych warunkach na pewno byłoby super widowisko. Wszyscy by się cieszyli. W nowym terminie przyszłoby więcej kibiców. Gratuluję kolegom z Częstochowy zwycięstwa, ale nie powinno do tego dojść. Nie o to chodzi w tym sporcie, żeby przerywać zawody dopiero jak dwóch do szpitala pojechało. Zawody powinny zostać odwołane już po pierwszym biegu, kiedy upadł Jakub Jamróg. Wtedy z wieżyczki sędziowskiej padło trochę złe słowo: "to tylko bieg juniorski, a jak pojadą seniorzy, to tor będzie dobry". Ten bieg był już znakiem, że z torem nie jest dobrze.

Kibice zastanawiali się, dlaczego Tauron tak mocno protestował i nie chciał jechać, skoro on sam miał parę bardzo podobnych sytuacji na torze w Mościcach. Wtedy m.in. wysoko pokonał Falubaz Zielona Góra. Ułamek po spotkaniu odniósł się także do tych zarzutów. - W Tarnowie było całkiem co innego. Została zdjęta woda zalegająca na torze i na to sypaliśmy świeżą nawierzchnię. Powiem szczerze, tor był bardzo dobry, tylko po prostu straciliśmy atut własnego toru. To było przyczyną przegranej. Tor w Tarnowie był bezpieczny, zupełnie inaczej przygotowywany.

Skoro zawodnicy w zdecydowanej większości nie chcieli wyjechać na tor, to kto zdecydował, by te zawody się w czwartek odbyły? To pytanie pozostanie pewnie zagadką, bowiem były uczestnik cyklu Grand Prix nie chciał ujawnić, kto wywierał naciski. Wiadomo jedynie tyle, że ostateczne decyzje zawsze podejmuje sędzia zawodów. - Generalnie nie mogę odpowiedzieć na to pytanie. Wiem kto wywierał naciski, ale nie chcę o tym mówić. Powiem szczerze, że w naszym gronie, po rozmowie kierownictwa i zawodników, zapadła decyzja, że niechętnie chcemy jechać. I za to, co się w 12. biegu stało, proszę nie winić drużyny tarnowskiej. My nie chcieliśmy jechać - zakończył Sebastian Ułamek.

Komentarze (0)