Mariusz Węgrzyk: Na tor wrócę dopiero w przyszłym tygodniu

Zdjęcie okładkowe artykułu:  /
/
zdjęcie autora artykułu

Mariusz Węgrzyk nie mógł w czwartkowy wieczór pomóc ekipie RKM ROW Rybnik w rywalizacji z Marmą Hadykówką Rzeszów. Wychowanek Rekinów poczynania swoich kolegów obserwował z parkingu, a po meczu podzielił się z nami swoimi spostrzeżeniami. Z pewnością punkty Węgrzyka w czwartek mogły bardzo pomóc gospodarzom, ale kontuzja nie pozwoliła mu na jazdę w tym meczu.

Mariusz Węgrzyk miał być solidnym krajowym punktem rybnickiego RKM ROW. Niestety w czwartkowym meczu przeciwko Marmie Hadykówce Rzeszów wychowanek Rekinów nie mógł wystąpić z powodu kontuzji łokcia, jakiej nabawił się podczas niedzielnego pojedynku ze Speedway Miszkolc. Łokieć rybniczanina nie pozwoli mu też najprawdopodobniej na udział w meczu w Grudziądzu.

- No cóż, łokieć jest mocno rozbity, więc dalej muszę czekać na to, żeby wrócić do jazdy. Niestety nie widzę swojego występu w niedzielnym meczu w Grudziądzu przeciwko GTŻ. Na tor wrócę najprawdopodobniej dopiero w przyszłym tygodniu, a na razie przechodzę rehabilitację - przyznał Węgrzyk.

W rywalizacji przeciwko rzeszowianom punkty Węgrzyka mogły okazać się bezcenne. Jego brak był aż nadto widoczny, gdyż jego miejsce musiał zająć junior Sławomir Pyszny, który w czwartek wyraźnie nie radził sobie ani z torem, ani z rywalem.

Nawet jednak pomimo braku optymalnego składu, początek meczu mógł napawać optymizmem. - Rzeczywiście początek spotkania był bardzo dobry. Od połowy jednak wszystko zaczęło przeważać na stronę rywali. Szkoda, bo na początku było bardzo dobrze. Potem było na styku, a na końcu wszystko się zepsuło - ocenił krótko przebieg meczu "Węgorz".

Co według rybnickiego wychowanka zadecydowało o takim przebiegu meczu? - Trudno powiedzieć. Rzeszów jest bardzo silnym zespołem, który walczy o awans do ekstraklasy. Są drużyną wyrównaną i to przyniosło efekt. Nasza drużyna chciała zrobić wszystko i w planie było wygrać ten mecz, a przynajmniej powalczyć o wygraną. No cóż, taki jest sport. Trudno powiedzieć czy coś się stało, bo przegraliśmy z bardzo mocnym rywalem, który był tutaj faworytem - ocenił zawodnik, który w tym sezonie legitymuje się średnią biegopunktową 1,368.

W Rybniku w tym sezonie wszyscy żużel kojarzą z deszczową aurą. Nie inaczej było w czwartek. Pierwsze opady przeszły nad torem w godzinach południowych. W trakcie meczu natomiast rozpadało się już po 4. biegu. Czy opady miały jakiś wpływ na wynik? - Myślę, że deszcz sprawił, iż ten tor nie był taki, jaki sobie od początku założyliśmy - zakończył krótko Węgrzyk.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)